„Babetta” Nina Wähä – recenzja

Pełna nieznośnego napięcia i nieznośnego upału opowieść o kobiecej przyjaźni na zawsze i zawsze – „Babetta” Niny Waha w Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich.

LOU I KATJA, KATJA I LOU

„Wtedy myślę, że moje życie, w którym to ja odgrywam główną rolę, jest moje jedynie na krótką chwilę. Gdy Lou mnie zawoła, muszę być gotowa, gotowa, by znów wcielić się w swoją rolę – drugoplanową rolę w jej życiu.”

Lou i Katja przyjaźnią się już od piętnastu lat. Były naprawdę blisko, obie łączyło marzenie o aktorstwie i sławie, o karierze teatralnej i kinowej. Lou faktycznie została gwiazdą filmową, głośnym nazwiskiem kina najwyższej próby. Film „Babetta” z jej udziałem przeszedł do historii filmu. A Katja? Jej życie potoczyło się nieco inaczej, z dala od błysku fleszy. Jedno zostało niezmienne – kiedy Lou jej potrzebuje, to Katja zawsze jest w pełnej gotowości i stawia się w wyznaczonym miejscu. Teraz Lou pragnie, by jej przyjaciółka przyjechała do jej luksusowej posiadłości na francuskim wybrzeżu. Na miejscu jest wszystko, czego można zapragnąć, ale przede wszystkim – jest Lou.

JEDNA Z ULUBIONYCH

„To ja zawsze chciałam szukać między nami różnic i podobieństw. I chyba dlatego jej potrzebuję, potrzebuję jej bardziej niż ona mnie.”

Upalne lato na francuskim wybrzeżu. Skwierczący gorąc, rozdygotane powietrze, biel bielsza od najbielszej bieli. Wiatr, który nie koi zmysłów, ale tylko podsyca i podkręca pragnienia. Niewyobrażalny, luksusowy dom. Wakacje, zero obowiązków, przynajmniej nie takich, jak można by oczekiwać. Basen o wodzie najgłębszego lazuru. Dni, które można opisać tylko klimatem jak z piosenki „28 stopni w cieniu” Jean-François Maurice’a albo wspomnieniem filmu „Basen” François Ozona sprzed lat. Nic się nie chce, nic nie trzeba – wszystko można. Atmosfera błogiego rozleniwienia.

Między Lou a Katją od pierwszych chwil panuje trudne do opisania napięcie. Z jednej strony, nie ma podtekstu seksualnego i nie mamy się go tutaj doszukiwać. Jakakolwiek czułość między tymi dwoma kobietami wynika raczej z bliskości i przyzwyczajenia sprzed lat. Są tak różne, dzieli je niemal wszystko, ale! Coś wciąż je jednak łączy. Więź silniejsza niż sława, niż pieniądze, niż pozycja społeczna. Razem odgrywają role jak w swoich czasach nastoletnich, wracają do utartych schematów, do poczucia tamtej beztroski. A jednak – napięcie między nimi to podstawa „Babetty”. To napięcie właśnie definiuje ich relację, jest podstawą tej żarłocznej, kanibalistycznej przyjaźni. Jest elektryzujące, przyciągające i odpychające jednocześnie. Napędza obie kobiety i dopasowuje się do atmosfery, która panuje wokół. Nieznośny upał, nieznośne światło, nieznośne poczucie niespełnienia.

„Babetta” snuje się leniwie, snuje się niespiesznie, rozciąga się jak horyzont na skwierczącym powietrzu, pośród rozbudzonych cykad. Coś pod powierzchnią bulgocze, coś się gotuje, coś się szykuje, by wybuchnąć z impetem i rozładować całe to oczekiwanie. Nina Wähä jest zachwycającą pisarką – potrafi uchwycić takie detale, złapać w słowa takie szczegóły! Opisać spojrzenie, emocję, która jest tak bliska i zrozumiała. Nic więcej nie trzeba, wszystko staje się jasne. Jej powieść to historia przyjaźni na zawsze i zawsze, to oczywiste. Ale to także opowieść o kobiecości, która z czasem się zmienia i przekształca. O straconych złudzeniach, o przebrzmiałej sławie, o tęsknocie za tym, co utracone. O starzeniu się i o porównywaniu. O życiu w cieniu i życiu w pełnym słońcu. O dwóch przyjaciółkach, jak dwie komety, które spalają się we własnym ogniu. I wciąż potrzebują siebie nawzajem.

Fenomenalna proza i jeden z moich najulubieńszych tytułów Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Poznańskim.

Komentarz do: “„Babetta” Nina Wähä – recenzja

Dodaj komentarz: