„Łowczyni” Kate Quinn – recenzja PATRONACKA

Porywająca opowieść o wielkich zbrodniach, wielkiej zemście i konsekwencjach II Wojny Światowej pióra Kate Quinn w powieści „Łowczyni”.

przeł. Anna Gralak

W SZPONACH ŁOWCZYNI

Młodziutka Jordan Bride od zawsze marzyła o tym, by zostać fotografem – chwytać w kadry mijające chwile i twarze napotkanych ludzi. To właśnie w ciemni swojego domu dostrzega na jednym ze zdjęć coś, co od pierwszej chwili daje jej do myślenia. Nowa przyjaciółka ojca, doświadczona przez życie Annelise Weber, w ujęciu Jordan ma w sobie coś zatrważającego, okrutną siłę, którą ukrywa pod pozorami uroku i delikatności. Kim jest ta tajemnicza kobieta, którą wraz z ojcem wpuścili do swojego domu i zaprosili do wspólnego życia? Jakie sekrety kryje jej pełna niedopowiedzeń przeszłość? Co wydarzyło się tamtej ciemnej, koszmarnej nocy nad jeziorem Rusałka pod Poznaniem?

MIĘDZY FIKCJĄ A PRAWDĄ

Prawdziwa historia często wymyka się sprawiedliwości, a wielu zbrodniarzy pozostaje nieuchwytnymi, pomimo wieloletnich poszukiwań czy szczegółowych śledztw. Często też samo zdemaskowanie sprawcy, odkrycie jego kryjówki, a potem przebieg procesów odbiegają od naszych wyobrażeń o karze. U Kate Quinn sprawiedliwość jednak, chociażby na potrzeby fabuły literackiej, odnajduje swoją ścieżkę w najbardziej widowiskowy sposób.

Autorka w posłowiu zaznacza, że „Łowczyni” i postacie, które poznajemy w powieści to jedynie wymysł jej wyobraźni, jednak inspirowany prawdą historyczną, łączący wielu prawdziwych ludzi w konstrukty czysto fikcyjne, podkręcone, by przyciągnąć uwagę czytelnika. Z przerażeniem jednak zdajemy sobie sprawę, że kobiety działające podobnie do tytułowej Łowczyni istniały naprawdę, dokonywały nawet zbrodni często nieporównywalnie potworniejszych i bardziej zwyrodniałych. Ile z nich udało się wytropić i osądzić, a ilu udało się uciec i znaleźć bezpieczne schronienie pośród nieświadomych ich prawdziwej natury ludzi? Wątpię, czy na to pytania naprawdę chcielibyśmy poznać odpowiedzi…

NIEZWYKŁE KOBIECE LOSY

Podziwiam Kate Quinn za umiejętność splatania ze sobą losów kobiet niewykłych, nietuzinkowych,  często moralnie skomplikowanych, tak dobrych, jak i złych. Płynnie łączy elementy prawdy z wytworami swojej wyobraźni, w taki sposób, że czytelnik aż do samego końca i objaśnień stricte historycznych nie jest pewny, co było jedynie wymysłem samej autorki. Wisienką na torcie są elementy symboliczne – tym razem motywem wspólnym były panny z jeziora, rusałki, demoniczne selkie,  których mitologiczne imiona pojawiają się i przeplatają, wodząc innych na pokuszenie.

Opowieść o „Łowczyni” jest poruszająca i przerażająca jednocześnie. Napisana w taki sposób, że w zasadzie czyta się sama, okazała się lekturą jeszcze bardziej fascynującą od „Sieci Alice”, jeszcze bardziej wciągającą w wir zatrważającej opowieści o tajemnicach, zbrodniach i poświęcaniu życia dla sprawiedliwości.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem MANDO.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: