Najlepsze horrory 2024 do tej pory | 8 najstraszniejszych książek

najstraszniejsze książki

Najstraszniejsze książki, czyli najlepsze horrory 2024 do tej pory, według Wielkiego Buka!

najlepsze horrory 2024

„Walhalla” Graham Masterton

W tym roku Graham Masterton przejął pozycję Króla Horroru. Nie inaczej! I tego się trzymam! A tytułowa Walhalla to dom, nawiedzony dom, ale JAKI nawiedzony dom! Straumatyzowany napadem Craig kupuje posiadłość na całkowitym odludziu. To rezydencja, której poprzedni ekscentryczny i bajecznie bogaty właściciel przeszedł do legendy. Bardzo mrocznej legendy. Wkrótce okazuje się, że czas w ścianach domu płynie inaczej niż można by tego oczekiwać. A przeszłość… Cóż. Lubi powracać. Ta powieść to baja i jedna z najlepszych historii o nawiedzonych domach, jakie kiedykolwiek czytałam, a czytałam ich całkiem sporo. Mnóstwo tu scen, które zapadają w pamięć, mnóstwo motywów, którym nie umiałam się oprzeć. Na przykład taki pokój, w którym czuć jakąś dziwną, odpychającą wibrację. Albo scena tańca na szkle – masakra!

„Po zbutwiałych schodach” Anna Musiałowicz

To jest dopiero opowieść, która mrozi krew w żyłach! Subtelna, sącząca grozą… W tej kamienicy czas już się zatrzymał. Został tylko jeden lokator w jej murach. Ale, jej ściany mają oczy, mają uszy i lubią mówić, lubią opowiadać, a on lubi ich słuchać. I tak snują opowieści o minionych mieszkańcach kamienicy. Lektura niedługa, ale nasycona, koszmarna i niepokojąca. Nie ma tej onirycznej nuty z „Kuklanego lasu”, ale w zamian zakurzone, przyczajone w ciemnościach ludzkie zło i niegodziwość. Zachwyca!

„Jak sprzedać nawiedzony dom” Grady Hendrix

To moja ulubiona teraz powieść Hendrixa, który jest jednym z mistrzów współczesnego postmodernistycznego horroru. Tym razem wziął na tapet motyw nawiedzonego domu i stworzył opowieść, która jest i przerażająca, i smutna. Para rodzeństwa musi pozbyć się domu po tragicznie zmarłych rodzicach. Domu, w którego murach czai się coś złowrogiego. Coś, co cieniem rzuciło się na całe życie tej rodziny, chociaż wydawać by się mogło, że odeszło w niepamięć. Teraz, w obliczu śmierci właścicieli – to coś powraca i dom ożywa tysiącem oczu. To jedna z najstraszniejszych powieści ostatnich lat, która straszy szczerze i z rozmysłem. Bywa zabawna, bywa przygnębiająca, ale w gruncie rzeczy jest – przerażająca. A to był tylko zwykły dom na przedmieściach.

„Im mroczniej, tym lepiej” Stephen King

W końcu – W KOŃCU – King powrócił do nas z opowieściami grozy, w końcu wywołał prawdziwy niepokój, w końcu zrobił prezent wszystkim tym, którzy czekali na grozę w jego wykonaniu. Przed nami 12 opowiadań, krótszych i dłuższych (dwie nowele). Zakres tematów: przyjaźń, ufo, prekognicja, śmierć, tajemnica, ostatnia pandemia, grzechotniki i demony, i DUŻO MROKU! Bez politykowania, a to się wyjątkowo ceni! Uwielbiam Stephena Kinga w tej krótkiej formie, uważam, że w opowiadaniach najlepiej widać jego talent do snucia opowieści niesamowitych. Nie jest to „stary dobry King”, ale najbliżej jak go mieliśmy od lat.

„Ten głód” Chelsea G. Summers

Kanibalizm i kulinaria w jednym – czy może być lepiej? Nie sądzę! Jestem smakoszem tej tematyki, a w wydaniu Summers wyszło to wybornie! Kogo tu mamy? Krytyczkę kulinarną, która poluje i delektuje się. A teraz? Teraz odsiaduje wyrok dożywocia i snuje swoją opowieść. To horror kampowy, znakomity, to najbardziej apetyczna książka tego roku. I najbardziej odpychająca. Makabryczna i pełna niespodzianek. Dorothy to taka bohaterka jak z twórczości Markiza de Sade – bez sumienia, bez duszy ale głodna życia jak mało kto! I tak jak u Sade’a smakuje przyjemności i rozkosze cielesne wszystkimi zmysłami. Jej głód jest nienasycony, rozochocony, nieokiełznany. Nie dla każdego, ale

„Skóra” Kathe Koja

O tej powieści dopiero Was opowiem, ale to jest niepokojące i bardzo intensywne odkrycie. To jest body horror, czyli horror, który operuje wokół ciała i cielesności. Tym razem z motywem sztuki. Koja ksploruje tematykę ludzkiego ciała jako medium artystycznego i bada, jak daleko można się posunąć w imię sztuki. Mamy dwie artystki – rzeźbiarkę, która tworzy instalacje z metalu i elektryczności, oraz tancerkę, która wraz z grupą innych tancerzy tworzy hipnotyzujący performance połączony z muzyką i samookaleczaniem się. Razem schodzą coraz głębiej w ciemność, łącząc rzeźby i ludzi, łącząc metalową materię i ciało, by dotrzeć do najdalszych granic. Całość jest mroczna i bardzo w klimacie niszowych filmów lat osiemdziesiątych. Chciałabym obejrzeć ekranizację!

Wyróżnienie za najpiękniej wydaną i przetłumaczoną klasykę: „Wierzby” Algernon Blackwood od Wydawnictwa IX

O Blackwoodzie trąbię Wam od powstania Wielkiego Buka. Jego „Wendigo” to jedna z najwspanialszych opowieści jakie kiedykolwiek powstały. Ale! Nie wiem, czy wiecie, że to „Wierzby” uznane są za najlepsze opowiadania napisane kiedykolwiek w języku angielskim. Ja tego nie powiedziałam, ale Lovecraft i King już tak. A ja się podpisuję! Historia jest prosta, ale diabelnie niepokojąca. Na pięknych i modrych wodach Dunaju, dwóch przyjaciół zorganizowało sobie spływ kajakami. Okolica jest idylliczna, tylko że… No właśnie. Mieszkańcy ostrzegają, by nie płynęli w dół rzeki, by omijali wysepki na rzece, ale oni, naiwni… Proszę czytać i zaopatrzyć się w to zjawiskowe wydanie!

O.