„Pani K.” Marta Knopik – recenzja PATRONACKA

Powieść niepokojąca i mroczna, klaustrofobiczna i drażniąca od autorki, która zabrała nas w czeluści „Czarnego Miasta”, a teraz wrzuca prosto w umysł swojej nietypowej bohaterki – poznajcie „Panią K.” Marty Knopik.

Uwaga! W powieści poruszone zostały tematy choroby psychicznej, zaburzeń psychicznych, depresji.

W ŚWIECIE PANI K.

„Można powiedzieć, że jestem anty-Szeherezadą: ona opowiadała, by przeżyć, by udobruchać okrutnego wezyra, ja zaś, aby udobruchać Pana K., zaprzestałam opowiadania. Za opowiadanie mogły mnie spotkać rozliczne przykrości.”

Świat Pani K. to dziwny świat. Świat, w którym krzykaczki jeżdżą po ulicach. Świat, w którym nie można wychodzić z domu. Świat, w którym lepiej przespać życie, żyć wewnątrz snów i majaków. To przerażający świat, który może wyglądałby nieco inaczej, gdyby Pani K. odpuściła leki, zanurzyła się w samej sobie. Ale czy na pewno podróż do wnętrza siebie przynosi ukojenie? Co jest widziadłem, co wspomnieniem? Co rzeczywistością, namacalną prawdą, a co halucynacją?

SNY I ROZPACZE

Od pierwszych stron czytelnicy usłyszą w „Pani K.” znajome nuty niepokojących wspomnień podbitych do nieprzytomności. Pojawią się obrazy pandemii, lockdownu, dostaw żywności i wymuszonej kwarantanny. Obrazy skoncentrowane i zintensyfikowane, przypominające te z filmów, z dystopijnych horrorów nawet. Malutkie mieszkanka w gigantycznych wieżowcach, a w nich upchani, przerażeni ludzie, którzy szukają ukojenia w sprawach najprostszych. Rutyna, praca, dzień za dniem, byle do przodu, byle nie myśleć za dużo. To świat ograniczonych informacji. Prawda i kłamstwo są dozowane i porcjowane, podawane w konkretnych, przyswajalnych dawkach. Nie trzeba wiedzieć zbyt wiele, by poczuć się jak w pułapce, zniewolonym we własnym domu, który z azylu stał się przymusowym więzieniem. Sytuacja jest niepewna, niezrozumiała. Świat stał się zagadką.

Bohaterka Marty Knopik choruje – dużo śpi, śpi czasami nawet wtedy, gdy myśli, że nie śpi. Z początku bierze leki, ale potem odstawia je pod byle pretekstem, łapiąc się własnych omamów jak tonący brzytwy. Świat „Pani K.” to świat płynny, rozbujany, jak z obrazów Salvadora Dali. Godziny, dni, tygodnie, lata… Roztapiają się przed oczami czytelnika, pośród zapętlonych widziadeł. Kotwicą w świecie halucynacji jest wspomnienie babci – jedyny stabilny obraz, który jest wskazówką, odniesieniem do przemijającego czasu.

Marta Knopik łapie nas w pułapkę swojej prozy i trzyma w napięciu do samego końca. Pojawiają się w „Pani K.” motywy, które czytelnicy mogą pamiętać z poprzednich powieści autorki. Rozpadający się świat na niepewnych fundamentach. Ekologiczny koszmar, z którego nie ma ucieczki. Psychologiczna gra, w którą uwikłani są tak bohaterowie, jak i czytelnicy. Chaos zastanego świata, brak ustalonych reguł, zawieszenie między jawą a snem. Labirynty miejskie, bezwolna duszność, to poczucie, że niczego już nie można przewidzieć. Rozpad. Marta Knopik wzięła na warsztat również zaburzenia psychiczne, z którymi zmaga się bohaterka, a które potęgują poczucie zawieszenia. Jak w „Czarnym Mieście” – tęsknota, wspomnienia, śmierć.

„Pani K.” to trudna książka, poetycka miejscami, miejscami boleśnie prawdziwa, oniryczna i koszmarna… Literatura piękna, realistyczno-koszmarna, z motywami niesamowitości i dystopii.

Z tej prozy ciężko jest się otrząsnąć.

O.

*We współpracy reklamowej z Wydawnictwem LIRA.

Dodaj komentarz: