„Gra Zaklinacza” Donato Carrisi – recenzja

Donato Carrisi dobrze wie, jak przerazić czytelnika – robi to doskonale w mrocznym, brutalnym thrillerze „Gra Zaklinacza”.

GRA ZAKLINACZA

Była agentka Mila Vasquez rzuciła tę przeklętą robotę w diabły. Zbyt wiele mroku, zbyt wiele cierpienia, zbyt wiele zła. Ale chociaż zniknęła z wszelkich radarów, chociaż odcięła się od świata, to ktoś jednak ją odnalazł. Ktoś, kto chce się zabawić w mrożącą krew w żyłach grę. Stawką jest tutaj ludzkie życie, życie kogoś, kogo Mila kocha nad życie.

BEZ HAMULCÓW

Donato Carrisi potrafi sączyć strach prosto do serca czytelnika w taki sposób, że z biegiem opowieści czytelnik pogrąża się w coraz większym osłupieniu. Trochę jak zwierzę złapane nocą w świetle reflektorów. „Gra zaklinacza” tak właśnie działa na wyobraźnię. Carrisi buduje potworne obrazy, rysuje niby nieprawdopodobne scenariusze, które ze strony na stronę coraz bardziej urzeczywistniają się i przerażają tak, jak tylko on potrafi przerazić.

Świat z książek Carrisi to świat pełen koszmarów, pełen zbrodni, pełen niezrozumiałej przemocy. To świat drapieżników i ich ofiar, okrutny i bezwzględny, świat, który istnieje gdzieś obok, a którego nie chcemy widzieć, którego lepiej nie widzieć, bo oszalejemy z niepokoju, ze zwykłej rozpaczy.

OSTROŻNIE!

Po książki Donato Carrisi polecam sięgać ostrożnie, ze świadomością, że sięgamy po thriller bez hamulców, bez granic. Mroczny i bolesny w tym mroku, ale utkany tak misternie, tak pieczołowicie, że nie sposób się oderwać. To jak pajęcza sieć – piękna, ale zdradliwa, pamiętajcie!

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Albatros.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: