„Zjadaczka grzechów” Megan Campisi – recenzja

Suszone rodzynki za cudzołóstwo. Ziarna gorczycy za kłamstwa. Chleb za grzech pierworodny. A pieczone serce? To morderstwo… „Zjadaczka Grzechów” Megan Campisi zabierze nas w podróż w czasie, to świata intryg, spisków i kłamstw.

przeł. Jarosław Mikos

ZJADACZKA GRZECHÓW

Osierocona, czternastoletnia Mary Owens próbuje robić wszystko, by przeżyć w samotności. Jednak pewnego dnia uporczywy głód zmusza ją do kradzieży bochenka chleba. Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, że ta zbrodnia przyniesie jedną z najokrutniejszych możliwych kar. Mary zostaje napiętnowana i skazana na przyjęcie pozycji Zjadaczki Grzechów. Od tej pory nikt jej nie widzi, nikt jej nie słyszy, ale to ona słucha wyznań grzeszników przed śmiercią i pożera za nich grzechy w postaci rytualnych pokarmów, przejmując ich winy na swoją duszę. Pewnego dnia zostaje wezwana na królewski dwór, by przekonać się, że życie Zjadaczki Grzechów bywa okrutne i przewrotne, a cudze tajemnice pieką bardziej niż piętno na języku.

O ZJADACZACH GRZECHÓW

Być może trudno będzie w to uwierzyć, jednak zjadacze grzechów istnieli naprawdę i działali przed wiekami w niektórych rejonach Anglii, Walii i Szkocji. Podobnie jak w powieści Megan Campisi, zjadacze grzechów byli napiętnowani, skazani na życie w cudzych grzechach. Wierzono, że odpowiednie pokarmy nasączają się grzechami zmarłych i tym samym ich oczyszczona dusza leciała prosto do nieba, a grzech przejmował zjadacz grzechu. Posadę tę obejmowali zazwyczaj ludzie bardzo biedni, z nizin społecznych, których nie byłoby stać na strawę każdego dnia. Tak jak młodziutka Mary.

INTRYGI, SPISKI, KŁAMSTWA

Powieść Megan Campisi to jednak o wiele więcej niż tylko opowieść o dziewczynie skazanej na wieczne milczenie. To także opowieść o napiętnowaniu, o dojmującej samotności i niesprawiedliwości, która ukrywa się za pozorami dobra. Królewski dwór, który nawiązuje do XVI-wiecznego angielskiego dworu Elżbiety I, był w tamtym czasie pełen był intryg, spisków, niegodziwości i kłamstw. Kraj rujnował w tym czasie niekończący się konflikt religijny, liczne zamachy na życie królowej i jej podopiecznych oraz skomplikowana polityka wewnętrzna. Wszystko to uważny czytelnik odnajdzie w „Zjadaczce grzechów”, umiejętnie zawoalowane między słowami, pięknie wplecione w poruszającą intrygę powieści.

ROBI WRAŻENIE!

Megan Campisi zabiera czytelnika w mroczny, okrutny czas, bezwzględny nie tylko dla osieroconych dziewcząt z niskich sfer. Razem z bohaterką meandrujemy między fikcją a rzeczywistością, czujemy świat jaki wykreowała wszystkimi zmysłami i wraz z tytułową Zjadaczką Grzechów próbujemy odkryć tajemnice i zbrodnie, za które przyszło zapłacić innym.

To jedna z tych książek tego roku, o których trudno zapomnieć, które nie przechodzą bez echa, jeśli tylko po nie sięgniemy.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Komentarz do: “„Zjadaczka grzechów” Megan Campisi – recenzja

Dodaj komentarz: