„Nasze winy” Louise Kennedy – recenzja

Fikcja literacka, zainspirowana jednak prawdziwymi wydarzeniami. Historia bratobójczego konfliktu, Irlandia Północna lat 70., zamachy, wybuchy i gdzieś tam kiełkująca zakazana miłość. Ale nie spodziewajcie się happy endu. „Nasze winy” Louise Kennedy.

„Poranek mozolnie przedzierał się przez szczeliny w niskich, burych chmurach. Ktoś wyszedł z domu naprzeciwko i padł na ziemię, jakby przymierzał się do zrobienia pompki. Alistair Patterson, strażnik więzienny, który utrzymywał, że jest urzędnikiem państwowym, sprawdzał, czy pod jego samochodem nie ma bomby. Z progu obserwowała go żona w turkusowej koszuli nocnej z psem na rękach.”

MIŁOŚĆ PO IRLANDZKU

Irlandia Północna, przedmieścia Belfastu, rok 1975. Samo serce konfliktu, jądro bratobójczej walki. Cushla jest młodą nauczycielką po 20., która uczy w szkole katolickiej. Tak, Cushla jest katoliczką i to jest problem. Po godzinach opiekuje się zapijaczoną matką i pracuje w miejscowym pubie. Często odwiedzają go agresywni brytyjscy żołnierze, piją w nim protestanci. To właśnie za barem Cushla poznaje przystojnego prawnika w średnim wieku. Wyrafinowany, inny, ktoś, przy kim chciałoby się być lepszym niż się jest. Michael jest protestantem, wierzy w wolną Irlandię i broni członków IRA. To niemożliwe uczucie – Michael jest na dokładkę. A jednak, ona i on zanurzają się w sobie, podejmują ryzyko, które może ich kosztować życie.

SZCZERA I PRAWDZIWA

„Bomba pułapka. Urządzenie zapalające. Żelignit. Nitrogliceryna. Bomba benzynowa. Kule gumowe. Transporter opancerzony. Internowanie. Ustawa o specjalnych uprawnieniach. Unioniści z Vanguardu. Oto zasób słownictwa siedmioletniego dziecka w obecnych czasach.”

Słowem wstępu – kilka słów o samym bratobójczym konflikcie, o którym mowa w powieści. „Nasze winy” rozgrywają się w latach 70. XX wieku, w Irlandii Północnej, w samym ogniu wydarzeń. Irlandia Północna była wtedy ogarnięta brutalnym konfliktem zwanym potocznie „Troubles” („Kłopoty”). Podział między katolicką mniejszością dążącą do zjednoczenia Irlandii a protestancką większością, która chciałą pozostać częścią Zjednoczonego Królestwa, prowadził do powszechnych walk i przemocy. IRA i UVF, dwie grupy paramilitarne, prowadziły zamachy, bombardowania i strzelaniny. Ofiary liczone są w tysiącach, a podziały społeczne i polityczne wciąż wpływają nawet dziś na społeczność Irlandii Północnej. To właśnie konsekwencje podziałów i konsekwencje tych najtrudniejszych wyborów. Brat przeciw bratu, kto jest przyjacielem, kto jest wrogiem?

To, co podczas lektury rusza czytelnika najbardziej to codzienność życia pośród tego konfliktu. To, z jaką łatwością ludzie przyzwyczajają się do zagrożenia. Przyjmują ryzyko śmierci jako coś naturalnego, z czym muszą po prostu nauczyć się żyć. Sąsiad, który co rano sprawdza podwozie swojego samochodu i szuka ukrytej bomby. Dzieci, które neutralnym głosem wspominają krwawe wydarzenia minionych wiadomości. Agresywne zaczepki i kuksańce od brytyjskich żołnierzy. Łapanki na ulicach, wybuchy bomb, przeszukania… To już szum w tle, to każdy kolejny dzień pośród toczącego się od lat konfliktu. Zakłopotanie, wstyd czy bunt mogą słono kosztować, lepiej się dopasować, przywyknąć do świata skąpanego we krwi. Ignorować panoszącą się przemoc, odwracać wzrok, by nie zwrócić niczyjej uwagi. Jeśli buntować się to tak, by przejaw buntu krył się za zamkniętymi drzwiami sypialni. To straszny świat, to przerażająca rzeczywistość, to koszmar, z którym bohaterowie Kennedy jakoś sobie radzą. I to „jakoś” potrafi zdruzgotać serce, w końcu skazani są na klęskę. I oni o tym wiedzą.

„Nasze winy” to debiut powieściowy Louise Kennedy – takich debiutów warto w księgarniach wypatrywać ze szczególną uwagą. To proza dojrzała i przemyślana, żadna bajeczka, a poruszająca, pełna powagi i przywiązania do szczegółów opowieść, której motyw jest tak dobrze znany. Romeo i Julia, miłość przeklęta, zwykli ludzie uwikłani w pazury tej największej historii. Ich namiętności, zmagania, wstyd i poczucie winy w oparach sączącej się nienawiści. Wszystko to kameralne, zamknięte w konkretnej przestrzeni, konkretnym czasie, splecione kilkoma zaledwie wydarzeniami i wyborami, które przyniosą konkretne, bolesne skutki. W Wielkiej Brytanii „Nasze winy” zrobiły ogromne wrażenie na czytelnikach. Nie wiem, czy w Polsce ta irlandzka przecież historia zakazanej miłości katoliczki i protestanta odbije się podobnym echem, ale liczę na to, że nie przemknie niezauważona.

O.

*Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Poznańskim.

Dodaj komentarz: