Będzie gorąco, będzie duszno, będzie brutalnie jak nigdy dotąd – komisarz Igor Brudny powraca, by wejść prosto do… „BAGNA”! Przemysław Piotrowski znów uderza znienacka!
Ważne: Jeśli nie czytaliście poprzednich tomów – nadróbcie proszę zaległości! To jedna z tych serii, które warto czytać po kolei, bo wszystkie historie są ze sobą połączone.
„Władza jest czymś o wiele, wiele gorszym, komisarzu Brudny. Pomieszać w głowie może ładna dziewczyna albo wygrana w totolotka. Władza daje panowanie nad umysłami. Władza pozwala poczuć się kimś więcej niźli tylko człowiekiem. W końcu władza pozwala tworzyć nowe światy.”
W SZPONACH SĘDZIEGO
„Za jedno życie, tysiąc żywotów uratowanych od życia i rozkładu.”
/Zbrodnia i kara Fiodor Dostojewski/
Za jedno życie, a może za dwa, trzy, cztery… To był dzień jak co dzień, dopóki ktoś kto zwie siebie Sędzią nie zaczął transmitować na żywo tortur i egzekucji prominentnych nazwisk związanych z władzą. Snuffowe lajwy, poprzedzone wyliczaniem licznych grzechów poszczególnych ofiar, przyciągają miliony użytkowników, wywołują panikę pośród rządzących i rosnącą agresję w całym kraju. Igor Brudny nie był na to przygotowany, ba, nie spodziewał się, że zostanie wplątany w całą sprawę nie tylko przez służby, ale też samego Sędziego. Czy to możliwe, że Igor zna mordercę?
NICZYM NA DZIKIM ZACHODZIE
„Wiedział, co to nienawiść. Wychował się w jej objęciach. Kiedyś karmił się nią każdego dnia i rozumiał lepiej niż ktokolwiek inny, jak potrafi być potężna i destrukcyjna. Dziś ta nienawiść wylewała się z ludzi.”
Powtarzam to za każdym razem, gdy sięgam po książki Przemka Piotrowskiego i powtórzę to również dzisiaj – to pisarz bezkompromisowy, który lubi drażnić, lubi kotłować, lubi zamieszać w rondlu i patrzeć, co tam wypływa. W swoich thrillerach (ze szczególnym uwzględnieniem serii z Igorem Brudnym) w brutalny sposób obnaża słabości ludzkie, uzmysławia okrucieństwo i bezlitosną grozę obcowania z drugim człowiekiem. To autor, który zmusza nas, byśmy zaglądali tam, gdzie nie chcemy patrzeć, dostrzegli obłudę i zakłamanie. Sięgamy niby po kryminały, niby thrillery kryminalne w sumie, ale obleczone horrorem codzienności, koszmarem, który wciąga prosto w ciemność. Porównanie do twórczości Jean-Christophe’a Grangé, które kiedyś popełniłam – wciąż pasuje jak ulał.
„Bagno” ma tego populistycznego ducha, przypomina mi opowieść z Dzikiego Zachodu, rasowy western, w którym skorumpowana władza znów panoszy się do nieprzytomności, samozwańczy stróż prawa wymierza sprawiedliwość w najobrzydliwszy sposób, a szeryf o złotym sercu i czarnej jak smoła przeszłości musi wziąć sprawy w swoje ręce i pozamiatać, zanim będzie za późno. A, i zemsta! Zemsta, która jest tutaj motorem działania Sędziego. Zemsta, od której wszystko się zaczyna, a która motywuje mordercę. Zemsta, która jest zemstą rozzłoszczonego ludu, jak i zemstą stricte osobistą, nawiązującą do przeszłości. Schodzimy do podziemia, gdzie będzie brudno, lepko, obrzydliwie… Zanurzymy się w bagno i jak to z bagnem bywa – przyjdzie nam obcować z tym, co oślizgłe, nieprzetrawione, wyczekujące dnia, by wypłynąć i o sobie przypomnieć.
Nie dziwią mnie tak entuzjastyczne opinie czytelników – takie opowieści jak „Bagno” to taka literacka odskocznia, wyładowanie frustracji i lęków związanych z obecnym stanem świata. W końcu to także oczyszczająca historia zemsty, której katarktyczny wymiar uwidacznia się w czytelniczych reakcjach. Igor Brudny znów zalewa się hektolitrami jamesona, krew leje się strumieniami, akcja pędzi na złamanie karku, a czas odlicza minuty, sekundy do wielkiego finału. I nic nie jest tu tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać – dylematy i stawki rosną z każdą kolejną stroną. Czyta się z wypiekami na twarzy, z rosnącą satysfakcją i poczuciem, że kto jak kto, ale Igor Brudny nie zawodzi. I Przemek Piotrowski również.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.