„Noc kłamstw” Izabela Janiszewska

Izabela Janiszewska. Prawdziwa dama polskiego thrillera. Jej dreszczowce są pokręcone i empatyczne jednocześnie. Dla mnie jest jedną z najlepszych. O najnowszej powieści Izabeli Janiszewskiej – „Noc kłamstw”.

Anna i Mikołaj Tochmanowie to zgrane małżeństwo z trójką uroczych dzieciaków i rozwijającą się kawiarnią w centrum miasta. Szkoda, że to tylko pozory. Anna bowiem ma swoje sekrety, a Mikołaj swoje. Sprawa się komplikuje, gdy w podejrzanych okolicznościach ginie ich pracownica i opiekunka do dzieci w jednym, niejaka Nina. Noc jej śmieci pełna jest niedomówień. Co się naprawdę wtedy wydarzyło? Kto za tym wszystkim stoi? I jakie tajemnice kryją Anna i Mikołaj?

Tak, thrillery spod pióra Izabeli Janiszewskiej są i pokręcone, i empatyczne. Pokręcone, bo nie sposób dotrzeć do ich sedna bez całkowitego zanurzenia się w fabule i połączenia wszystkich nitek w jeden kłębek. Empatyczne, bo zawsze w tle poruszają dodatkowy temat, moralny dylemat, rozkminkę, z którą zostajemy długo po lekturze, a której punkt wyjścia pisarka zdradza nam zazwyczaj w posłowiu. Twórczość Izy bowiem opiera się na ludzkiej psychice i kalejdoskopie ludzkich emocji. Pisze o skomplikowanych wyborach, które podejmujemy i o konsekwencjach owych wyborów, które dopadają nas nawet w dalekiej przyszłości. Nic nie bierze się z próżni i nawet najbardziej absurdalna zbrodnia ma gdzieś swój początek. Zazwyczaj w ludzkiej krzywdzie. W cudzym nieszczęściu.

„Noc kłamstw” ma w sobie nastrój typowego domestic thrillera. Pozory udanego małżeństwa, kryzys za drzwiami sypialni, sekrety, których nikt nie chce poznać. A kiedy rozpętuje się piekło, to okazuje się, że pieczołowicie budowane fasady nagle zaczynają trząść się w posadach, pękać z napięcia. W najnowszej powieści wszystko jest na swoim miejscu. Jest on i ona, jest przyjaciółka, jest potencjalna kochanka, jest dziewczyna w opałach, jest śledczy i jest napastnik. Do wyboru, do koloru. A dom, który miał być azylem – staje się pułapką.

Gdybym miała wybierać spośród książek Izabeli Janiszewskiej, to „Noc kłamstw” uplasowałabym na jednym ze środkowych miejsc. Nie jest to kaliber „W szponach” czy „Apartamentu” (moich ulubieńców), ale zaraz za nimi już mogłaby spokojnie sobie przysiąść. Jest spójna, sensowna, realistyczna na miarę tego, jak realistyczne są podobne fabuły. Jedna przyczepka z mojej strony – sekret męża jest zbyt dramatyczny w kontekście poprzednich wydarzeń i nic go nie zapowiada. Moglibyśmy się bez niego obyć, ale to moje zdanie i z sekretem czy bez, czyta się zachłannie, a zarwana noc? Gwarantowana! W końcu to Izabela Janiszewska, a jej pisaniu nie umiem się oprzeć i nawet nie będę próbować!

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.