„W otchłani” Katarzyna Wolwowicz – recenzja

Czytadło doskonałe, czyli książka, która czyta się sama, a która sprawdzi się na wszystkie te chwile, gdy chcemy zanurzyć się w lekturze i zniknąć – domestic thriller „W otchłani” Katarzyny Wolwowicz.

„Czuję się dziś jakoś inaczej. Ani gorzej, ani lepiej, po prostu inaczej. Jakby wróciła dawna Werka. Wolna, niezależna i gotowa na wyzwania. Trochę zaczynam się gubić w tym, kim właściwie jestem. Jeszcze wczoraj byłam gotowa zrezygnować z wcześniejszego życia i całymi dniami wielbić mężczyznę, z którym zamieszkałam. Dziś mam przed nim tajemnicę i zagadkę do rozszyfrowania, o której on nie powinien wiedzieć.”

BEZ PAMIĘCI

„Jak to możliwe, że ten facet jest tak opiekuńczy. Gdziekolwiek jesteśmy, dba o to, żeby mi było wygodnie i bezpiecznie. Nieustannie o mnie myśli. Nigdy wcześniej nikt nie okazywał mi takiej troski i nachodzi mnie kolejna tego dnia romantyczna myśl, że chciałabym trwać w tym uścisku na wieki.”

To był grom z jasnego nieba. Miłość jedna na milion. Szalone zauroczenie. Dawid zobaczył Weronikę i od razu wiedział, że ona będzie jego. Weronika zobaczyła Dawida i od razu wiedziała, że to właśnie ten jedyny. Starszy od niej facet z doświadczeniem, przystojniak, lekarz onkolog na dokładkę, z pięknym domem i obietnicami perfekcyjnego, równie pięknego życia. Z początku, Weronika nie widzi świata poza Dawidem. Odstawia przyjaciółki, pracę, dawne życie na boczny tor – Dawid jej w tym kibicuje i wspiera na każdym kroku. Jednak z czasem Wera zaczyna zauważać coś dziwnego, a do jej doskonałego nowego życia wkrada się niepokój. I zaczyna zadawać sobie pytania. Bo co tak naprawdę o Dawidzie wie? Kim jest mężczyzna z jej snów?

BEZ WYJŚCIA

„Czuję, że opadam w jakąś głębię. Ciemną, zimną i pochłaniająca mnie całkowicie. Nie mam już nad niczym kontroli. Nie mogę też wydusić z siebie słowa i nie wiem, co w tej sytuacji robić.”

Co tu się wyprawia! „W otchłani” od pierwszych stron sprowadza czytelnika na manowce. Zaczyna się od sceny prawdziwej grozy. Krew na rękach, rozpacz bohaterki, koszmar, który nadejdzie. A potem – nagły zwrot! Romantyczna nuta i wstęp niczym z powieści obyczajowej. Śledzimy motyle w brzuchu, szaleństwo miłości i totalnego zauroczenia. Bijące szybciej serca, cielesne uniesienia, zapominamy o wszystkim, tak jak nasza bohaterka. I wtedy zaczyna się gra, rodzi się niepokój, ciemny woal zasnuwa powoli horyzont. Coś jest nie tak, coś się tu nie zgadza, przewidujemy dramat, który skrada się niespiesznie. Jednak, skali owego dramatu przewidzieć nie sposób!

Jak na świetny domestic thriller przystało, „W otchłani” żongluje motywami przemocy psychicznej, uzależnienia, motywem gas lightingu i pozornie nieistotnych kłamstewek, które rozrastają się w sekrety nie do opanowania. Wisienką na torcie jest tu motyw śledztwa i tajemnicy sprzed lat, ale to jeszcze nie wszystko! O wszystkim tu jednak wspomnieć nie sposób, by nie ujawnić clue całej opowieści. A to z kolei kryje się poszczególnych elementach układanki, które po prostu muszą wskoczyć na swoje miejsce. Zabawa z odkrywania kolejnych tropów jest tutaj przednia!

Katarzyna Wolwowicz pisze językiem prostym i niezobowiązującym, lekko i tak, że chce się czytać, chce się przekładać kolejne strony. Trzyma naszą uwagę i nie daje odpocząć, podrzucając zwroty akcji i pokręcone twisty, których w żadnym wypadku się nie spodziewamy. Całość prowadzi ku nieoczywistej i nieoczekiwanej konkluzji, która może zdziwić nawet sprawdzonego w bojach wytrawnego czytelnika. To wszystko sprawia, że „W Otchłani” to pierwszorzędna frajda z lektury, porządna rozrywka i gatunkowe zaskoczenie. A po lekturze chcę poznać więcej książek spod pióra Katarzyny Wolwowicz. Czuję, że to będzie jedna z tych rodzimych autorek, po których książki będę sięgać z przyjemnością.

„W otchłani” – czytadło doskonałe? Jak najbardziej!

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Zwierciadło.

Dodaj komentarz: