„Pewnego razu w Wenecji” Magda Knedler – recenzja

Nieoczywista powieść obyczajowa, do bólu życiowa, o przewrotnym losie i o wyborach, jakich dokonujemy, by spróbować odnaleźć szczęście – „Pewnego razu w Wenecji” Magdy Knedler.

PODRÓŻ W NIEZNANE

Ania i Janek wiodą zwyczajne życie, bez większych fajerwerków. Ich związek jest jaki jest – nie daje jednak oczekiwanej satysfakcji. To dlatego Janek zwraca uwagę na fascynującą sąsiadkę Wiolę. Przypadek sprawia, że razem lądują w Wenecji i ten pobyt daje im szansę, by wszystko odwrócić. Doświadczeni, zagubieni, pogmatwanie – Janek i Wiola na chwilę zachłysną się sobą, by stanąć wreszcie przed najtrudniejszym wyborem.

PRZECIW SAMOTNOŚCI

To nie była opowieść, jakiej się spodziewałam – melancholijna, bolesna, pełna przeciwności losu, z którymi walczą bohaterowie… Magda Knedler snuje opowieść o poszukiwaniu pokrewnej duszy, kogoś, kto zrozumie, kto będzie blisko. Kogoś, kto marzy o tym samym, kto pragnie tego samego, kogoś, kto daje motywację, by trwać i walczyć kolejny dzień. „Pewnego razu w Wenecji” to opowieść przeciw samotności. O czołganiu się do światła, gdy ciemność pożera wszystko wokół. Ania i Janek są parą, są partnerami, ale ich drogi ciągle rozchodzą się, dusze nie współgrają, uczucia słabną z każdą kolejną kłótnią, z każdym kolejnym wyzwaniem. Janek i Wiola to dwa ogniste wiry – spragnieni życia, miłości, namiętności. Poharatani życiem i zagubieni. Wenecja pozwala im wziąć oddech i znaleźć przestrzeń na najważniejsze decyzje w ich życiu.

Magda Knedler ma talent do pisania historii przejmujących i ujmujących, takich, które rezonują z realnymi doświadczeniami, z codziennymi wyborami. Nie ma w tym magii, cudownych uniesień i darów przeznaczenia. Jest życie. Jest zwyczajny świat, w którym nic nie jest do końca idealne, bo idealne nie może być. Trzeba mieć o co walczyć. Trzeba mieć o czym marzyć. Trzeba mieć ścieżkę, którą będziemy podążać. Bohaterowie „Pewnego razu w Wenecji” taką ścieżkę zyskali. Nie jest powiedziane, że da im ona szczęście. Ale będzie konsekwencją ich wyborów, ich odwagi lub ich strachu. I zawsze zostanie im Wenecja, tak jak bohaterowie „Casablanki” mieli swój Paryż.

Dawno nie czytałam tak życiowej i tak reflekcyjnej powieści obyczajowej. Tak zakorzenionej w rzeczywistym świecie. Magda Knedler zabiera czytelników między weneckie uliczki i kanały, w miejsca nieoczywiste i tajemnicze. Pozbawione turystycznej gorączki, które ukazują Wenecję taką, jak mogłaby być – melancholijnym miastem na wodzie, marzeniem i snem. „Pewnego razu w Wenecji” dla czytelników wrażliwych, o duszach twardo stąpających po ziemi, z romantycznym powiewem, ale bez słodkości.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem MANDO.

Dodaj komentarz: