„Cisza w Pogrance” Marcin Pilis – recenzja

Opowieść przejmująca, przeszywająca, przerażająca tak jak tylko potrafią być przerażające opowieści o prawdziwej historii. Marcin Pilis snuje opowieść o rzezi wołyńskiej, o rozpaczy, o trwodze i… miłości – „Cisza w Pogrance”.

CISZA W POGRANCE

„Z początkiem lata na niebie zajaśniały łuny.”

Upalne lato 1934 roku, Wołyń. Na horyzoncie pojawiają się krwawe łuny, a do wioski Pogranki docierają niepokojące wieści o brutalnych napadach na polskie wioski. Życie jednak musi toczyć się dalej. Mały Bogdanek dorasta w rozedrganiu, obserwując rozrywany świat jego dzieciństwa – jest Polakiem czy Ukraińcem? Dwie nastoletnie siostry natomiast kochają się bezgranicznie w chłopaku z ukraińskiej wioski Połapy, chłopaku, który należy do UPA i podąża za rozkazami swojego dowódcy. Nadchodzi czas najpotworniejszych wyborów, najgorszych możliwych czynów, niewyobrażalnego okrucieństwa.

PORAŻAJĄCY KAWAŁ HISTORII

„Tutaj ocalenie ma swoją granicę; tyle jest warte, ile przypisany mu czas.”

Marcin Pilis ma prawdziwy dar pisania o historii trudnej, skomplikowanej, tragicznej w taki sposób, że czytelnik przepada w opowieści, do głębi poruszony istotą kolejnych zdarzeń. Lato 1943 roku to apogeum wołyńskiej rzezi, podczas której wymordowano tysiące ludzi w najbardziej bestialski sposób. Podstawa konfliktu była prosta, tak jak wygląda to zazwyczaj w ludzkiej historii – terytorium i granica państwowa, od tego tak naprawdę wzięła się nienawiść. Chociaż konflikt trwał od lat, to podczas II Wojny Światowej ukraińscy nacjonaliści postanowili ruszyć po swoje w ten najpotworniejszy sposób. Brutalna przemoc, represje, wreszcie – rzeź na ziemiach Wołynia i Galicji Wschodniej. Palono domy i całe wioski, mordowano całe rodziny, torturowano dorosłych i dzieci, dokonywano niewyobrażalnych aktów okrucieństwa.

W Pogrance od początku do końca wybrzmiewa tytułowa cisza – cisza oczekiwania, cisza sączącego się strachu, wreszcie cisza śmierci i dziejowej pamięci. Słychać szepty, westchnienia niedowierzania, nikt jednak nie jest w stanie uwierzyć, że taka nienawiść do drugiego człowieka w ogóle jest możliwa. W końcu miłość nie powinna znać granic, nie powinna wybierać. A jednak historia udowodniła nieraz, że w obliczu tych wielkich konfliktów, naładowanych skrajną przemocą, miłość nie ma szans, gdy zostaje skonfrontowana z terrorem i rządzą mordu. Zostają po niej zgliszcza i ci, którzy ocaleli, a którzy będą w sercach nosić pamięć o utraconych bliskich i zrównanych z ziemią miejscach.

Podczas lektury „Ciszy w Pogrance” przypomniała mi się inna powieść, również polskiego autora – „Ukraiński kochanek” Stanisława Srokowskiego, który o rzezi na Kresach pisał w równie przystępny sposób, wykorzystując podobny konflikt. Również bez uprzedzeń, ale także bez rozmiękczania historii. Marcin Pilis również skupił się na emocjach, na przeczuciach, na doznaniach jednostek – zwykłych ludzi, którzy pragną jedynie przetrwać, trwając bezpiecznie u boku tych, których kochają najbardziej. Być może tak właśnie należy pisać o tak trudnej historii – być może w tym właśnie leży klucz do zrozumienia dziejów ludzi, którzy sami nie byli w stanie przekazać swojej opowieści. Nastoletnie miłości, zazdrości, dorastanie, które przerywa ogień. Zwykłe, codzienne życie, wypełnione równie zwykłymi obowiązkami. I koszmar śmierci, która pojawia się nagle, nieoczekiwana, bo przecież człowiek ufa drugiemu człowiekowi bezgranicznie i do samego końca nie wierzy.

Lektura „Ciszy w Pogrance” potrafi zmiażdżyć czytelnikowi serce, jest jednak jedną z tych opowieści, które pozwalają zachować pamięć. Porywająca, poruszająca, przeszywająca.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem LIRA.

**Zapraszam na film:

Dodaj komentarz: