Ostatnia Bezsenna Środa tego roku! I ostatnia recenzja! Groza nastrojowa, dziewczęca, pachnąca krochmalem i papierosami, mocno w duchu „Suspirii” – „Strega” Johanne Lykke Holm.
SEKRET HOTELU OLIMPIC
„To bez wątpienia złe miejsce, które się przebrało.”
Górski hotel pośród szczytów, dziewięć dziewcząt, które mają wejść w dorosłość, dziewięć dziewcząt, które w hotelu mają szkolić się na pomoc sezonową. Każdy dzień wypełniają obowiązki, szczegółowe lekcje etykiety, nic się nie zmienia, tygodnie mijają. Do hotelu nikt jednak nie przyjeżdża, gości brak, tylko jeden wieczór wydaje się być wieczorem specjalnym. Pieczołowite przygotowania, tak jakby te wszystkie dni prowadziły do tego momentu. To tej nocy zniknie jedna z dziewcząt…
CZY STRASZY?
W hotelu Olimpic wszystko wydaje się być na najwyższym poziomie, ale… coś jest jednak w nim mocno nie tak. Johanne Lykke Holm bawi się z nami w kotka i myszkę, mami nasze zmysły, nasze wyobrażenia. Nie mówi nigdy tego wprost, nie rzuca nam pod nogi tajemnic, ale jedynie subtelnie je zarysowuje. Między słowami, między gestami dziewcząt, dziwnym zachowaniem opiekunek… Nie wspominając o okolicznych zakonnicach, które przeklęły hotel i ziemię, na której stoi. Mieszkańcy tytułowej Stregi też pozostają dziwnie obojętni. Mamy przeczucie czającej się tu przemocy, ale tylko czasami możemy ją podejrzeć i upewnić się w swoich podejrzeniach. Na tym opiera się cały nastrój powieści – na domysłach, na podskórnym przekonaniu dziejącej się krzywdy, na sekrecie, którym hotel wydaje się być nasączony.
Strach rodzi się w czytelniku zupełnie przypadkiem, dokładnie w tym momencie, gdy zrozumiemy, że staliśmy się świadkiem jakiegoś zupełnie niepojętego koszmaru.
KROCHMAL I PAPIEROSY
„Nasi rodzice wyobrazili sobie, że hotel znajduje się w innej epoce, że to naprawdę możliwe, by nas tu posłać, do miejsca, gdzie czas się zatrzymał, jakbyśmy mogły zakraść się za kotarę, gdzie nie dosięgną nas złowieszcze opary rzeczywistości.”
„Strega” to jedna z tych opowieści, które oddziałują na wszystkie zmysły czytelnika, a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Johanne Lykke Holm pisze w taki sposób, że od razu przed naszymi oczami rozpościera się ten górski krajobraz skąpany w upale. Rozkwitnione rośliny, szaleństwo bujności, rozpusta smaku, a tu grupka dziewcząt ukryta w mroku. Szepty nocą, odgłosy kroków niknące w ogrodzie… Hotel pachnie krochmalem i papierosami palonymi na schodach. Truskawkowym szamponem, dziewczyńskim dezodorantem. Gumą do żucia. Dorastającym ciałem, ściśniętym ciasnym gorsetem. Sam hotel jest niczym wielka jaskinia, niezbadana pieczara, która pożera, pochłania, a która tli się dziwnym, chorobliwym blaskiem. Ten blask ma odcień krwistej czerwieni i podobno widać go, gdy nadchodzi zmrok.
Czyta się z zachwytem, z zapartym tchem, jak pamiętnik nastolatki, młodej kobiety zagubiony w czasie i przestrzeni. Johanne Lykke Holm nie bez przyczyny zawiesza swój hotel gdzieś na krawędziach istnienia. To poczucie oderwania, operowania gdzieś na granicach jawy i snu pozostaje z nami do samego końca.
To zupełnie inny rodzaj grozy – subtelny, rozgrzany, kłębiący się… Zachwycający i przerażający. A skojarzenia z „Suspirią” myślę, że wielu z Was nasuną się same.
O.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo nie wiem, gdzie ona jest…
Mi ostatnio wpadła na Legimi „Długa noc” Wojciecha Chmielarza. Kryminał, fantastyczny lektor, jeśli lubisz audiobooki Z lekkich to mogę polecić „Ludzie, których poznajemy na wakacjach”. Często grzebie ja Legimi w katalogu, sortuję po gatunku. Jeśli opis mi odpowiada – ściągam, ale ogólnie działam mocno na chybił trafił. Do tej pory raczej się nie rozczarowałam, no chyba że panią Świst – pisze szmiry jakich mało i nie byłam w stanie przebrnąć (choć może innym się spodoba, bo właśnie jest z gatunku „lekkie, lekko piakntne”).
Och tak! Emily Henry pisze świetne powieści, które chociaż przewidywalne to bardzo po drodze cieszą ❤️ A książki Pauliny Świst to świetne i lekkie erotyki – trzeba lubić gatunek, sama fanką nie jestem, ale mam koleżanki, które cieszą się z każdej jej książki
To jest bardzo dziwna książka. Nie dla każdego.
Myślę że z racji dziwności jest dla doświadczonego czytelnika, który z niejednego pieca jadł chleb.
Niektóre zwroty i sformułowania zachwycają, ale całość jest „taka se”. Nic szczególnego, nic niezwykłego. Dobrze, że krótka bo byłoby mi żal poświęconego jej czasu.