„Nie moja matka” Miranda Smith – recenzja

Historia porwania sprzed lat, skrzętnie skrywanych sekretów i prawdy, która ukryta jest głęboko, być może zbyt głęboko, by wydobyć ją nieskalaną po latach – „Nie moja matka” Miranda Smith.

KIM JEST MAŁA CAROLINE?

Kim jest Mała Caroline? W końcu to wszystko się od niej zaczęło przed laty… Marion i jej matka Eileen są niemal nierozłączne, a od chwili narodzin małej Avy ich relacja stała jest jeszcze bliższa. Teraz, będą razem świętować pierwsze urodziny córki i wnuczki, ale pieczołowicie planowaną imprezę przerywa niespodziewane wkroczenie policji. Eileen zostaje aresztowana, a postawione zarzuty – szokujące. Policja podejrzewa, że przed laty Eileen porwała malutką dziewczynkę imieniem Caroline, zabiła ojca i raniła matkę. Marion ma być tą dziewczynką. Czy opiekuńcza, pełna czułości Eileen mogła dokonać tak potwornych czynów?

TEN JEDEN MOMENT…

„Mają niewłaściwą osobę. Popełnili błąd. Policja bez przerwy myli tropy, prawda? Mówią o tym w każdym filmie dokumentalnym. Nie ma mowy, żeby moja matka, jedyny rodzic, jakiego kiedykolwiek miałam, mogła zrobić coś tak potwornego. Moja matka jest troskliwa. Myśli o innych. Dobro innych stawia zawsze ponad swoim. Szczególnie moje. Nie jest typem osoby, które mogłaby zrobić coś takiego.”

Ten jeden moment, gdy całe życie okazuje się kłamstwem. Ten jeden moment, gdy wszystko obraca się do góry nogami. Ten jeden moment, gdy wychodzi na jaw, że osoba, którą kochamy najmocniej okłamywała nas całymi latami. Miranda Smith uderza w bohaterów i czytelników z impetem – policja, kajdanki, oskarżenia o morderstwo i porwanie. Nie można się z tego otrząsnąć, nie można o tym po prostu zapomnieć, tym bardziej, że pozostaje to najważniejsze pytanie – o prawdziwą tożsamość samej bohaterki. Czy to możliwe, że żyła w kłamstwie? Że nie tylko nie znała swoich prawdziwych rodziców, ale została im po prostu zabrana i latami mamiona przez swoją porywaczkę? To prawdziwy koszmar, który trudno sobie nawet wyobrazić całkowicie teoretycznie.

Miranda Smith od pierwszych zdań wciąga czytelnika w swoją opowieść, powoli wciągając w sidła kłamstw, niedopowiedzeń i dramatycznych zdarzeń. Nie pędzi naprzód, nie musi, w zamian bowiem umiejętnie meandruje w czasie. Przenosi fabułę do przeszłości, rysując historię sprzed lat i tragiczne konsekwencje tych najgorszych możliwych wyborów. Wracając do tu i teraz powoli historia klaryfikuje się, by czasem wszystko stało się jasne. I chociaż rozwiązanie zagadki w pewnym momencie nie powinni nikomu sprawić problemu, to w „Nie moja matka” warto również docenić wszystkie wątki poboczne, dzięki którym pojawia się przed oczami pełny obraz sytuacji.

Wszystko zaczyna się od wielkiego wybuchu emocji, a potem napięcie tylko rośnie ze strony na stronę. Bohaterki mierzą się z głęboko skrywanymi tajemnicami, z bólem przeszłości, która powraca i uderza z impetem. Miranda Smith potrafi zaskoczyć, potrafi zbić z tropu, potrafi wprowadzić czytelnika w ten hipnotyczny stan, kiedy nie można przerwać lektury aż do ostatniej strony. Czyta się z zapartym tchem, z zainteresowaniem, dokładnie tak, jak czytelnicy dobrych thrillerów psychologicznych lubią najbardziej.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem FILIA.
Zapraszam na film:

Dodaj komentarz: