13 wzruszających książek

Łzy podczas lektury książek wciąż mnie zadziwiają. Był bowiem taki czas, że nie płakałam wcale, nie ruszało mnie nic, ale potem… tama pękła i teraz potrafia nawet chlipać, podwywać, przeżywać strasznie.

Oczywiście ze wzruszeniem jest jak ze strachem – każdego z nas wzrusza co innego, porusza inna tematyka i to, że ja płaczę podczas lektury książki nie znaczy wcale, że i Wy będziecie płakać. Ale może? Nigdy nie wiadomo.

Tym bardziej, że takie wzruszenia bywają oczyszczające. Łzy podczas lektury to takie katharsis dla czytelnika. I sprawiają, że książki zostają z nami na dłużej.

Wybrałam dla Was 13 wzruszających książek i jestem ciekawa, czy Wam również będą tak silne emocje towarzyszyć podczas lektury.

„Wielkie nadzieje” Charles Dickens

To moje pierwsze w pełni świadome, książkowe wzruszenie. Historia zawodu, straconych złudzeń, złamanego serca… I tajemnicy. Wyniosła Estella, osierocony Pip, lata świetlne pochodzenia i pozycji społecznej, jakie ich dzielą. I wyrachowane okrucieństwo, jakiego padają ofiarą. U Dickensa jest wszystko, czego wygłodniały czytelnik mógłby pragnąć. Jest zbrodnia, jest śledztwo i ten drapieżny świat, który potrafi złamać największego marzyciela.

„Człowiek Śmiechu” Wiktor Hugo

Bądźmy ze sobą szczerzy – Hugo tylko czeka na Wasze łzy, na rozpacz, na pociąganie nosem. Ten autor bowiem uwielbia wyrywać serce czytelnika z korzeniami, deptać je, opluwać i zostawiać w tym zdruzgotanym stanie. To historia tak niewinnej miłości, że jej finał może być wyłącznie tragiczny. Mamy tu okaleczone dzieci, jarmarki miejskie, ludzkie okrucieństwo w pigułce. Na koniec czuję się wypruta z emocji.

„Firefly Lane” Kristin Hannah

Hannah jest mistrzynią współczesnych wzruszeń. Jej opowieści mają w sobie ten pierwiastek bolesnej rzeczywistości, w której potrafimy jakoś się odnaleźć. Ja odnalazłam mój w tej opowieści o dwóch przyjaciółkach, których przyjaźń wystawiona jest na wiele prób, ale trwa mimo wszystko. Do samego końca. Sporo to przyjacielskich „klisz”, ale to opowieść jedna na milion.

„Godziny” Micheal Cunnigham

„Pani Dalloway” Virginii Woolf to jedna z najważniejszych lektur mojego życia. To również inspiracja Cunninghama, który w Godzinach oddaje jej cześć. Lektura przygnębiająca o kobiecym losie, o splocie wydarzeń, od których nie ma ucieczki, o namiętnościach i tęsknotach, które lęgną się w sercu i nie potrafią nas opuścić. A godziny płyną nieubłaganie I zabierają wszystko, jak rzeka. Ruszyła mnie po 30. Tak jak sama „Pani Dalloway” właśnie.

„Oskar i Pani Róża” Éric-Emmanuel Schmitt

Już samo założenie tej opowieści potrafi wycisnąć łzy z co wrażliwszych czytelników. Mały Oskar umiera na białaczkę, a godzenia się ze śmiercią uczy go starsza wolontariusza Róża. To opowieść o chorobie, która niszczy w oka mgnieniu, o godzeniu się ze śmiercią, i o niezachwianej sile dziecięcej wiary. Potrafi złamać serce.

„Purezento” Joanna Bator

Opowieść o tu i teraz, o walce z rekinami ludojadami, o oceanie smutku i życiu po życiu, po czyjejś śmierci. To opowieść, w którą możemy się zasłuchać i jeśli trafi na ten właściwy moment może stać się prawdziwym darem, prawdziwym PUREZENTO. A wszystko to w cudownie japońskiej poświacie, pośród filozofii zen i sztuki kintsugi sklejania od nowa tego, co rozpadło się na kawałki.

„Całe miasto o tym mówi” Fannie Flagg

Poruszająca najczulsze struny w sercu słodko-gorzka opowieść o pokoleniach, rodzinie i małomiasteczkowej Ameryce, która powoli rozpada się w pył i znika z mapy Stanów Zjednoczonych. Opowieść o Elmwood Springs, o jego mieszkańcach obserwowana z perspektywy… miejscowego cmentarza i tych, którzy odeszli. Na ich opowieści łezka kręci się w oku.

„Zbieranie kości” Jesmyn Ward

Gdy nadeszła śmiercionośna Katrina – nie było od niej ucieczki. Tylko krzyk, rozpacz, próba ratowania się za wszelką cenę. To właśnie jest opowieść o śmiercionośnym potworze, który przyniósł rozpacz i zniszczenie. Opowieść o rodzinie, o przyspieszonym dorastaniu, o stracie. O miłości i macierzyństwie też. Tutaj przygniata nas ciężar współczesnego amerykańskiego Południa.

„Dallas ’63” Stephen King

And I will love you, over and over… Zawsze przypomina mi się ta piosenka w kontekście powieści Kinga. I nie, nie jest to horror – to powieść science fiction, o próbie odwrócenia czasu, próbie ratowania tego, czego wtedy nie można było uratować i o konsekwencjach kolejnych zmian w historii. Bardzo czuła, bardzo poruszająca, przenikająca do duszy czytelnika. To mój ulubiony King, chociaż wcale nie straszny.

„Rudy” Jack Ketchum

Nic mnie tak nie rusza, jak okrucieństwo względem zwierząt. I rozpacz, która zostaje, gdy nasz czworonożny przyjaciel od nas odchodzi. Śp. Ketchum po mistrzowsku wykreował opowieść o brutalnej, diabelnie satysfakcjonującej zemście, która jednak okupiona była wielką stratą. Powieści Ketchuma w ogóle zostawiają gulę w gardle, gulę w sercu. Wyciąga na wierzch najgorsze ludzkie instynkty i konfrontuje je z czystą miłością. Efekt jest druzgoczący.

„Głód” Martin Caparros

Reportaż totalny. Temat głodu porusza globalnie i absolutnie. Nie można uciec od tematu, nie można odwrócić oczu. To jest reportaż, który potrafi zmienić życie, bo ukazuje co dzieje się z naszym jedzeniem. Skąd jedzenie pochodzi i dokąd trafia wyrzucone na śmietnik. Czytałam go kilka lat temu i do teraz o nich myślę.

„Życie na miarę” Marek Rabij

Reportaż o odzieżowym niewolnictwie. Podobnie jak „Głód” odmienia spojrzenie na to, co otacza nas na co dzień. Na ubrania. Pokazuje warunki życia i pracy ludzi, którzy szyją dla najpopularniejszych marek. Ukazuje nieludzkość całego systemu i pozwala zwrócić oczy w kierunku tego, co dzisiaj nazywamy modą zrównoważoną.

„Pamiętnik” Nicholas Sparks

To jest wyciskacz łez pisany w z myślą, by te łzy z czytelnika wycisnąć. Bogata dziewczyna, ubogi chłopak i miłość wbrew wszystkim, wbrew wszystkiemu, nawet – na przekór same śmierci. Potrafi zbić z nóg nieprzygotowanego na takie emocje czytelnika.

A które książki Was poruszyły najbardziej? Wywołały łzy wzruszenia lub zapisały się w sercu swoją niezwykłą wrażliwością?

Bo warto czytać.

O.

Komentarze do: “13 wzruszających książek

  1. Felini napisał(a):

    Płakałam przy „Doktorze Faustusie” Tomasza Manna. Lektura była dla mnie momentami ciężka z uwagi na nasycenie jej teorią muzyki, ale opowieść o straconym siostrzeńcu i postępującym szaleństwie wzbudziła
    we mnie duże wzruszenie. To zdecydowanie jedna z najpiękniejszych książek, jakie czytałam.

    • Olga Kowalska napisał(a):

      Książki Thomasa Manna robią niezwykłe wrażenie na czytelniku, więc wcale nie dziwią mnie łzy. 🙂

  2. Galene napisał(a):

    Wprawdzie „Człowieka śmiechu” nie czytałam, ale już „Nędznicy” jako lektura wystarczą, żeby stwierdzić, że masz sto procent racji pisząc o tym, jak to Hugo znęca się na czytelnikiem 😉
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  3. Iris napisał(a):

    Mnie książki potrafią wzruszyć, ale nigdy do łez. Jedna jedyna książka, która mi to zrobiła, to „Adamant Henny”, a właściwie jego zakończenie.

  4. Anne-Marie napisał(a):

    Od siebie mogę dodać „I góry odpowiedziały echem” (Khaled Hosseini), „Tysiąc wspaniałych słońc” (Khaled Hosseini), „Drzewo migdałowe” (Michelle Cohen Corasanti), „Oblubienica morza” (Michelle Cohen Corasanti)

Dodaj komentarz: