„Puste mogiły” Dominik Łuszczyński | Bezsenne Środy

Jeden z moich ulubieńców tego roku – smakowity splatterpunk i historia pewnej przeklętej wioski w „Pustych mogiłach” Dominika Łuszczyńskiego.

WITAJCIE W SIEDLANACH

„Mogiła jest pusta…”

W Siedlanach wierzą, że na ich wiosce ciąży klątwa. Klątwa, która sięga wielu wielu lat wstecz. Klątwa, która sprawia, że Siedlany to miejsce wyludnione, bezdzietne, wyjałowione… Na klątwę jest sposób – tak mówią niektórzy. Przemoc, ofiara, śmierć. O klątwie nie ma pojęcia Weronika Sobczak, która pragnie w wiosce odnaleźć nowy początek. Oczekuje dziecka, kupiła dom, ma u boku wymarzonego mężczyznę. Niestety, jej przyjazd do Siedlan roznieca dawny ogień nienawiści, a sama Weronika i jej dziecko okażą się zagrożone.

CZY STRASZY?

„Prałat nie pamiętał, od kogo usłyszał historię o starym, budzącym grozę cmentarzu choleryków i zadżumionych, jednak wtedy uznał to za nic nieznaczące słowa. Ot, zwykłą, wiejską opowiastkę, jaką przekazują kolejnym pokoleniom najstarsi mieszkańcy Siedlan. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że takie miejsce istnieje. Widząc jednak popadającą w ruinę nekropolię zadrżał. Mimo tkwiących w tym miejscu krzyży dało się wyczuć coś złowrogiego, co napełniło Wareszczuka zupełnie abstrakcyjnym strachem.”

Powiem Wam, że już dawno nie czułam się tak wciągnięta w los konkretnej postaci. Zależało mi na Weronice, zależało mi na jej przetrwaniu, zależało mi na tym, by Siedlany nie okazały się dla niej tą ostateczną pułapką. I to nie tak, że jest to postać, którą łatwo się lubi, Weronika nie jest bez skazy. Raczej odwrotnie – Siedlany są miejscem, od którego chce się uciec, gdzie pieprz rośnie. To miejsce przeklęte, okrutne i obrzydliwe. Naznaczone skazą, toczone zgnilizną, zarobaczone nienawiścią. I czymś, co podskórnie pełza i omamia umysły mieszkańców. Nie wspominając o ich tajemnicy, legendzie, wokół której ludzie wykreowali sobie tam nową wiarę.

I nie, „Puste mogiły” nie straszą – to opowieść o walce o przetrwanie. Jedna z tych o totalnym zadupiu, na które trafiają zupełnie przypadkiem obcy i jak obcy zostają potraktowani. Z naddatkiem. W tej powieści dominuje przemoc, okrucieństwo, krzywda, jaką jeden człowiek wyrządza drugiemu. I szaleństwo, bo bez szaleństwa, bez tej dawki obłędu, takie miejsce nie mogłoby istnieć.

POLSKI SPLATTERPUNK

Polska splatterpunkowa groza – rodzime zadupie okraszone dawką porządnej przemocy z zaskakującym twistem i zabobonem, który jest tu niczym wisienka na krwawym torcie. Dominik Łuszczyński podkręca napięcie z wyczuciem, buduje atmosferę osaczenia, wprowadza nas do Siedlan na swoich własnych zasadach, rozrysowując pokręcony świat, jaki tam stworzył. Pokazuje, jak jedna myśl potrafi opętać pogubiony umysł, dokąd prowadzi brak zakorzenienia i strach. Wszystko bowiem zaczyna się od strachu i to strach mgłą ściele się na wyobraźni mieszkańców.

Kwestia istotna – to jest splatterpunk. A splatterpunk kieruje się swoimi prawami. Nie spodziewajcie się więc poetyckich, filozoficznych rozkmin, a dosadnej akcji zwieńczonej konkretną dawką przemocy i krwi. Groza śmierdzi tutaj starym potem, rozkładającym się ciałem, zgnilizną i bagnistą ziemią. Śmierdzi nieodkażoną raną i sączącym się strachem. Jest gęsto i lepko – jest obrzydliwie, niedaleko stąd do horroru ekstremalnego. W końcu splatterpunk na granicach tego podgatunku grozy oscyluje. Ba, on w sumie do niego należy. A horror ekstremalny na Wielkim Buku cenimy ogromnie.

Bawiłam się pysznie, całkowicie zapomniałam o świecie wokół, a Dominik Łuszczyński sprawił mi moc horrorowej radochy. W końcu ze splatterpunkiem, z horrorem ekstremalnym mi od lat do twarzy i nic tego nie zmieni.

„Puste mogiły” to jeden z moich tegorocznych ulubieńców. Bez dwóch zdań.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo… mogiła jest pusta!

O.

Komentarz do: “„Puste mogiły” Dominik Łuszczyński | Bezsenne Środy

Dodaj komentarz: