„Moje miejsce w antykwariacie Morisaki” Satoshi Yagisawa – recenzja patronacka

Cicha i niespieszna, ciepła i pogodna japońska opowieść o miłości do książek i o tym jak książki odmieniają człowieka. Jedna z najpiękniejszych serii książek, jakie możecie sobie sprawić w tym roku. „Moje miejsce w antykwariacie Morisaki”, która kontynuuje „Moje dni w antykwariacie Morisaki” Satoshi Yagisawy.

W ANTYKWARIACIE MORISAKI

W antykwariacie Morisaki w sercu największej dzielnicy księgarń w Tokio w Japonii dni mijają spokojnie, jeden za drugim. Prowadzi go wujek Satoru, który kontynuuje rodzinną antykwaryczną tradycję od czterech pokoleń. To tutaj niemal każdego dnia w odwiedziny wpada Takako, kobieta pod trzydziestkę, która cztery lata wcześniej w antykwariacie znalazła azyl, rodzinę i odpowiedzi na najważniejsze pytania. Teraz wspiera swoich bliskich, podgląda ekscentrycznych klientów, którzy dla ukochanych książek gotowi są na największe poświęcenia. Coś się tu kończy, coś zaczyna. W antykwariacie Morisaki chociaż dni tak podobne, to wypełnione po brzegi ludźmi i ich emocjami.

POGODNA I NIESPIESZNA

Cicha i niespieszna, ciepła i pogodna japońska opowieść o miłości do książek i o tym jak książki odmieniają człowieka. Opowieść, która jest jak rozkoszne danie, którego nigdy nie chcemy skończyć. Jak smakołyk, który trafia się od święta. Jak pełna uroku historia, którą chcemy chłonąć całymi sobą. Tutaj nikt się nie spieszy, bo nie ma dokąd. Nikt nie krzyczy, chyba że z radości przy wyczekiwanym powitaniu. Atmosfera jest leniwa i hipnotyzująca spokojem, jakby czas się zatrzymał. Między alejkami, między księgarenkami i antykwariatami można się zgubić. Można się zapomnieć i zapomnieć o nowoczesnym, rozpędzonym świecie wokół. Nie ma dwóch takich samych miejsc. To właśnie dlatego do małego antykwariatu Morisaki, który specjalizuje się w przedwojennej literaturze chce się wracać. I wracamy tam z niemałą przyjemnością.

Satoshi Yagisawa kontynuuje dzieje rodziny Takako. Minęły cztery lata odkąd znalazła w antykwariacie wujka azyl i zagoiła pęknięte serce. Teraz to miejsce tętni swoim życiem, a ona chętnie do niego wraca. To miejsce, w którym na pierwszym miejscu stawia się książki i relacje, jakie te książki budują. Ten antykwariat to miejsce, w którym liczy się bliskość i oddanie. W którym kiełkuje miłość, rodzi się poświęcenie, przychodzi śmierć. Wszystko to podane jak na dłoni, z sercem, jak to ciastko ryżowe z truskawką w środku. Pożeramy łapczywie, chociaż tutaj słodycz miesza się z kwaskowatym posmakiem nieuchronności.

Czy można przeczytać coś przyjemniejszego, coś bardziej kojącego, coś bardziej szczerego w tym roku? Nie sądzę. „Moje dni w antykwariacie Morisaki” i „Moje miejsce w antykwariacie Morisaki” to klejnociki, które otulą czytelnika swoim ciepłem i pogodną, niespieszną atmosferą książkowej miłości. Jest tu rodzina, są tu przyjaciele, jest miłość, jest wsparcie i bliskość, której tak często potrzebujemy. Nic na siłę, w naturalnym, minimalistycznym stylu japońskiej prozy, którą tak na Wielkim Buku cenimy.

Jedne z najpiękniejszych powieści tego roku – sprawcie sobie tę przyjemność, przeczytajcie!

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Kwiaty Orientu.

Komentarz do: “„Moje miejsce w antykwariacie Morisaki” Satoshi Yagisawa – recenzja patronacka

Dodaj komentarz: