Bezsenne Środy: „Lichwiarz” Tomasz Bartosiewicz – recenzja

Horror, który ukrywa się pod pozorami kryminału? Na Wielkim Buku dobrze to znamy! W końcu był już tu „Biały słoń” Jacka Piekiełko, był też „Szeptacz” Alexa Northa. A teraz jest „Lichwiarz” Tomasza Bartosiewicza.

W SZPONACH LICHWIARZA

Policjantka Urszula Biała, zwana po prostu Białą, powoli dochodzi do siebie po tragicznym wypadku. Leczy fizyczne i psychiczne rany, próbuje pozbierać się po utracie ukochanego męża. Tylko praca może ją uratować przed całkowitym załamaniem, więc pomimo zawieszenia obowiązków, zanurza się więc w nowym śledztwie. Na leśnych ścieżkach, w makabrycznych okolicznościach zginęła biegaczka. Teoretycznie to nieszczęśliwe zrządzenie losu, ale coś Białej nie pasuje… Kolejne osoby giną w niewyjaśniony, coraz dziwniejszy sposób, a Białej rzeczywistość zaczyna rozmywać się przed oczami.

MIĘDZY KRYMINAŁEM A HORROREM

W kryminałach i thrillerach lubię nieprzewidywalność, co ze względu na gatunkowe schematy i pewne klisze, których trzymają się twórcy, jest dla czytelnika na wagę złota. Tomasz Bartosiewicz od pierwszych scen wprowadza niewyjaśnione, tym samym budując napięcie i uczucie rosnącego niepokoju. Coś jest nie tak, jak powinno być. Nieszczęśliwe zbiegi okoliczności, makabryczne wypadki – zdarzają się, owszem, jednak każdy kolejny krok zamiast dawać oczekiwane odpowiedzi, dodaje tylko więcej niewiadomych. „Lichwiarz” bywa psychotyczny, złowieszczy, atmosfera grozy narasta ze strony na stronę. Już same sceny śmierci, potencjalnej zbrodni, wydają się niesamowite, nieprzypadkowe, jakieś celowe w swoim tragizmie. A im dalej w ten makabryczny las, tym dziwniej czuje się czytelnik, tym dziwniejsze też rzeczy spotykają bohaterkę.

Podstawą „Lichwiarza” jest śledztwo, co docenią wszyscy miłośnicy dobrych kryminałów. Zagadka tym mroczniejsza, że każda ze zbrodni odpowiada lękom jej ofiar. Czytelnik śledzi zmagania Białej z zapartym tchem, nie będąc do końca przekonanym, czy jej wizji rzeczywistości w ogóle można ufać. Co jest prawdą? Co halucynacją? Co traumatycznym widziadłem? Z ciemności wykwitają cienie, koszmarne postacie, a z umęczonego umysłu rodzą się demony. I tutaj rodzi się horror, w który „Lichwiarz” powoli się przemienia. Po cichu, niepozornie, z kryminału rodzi się groza, która prowadzi do całkowicie pokręconego finału.

Tomasz Bartosiewicz zaskoczył mnie. Skusił opowieścią i porwał w jej odmęty. Dostałam intrygującą zagadkę, charakterystyczny ciąg zbrodni, zaledwie kilka kawałków układanki, które dopiero z czasem nabrały kształtu, by zrodzić coś innego, coś ciekawego, coś niespodziewanego, co jednak dało moc czytelniczej satysfakcji. Kryminał pełen grozy, horror wypełniony zbrodnią, odwieczna walka światła i ciemności, dobra i zła, czyli to, co sprawia, że oba gatunki dopełniają się tak, jak lubimy najbardziej.

Przed Wami mroczny, makabryczny kryminał, pełen niepokojących zbrodni, z którego po cichu zaczyna sączyć się groza. Zanim się zorientujecie, pochłonie Was bez reszty.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo Lichwiarz przyszedł po swoją dolę.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Initium.
**Zapraszam na film:

Komentarz do: “Bezsenne Środy: „Lichwiarz” Tomasz Bartosiewicz – recenzja

Dodaj komentarz: