„Toksyczna przyjaźń” Polly Phillips – recenzja

Mówi się, że prawda straszniejsza jest od jakiejkolwiek fikcji, więc boję się tego, co naprawdę przeżyła autorka Polly Phillips, która w swoim debiutanckim thrillerze psychologicznym „Toksyczna przyjaźń” zawarła podobno doświadczenia dziecięcych lat.

PRZYJAŹŃ IZZY I BEC

„Leżysz u stóp schodów z szeroko rozrzuconymi nogami i rękami.”

Isabel i Rebecca, Izzy i Bec, Bec i Izzy. Znają się od dziecka, przyjaźnią od zawsze, nierozłączne, nierozerwalne, a jednak… Z biegiem lat ich ścieżki zaczynają się rozchodzić, przyjaźń jakoś rozłazić w szwach. Być może dlatego, że życie Izzy tak bardzo różni się od życia Bec? Izzy ma wszystko to, czego mogłaby zapragnąć – przystojny mąż, ukochana córeczka, dostatnie życie i brak finansowych zmartwień. U Bec nic nie idzie po jej myśli. Wszystko jest nie tak, jak powinno być, a z każdym kolejnym spotkaniem rysy na przyjaźni pogłębiają się. Do dnia, gdy Izzy ląduje u podnóża swoich schodów w kałuży krwi.

WZLOTY I UPADKI PRZYJAŹNI

Jest prawdą powszechnie znaną, że jednym z najczęściej wykorzystywanych motywów w domestic thrillerach są stare i niezmienne tajemnice skrywane za drzwiami sypialni. U Polly Phillips można poszerzyć tę definicję o drzwi do rodzinnego domu. W „Toksycznej przyjaźni” przyglądamy się z bliska relacjom między dwiema, skrajnie różnymi kobietami. Przed laty, w dzieciństwie, łączyło je niemal wszystko, dzieliły te same marzenia i ambicje, teraz nie łączy ich już niemal nic. I chociaż chciałoby się wierzyć, że przyjaźń wygląda jak w powieściach Kristin Hannah, zdolna jest bowiem przetrwać wszelkie kryzysy, to Polly Phillips udowadnia, że zazwyczaj życie weryfikuje i odkrywa, jak jest naprawdę. Niedopowiedzenia, kłamstwa, większe i mniejsze zazdrości, zawiści, tęsknoty. I te niespełnione obietnice. W tym zawiera się cały przepis na wielką przyjacielską katastrofę.

Tym, co prowadzi całą powieść jest scena z prologu – obrazowa, bolesna, koszmarna. Scena, w której jedna z bohaterek leży u stóp schodów w rozlewającej się kałuży krwi. Od tej sceny wszystko się zaczyna, na tej scenie tak naprawdę się kończy, nie ma w niej jednak nic oczywistego. Polly Phillips sprytnie meandruje między bohaterami – Izzy i Bec nie istnieją w próżni, wokół nich orbitują inni, bliscy ich sercom ludzie, ci, którzy postrzegają świat inaczej od dwóch przyjaciółek. W „Toksycznej przyjaźni” liczą się wszystkie te emocje, wszystkie relacje, każda scena istnieje po coś, ma swoje znaczenie dla fabuły. A tytułowa toksyczność roznosi się dalej niż można by się tego spodziewać.

„Toksyczna przyjaźń” to debiutancka powieść Polly Phillips, przy czym widać miejscami, że pióro autorki dopiero się rozkręca, dopiero buduje swoją pisarską osobowość. Nie przeszkodziło to jednak w wykreowaniu intrygującej, wciągającej czytelnika fabuły oraz zagadki, której rozwiązanie przyniesie sporo czytelniczej satysfakcji. Podbija napięcie, rozwija postacie, zakręca fabularnie tak, jak lubimy najbardziej. Warto śledzić dalsze poczynania tej autorki.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem MUZA.

**Zapraszam na film i na KONKURS.

Dodaj komentarz: