„Tożsamość” Nora Roberts | recenzja

Recenzja książki "Tożsamość" Nory Roberts

Nora Roberts to już legenda świata literatury gatunkowej. Jedna z najpoczytniejszych autorek, która zarabia na książkach krocie i nic w tym dziwnego – spełnia potrzeby wszystkich swoich czytelników i czytelniczek co do joty. Ale swoją „Tożsamością” totalnie zbiła mnie z pantałyku.

W KLESZCZACH POTWORA

Morgan Albright jest barmanką na przedmieściach Baltimore. Jedną z najlepszych w swoim fachu – potrafi słuchać, rozgryzać ludzi, wsłuchać się w ich potrzeby. Ciężko pracuje, by utrzymać wymarzony dom, ale uwielbia swoją pracę, tak jak uwielbia mieszkać u boku swojej przyjaciółki i współlokatorki Niny. Kiedy za barem Morgan pojawia się czarujący Luke – ta szybko przepada w jego bezkresnym spojrzeniu, idealnie dopasowanych słowach, uroczym sposobie bycia. Idą na randkę i nic nie wzbudza jej podejrzeń, ba, motyle trzepoczą w brzuchu i szykuje się prawdziwy romans. Morgan ufa Lukowi i dlatego wkrótce zaprasza go do swojego domu na kolację. Nie wie, że to początek końca, a nie wielkiej miłości. Luke bowiem wcale Lukiem nie jest – to seryjny morderca kobiet imieniem Gavin, poszukiwany od lat zwyrodnialec, który za cel bierze sobie bezbronne kobiety. Wkrótce Nina traci życie, Gavin ucieka, ale nie pozwala Morgan o sobie zapomnieć.

"Tożsamość" Nory Roberts - okładka książki i informacje o polskim wydaniu

Z THRILLERA DO OBYCZAJÓWKI

Te błękitne hipnotyzujące oczy, za którymi czai się potwór. Czy można tego potwora dostrzec zanim będzie za późno? Oprzeć się jakoś temu spojrzeniu? Dojrzeć w nim czające się zło? U Nory Roberts sprawa jest prosta – większość ofiar Gavina oprzeć się nie podołała. Wpuściły do swoich domów kogoś, kto nie ma żadnych skrupułów. Kogoś, kto gardzi kobietami. Oskarża je o głupotę i naiwność. Wyśmiewa ich wrażliwość i podatność na najtańsze (według niego chwyty). Gavin jest świadomy swojej patologii i korzeni swojej chorej, nieukojonej żądzy. On nawet chełpi się tym i nie ukrywa, ani nie wypiera. Jest nie tylko seryjnym mordercą, który czerpie satysfakcję z zabijania, ale przede wszystkim sprytnym i wyrachowanym oszustem, który żyje na konto swoich ofiar. I zrobił z tego prawdziwą sztukę. Morgan – ta, która przetrwała i uniknęła tragicznego losu pozostałych kobiet – jest tą, która sprawia, że dobra passa odwraca się od Gavina. Jest jego cierniem, który wkrótce staje się chorobliwą obsesją.

Nora Roberts lubi dobrze sytuowanych ludzi, za którymi stoi rodzina i stabilny system powiązań i tradycji. Jej bohaterki i bohaterowie może i cierpią, walczą z przeciwnościami losu, ale gdy przychodzi co do czego – mają zaplecze, mają kogoś, do kogo mogą zwrócić się o pomoc. Nigdy nie zostają sami. W przypadku Morgan to jej matka i babcia oraz społeczność miasteczka w Vermoncie, którego ta rodzina jest częścią od pokoleń. Kiedy nam, czytelnikom, wydaje się, że Morgan nie ma już nic, to nagle okazuje się, że owszem – ma – i to całkiem sporo. Gavin nie wiedział na kogo trafił i teraz z łowcy i szczęściarza, staje się pechowcem własnych fiksacji. Tylko Nora Roberts tak mogła odwrócić stawki!

I tutaj docieramy do sedna „Tożsamości”, która z przejmującego thrillera zamienia się w powieść obyczajową z dreszczykiem. To odwrócenie następuje szybko i jako czytelniczka – oczytana i doświadczona w różnych obrotach sprawy – nie byłam na to przygotowana! Kiedy seryjny morderca szaleje na wolności, to nasza bohaterka odbudowuje swoje życie, rozwija się pod okiem rodziny, ba, zakochuje się nawet! Z jednej strony szok nie mógłby być większy, a z drugiej strony – to jest Nora Roberts, a ona bardzo dobrze wie co robi i dla kogo pisze swoje książki. Status quo musi być zachowane, dobro zawsze zwycięża, a zło zostaje pokonane z wykorzystaniem swoich własnych słabości. Cenię tę pewność w twórczości tej legendarnej już autorki, doceniają ją z pewnością inni czytelnicy również. Na koniec zostajemy z poczuciem, że świat może walić nam się na głowy, ale w końcu i dla nas wyjdzie słońce. To ważne przypomnienie w świecie upadających wartości. I za to po Norę Roberts będę sięgać zawsze.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Komentarze do: “„Tożsamość” Nora Roberts | recenzja

  1. Monika Piotrowska-Wegner/monweg napisał(a):

    Niedawno skończyłam. To był mój pierwszy raz z Norą, bo sądziłam (błędnie), że to autorka od romansów. A tu proszę, jakie zaskoczenie. Pozytywne. Może teraz częściej będę sięgać po jej książki, kto wie. „Tożsamość” okazała się naprawdę całkiem dobrą książką. Nie miałam ochoty jej odkładać, a to coś znaczy.

  2. monwegart napisał(a):

    Niedawno skończyłam i szczerze mówiąc lektura „Tożsamości” była dla mnie zaskoczeniem. Powieść była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Nory, bo dotąd byłam przekonana, że tworzy ona romanse. Myliłam się. Ta książka jest świetna i nie miałam ochoty jej odłożyć. Może po tylu latach to będzie początek mojej przygody z Nora Roberts.

Dodaj komentarz: