Książki francuskie | TOP 12 francuskich współczesnych książek

FRANCJA! Czyli zwiedzamy dzisiaj rejony współczesnej literatury francuskiej. Mam dla Was 12 francuskich książek, będą thrillery, kryminały, literatura piękna i obyczajowa. Tym razem bez klasyków, tylko współcześnie!

„Bielszy odcień śmierci” Bernard Minier

Debiutancka powieść jednego z najpopularniejszych i najpoczytniejszych autorów francuskich kryminałów. Pierwszy tom serii z komisarzem Martinem Servazem, który stawia czoła nietypowej zbrodni w małym miasteczku w Pirenejach. To dopiero początek, a w tle sekrety małej społeczności i przeszłość, która lubi powracać.

„Życie Violette” Valérie Perrin

Fenomen. Pełna życia, pełna ciepła, totalnie bezpretensjonalna opowieść o pewnej francuskiej konsjerżce cmentarza i jej sekretach. Hołd złożony życiu, codzienności, trwaniu. Wbrew wszystkiemu. Powieść obyczajowa z tajemnicą w tle. Jest jak słońce w chwilach największej ciemności. Czuła i niezwykła, dotyka czytelnika swoją prostotą do samej głębi. Mówię Wam – prostota to jest tutaj klucz.

„Serotonina” Michel Houellebecq

Nie ma współczesnej Francji bez tego jednego z największych kontestatorów i obrazobórców naszej rzeczywistości. Nikt tak jak Houellebecq nie wbija szpili, serio. Potrafi uderzyć we wszystkich. W „Serotoninie” wbija szpilę w portret współczesnej Francji. Jego bohater – uzależniony od leków nieszczęśliwy urzędnik – rusza w podróż w poszukiwaniu szczęścia. A w tle rozpadający się kraj, zagubieni ludzie. I wreszcie to, dla czego warto żyć. Miłość. Proste, prawda?

„Purpurowe rzeki” Jean Christophe-Grangé

Uwielbiam thrillery Grangé z serii z komisarzem Niémans! Są krwawe, brutalne, diabelnie sprytne i zawsze prowadzą do ciekawych konkluzji. Od „Purpurowych rzek” wszystko się zaczyna, czyli ekskluzywna, samowystarczalna uczelnia w górach, dziwne zbrodnie i niepokojące wiadomości, które zostawia morderca. Co dzieje się w murach tej uczelni? I kto za tym wszystkim stoi?

„Antyświat” Nathan Devers

Nie jest to powieść odkrywcza, ale jest świeża. Napisana, gdy Devers był jeszcze młodziutkim mężczyzną, a już stał się gwiazdą. „Antyświat” nominowano do wszystkich możliwych nagród, w tym do Goncourtów, które jest największym francuskim wyróżnieniem na miarę naszej Nike. Skąd taka fascynacja „Antyświatem”? Co jest w nim takiego? Na pewno odwołanie do współczesnego świata. Do tego, jak skupiamy się na życiu wirtualnym. Na naszych obsesjach i uzależnieniach. O czym jest?

To opowieść o młodym mężczyźnie, któremu rozpada się życie. Dołącza więc do wirtualnego metawersum zwanego Antyświatem. To odwzorowana w 100% (a nawet w 200%) rzeczywistość na ekranie, w której możesz być kim chcesz, jak chcesz, gdzie chcesz. I… on zostaje poetą, zjawiskiem, zajawką – gwiazdą Antyświata, ale jak to z najjaśniejszymi gwiazdami bywa… płoną za szybko i spalają się najintensywniej… To nie jest spoiler, bo Denvers tworzy klamrę fabularną i wiemy jak to się skończy (po części). Poznajemy też tę drugą stronę, tego, który za metawersum stoi i jego motywacje. Zabawa w Boga? Jak najbardziej.

Brutalna historia. I bardzo francuska w nastroju i nihilizmie, który z niej płynie. Jest bardzo prosta – wszystko jest tu jasne, ale jednocześnie wciągająca. Bohatera na żal i często nas drażni, natomiast twórca Antyświata nieodmiennie fascynuje. Idea płynąca za samym metawersum też ma w sobie coś diabelskiego, mrocznego, bardzo życiowego. Łatwo to wszystko zrozumieć, bo Francuzi nie lubią owijać w bawełnę. Kiedy mają problem, to mówią jak jest. Przynajmniej w książkach.

Współczesna. Ciekawa. Fascynująca.

Ma w sobie element dystopii. Trochę science fiction w swoim futuryzmie. Podoba mi się, bo to coś zupełnie innego.

„Elegancja jeża” Muriel Barbery

Luksusowa kamienica w Paryżu, a w niej dozorczyni (znowu konsjerżka!), nieśmiała i zamknięta w sobie, która za pozorami prostoty ukrywa swoją miłość do sztuki i literatury. I jest też dziewczynka z jednej z bogatych rodzin, które tam mieszkają, która chce zakończyć swoje życie… To jedna z tych historii (podobnie jak „Życie Violette”), w których bohaterowie poszukują sensu w zwyczajności. I znowu ta prostota.

„Oskar i Pani Róża” Érica-Emmanuel Schmitt

Już samo założenie tej opowieści potrafi wycisnąć łzy z co wrażliwszych czytelników. Mały Oskar umiera na białaczkę, a godzenia się ze śmiercią uczy go starsza wolontariusza Róża. To opowieść o chorobie, która niszczy w oka mgnieniu, o godzeniu się ze śmiercią, i o niezachwianej sile dziecięcej wiary. Potrafi złamać serce. Ale do dzisiaj to właśnie ta powieść najbardziej kojarzy mi się ze Schmittem.

„Kołysanka” Leila Slimani

Już punkt wyjścia tej historii jest mroczny i wywołuje ciarki: zamożna rodzina wynajmuje nianię, ale… coś jest z nią nie tak. I dokonuje potwornego czynu. Nie zdradzę Wam jakiego, nie powiem Wam nic więcej. Ale kobieta zaczyna osaczać rodzinę i… No właśnie. Koszmar.

„Sekretne życie pisarzy” Guillaume Musso

Najpoczytniejszy pisarz francuski we Francji i na świecie. Niewielka malownicza wyspa na Morzu Śródziemnym, pisarz, którego życie owiane jest tajemnicą i zbrodnia, która odmienia wszystko. Czyli przeszłość powraca, ale obiecuję Wam, że obrót sprawy jest co najmniej nieoczekiwany.

„Do zobaczenia w zaświatach” Pierre Lemaitre

Miałam szansę rozmawiać na żywo z Lemaitrem w Sopocie o tej właśnie powieści – to absolutnie cudowny człowiek i sama sobie trochę zazdroszczę tego spotkania. Akcja „Do zobaczenia w zaświatach” rozgrywa się tuż po Wielkiej Wojnie, gdy weterani wracają do domu. Część z nich jest brutalnie okaleczona. Fizycznie i psychicznie. Inni czują się oszukani. Dwóch bohaterów łączy swoje siły i wymyśla przekręt. Są takie sceny, które miażdżą swoją brutalnością. Ale jest tu też ironia, jest cierpki humor. I swoisty francuski komentarz na przeszłość.

„Lata” Annie Ernaux

Laureatka Literackiej Nagrody Nobla w powieści autobiograficznej. Od czasów powojennych, po współczesność. Annie Ernaux wspomina, a jej wspomnienia bywają niezwykle uniwersalne w przesłaniu. Ukrywają się za tymi najbardziej znamiennymi zmianami społeczno-obyczajowymi, ale też odnajdzie je w zwykłych przedmiotach czy słowach popularnych piosenek. Niby pisana z lekkością, a niosąca jednocześnie pewien ciężar, świadomość, która osadza się w czytelniku. Warto poznać, bo to taki współczesny klasyk.

„Tak się rodzą bohaterki” Claire Vigarello

Powieść cieplutka, kobieca, książkowa na dokładkę. Obyczajówka w tym najlepszym możliwym sensie. Chorobliwie nieśmiała babeczka pod czterdziestkę przeradza się w pisarkę pikantnych romansów. Bestsellerowych pikantnych romansów. I jej życie obraca się do góry nogami. Co ciekawe, to najmniej francuska, a nawet – kosmopolityczna – powieść w zestawieniu! Zupełnie nieoczekiwana przyjemność lektury.

Bo warto czytać.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem ZNAK.