„Zima w Sokcho” Élisa Shua Dusapin – recenzja

Subtelna, melancholijna, z morskim podmuchem – taka jest właśnie „Zima w Sokcho” Élisy Shua Dusapin.

ZIMA W SOKCHO

Ona jest młodą kobietą, pół-Koreanką, pół-Francuzką, która Francji nigdy jednak nie widziała na oczy. On jest dojrzałym mężczyzną, rysownikiem komiksów, który przyjechał do Sokcho prosto z Francji. Ona próbuje się zbliżyć – gotuje, zagaja, podgląda. On spogląda na nią jakby z oddalenia. Świat Zachodu i świat Wschodu spotykają się zimową porą w pensjonacie, by tam odnaleźć zaskakującą nic porozumienia.

ODDECH W LITERATURZE

Żyjemy w świecie rozpędzonym, rozedrganym, rozkrzyczanym – warto więc wyciszyć się od czasu do czasu, przystanąć, rozejrzeć. Także literacko. Zauważyłam, że taką możliwość często proponują czytelnikom twórcy z Dalekiego Wschodu – snują opowieści niespieszne, ciche, subtelne. Niby nie dzieje się w nich wiele, a jednak dzieje się wszystko co trzeba. I taka jest właśnie „Zima w Sokcho”. Pensjonat poza sezonem, wilgotne powiewy nadmorskiego wiatru, bliskość dwojga ludzi, których dzieli więcej niż łączy. Élisa Shua Dusapin z czułością przygląda się tej parze, bierze pod lupę ich wzajemne stosunki, pokazuje związek dziwny, inny, podszyty obcością. A wokół wszechobecny zapach ośmiorniczek, mant i ryb z niebezpieczną fugu na czele.

Z „Zimą w Sokcho” można złapać oddech, tak potrzebny, tak wymagany. Można zanurzyć się w tej opowieści bez reszty, chłonąc każde kolejne zdanie. Dla mnie był to moment wytęsknionego zapomnienia. Ciszy i spokoju. Zwyczajnej uważności. Czuję, że w tej powieści z przyjemnością zanurzycie się i Wy!

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Kwiaty Orientu.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: