Te książki ryją beret. Te książki są chore na głowę. Te książki to TWISTY, SZOK, pytasz CO TU SIĘ WYDARZYŁO?! Zaskakujące książki, w tym „Zły” Piotra Kościelnego.
Najnowsza powieść Piotra Kościelnego to kryminał. Kryminał, którego akcja zabiera nas do czasów lat 70. i 80. PRL-u. Obnaża tamten jakże niedoskonały system i pokazuje, że zło może wypełznąć w każdym możliwym momencie. „Zły” Piotra Kościelnego.
Świniary, rok 1978. To wtedy się zaczęło. Heniek Kolasa jest potworem. Nie wiedział o tym, aż do chwili, gdy nie poczuł tamtego zewu na przystanku. Kilka ciosów i dziewczyna już nie żyła. Była pierwsza. Złapaliby Heńka raz dwa, żaden z niego w końcu geniusz, ale miał pomoc kogoś, komu zależało bardziej na reputacji na wiosce niż na życiu innych ludzi. I tak się Heńkowi zaczęło kręcić. Myślał, że na jednej się skończy, ale to nigdy nie kończy się na jednej. I chociaż Heńka szuka teraz pół Polski, a system naciąga się i napina, by ująć sprawcę, to coś ciągle nie styka, przecieka, umyka. W końcu, w idealnym systemie PRL seryjni mordercy nie istnieją.
„Zły” to jedna z tych książek, które czyta się, siedząc jak na szpilkach. Pisarze kryminałów przyzwyczaili nas do niemal stuprocentowej wykrywalności przestępstw, do śledczych dociekliwych i nakręconych niczym prawdziwe psy myśliwskie. Piotr Kościelny natomiast obrócił planszę. A co gdyby śledczym zależało na czymś innym niż złapanie sprawcy? A co gdyby to system kręcił wszystkim wokół i trzeba by było się do niego dopasować? A gdyby zło miało różne oblicza i taki Heniek Kolasa to byłby tylko czubek góry lodowej?
Miałam wypieki na twarzy, gdy czytałam tę powieść, a czytałam ją przedpremierowo, więc możecie sobie wyobrazić co czułam, nie mogąc podzielić się wrażeniami. Książki Kościelnego mają to do siebie, że całkowicie rozbrajają czytelnika, ale tutaj rozbrojenie polega na tym, że na nikim nie można polegać! Patrzymy jak ten cały Heniek zabija kolejne kobiety i zastanawiamy się – co jest, czemu śledztwo nie działa? W takiej współczesnej kryminalnej opowieści to już by cała sfora za nim leciała, już by detektyw jeden z drugim pętlę zaciskał… A w „Złym”? Poczekamy, co partia powie, a potem to się zobaczy. Aż trudno w to uwierzyć, ale jednocześnie wierzymy, bo to wszystko miało kiedyś miejsce. I trzeba o tym pamiętać.
Przyznam, że z początku zaskoczył mnie tytuł – w końcu to jakby bezpośrednie nawiązanie do najpopularniejszego polskiego kryminału Leopolda Tyrmanda. Jednak nie ma z tamtym „Złym” nic wspólnego więcej poza faktem, że akcja rozgrywa się w PRL, jakby co.
„Zaginiona dziewczyna” Gillian Flynn
Pamiętam tamten moment rozdziawionych ust i totalnego zaskoczenia, jakie zaserwowała nam Flynn. To historia perfekcyjnego małżeństwa i zaginięcia żony, które prowadzi do zaskakujących konkluzji. I dalej prosto w obłęd.
„Apartament” Izabela Janiszewska
Nasza rodzima dama thrillerów również w historii małżeńskiej i historii zaginięcia. Żona znika podczas malowniczych wakacji, mąż jej szuka, ale nikt jej nie pamięta. Jak to możliwe?
„Morderstwo w Orient Expressie” Agatha Christie
Christie zaczęła z tymi twistami i powiem Wam, że akurat „Morderstwo w Orient Expressie” uznaję za najbardziej szokujące, bo z motywem opartym na faktach. Skończyłam zupełnie w szoku.
„Piętno” Przemysław Piotrowski
Tutaj nie chodzi o twist, ale o atmosferę, o nastrój, w jaki wprowadza nas Piotrowski. Mroczny, grząski, obrzydliwy i okrutny. Dobrze, że to dopiero początek serii z Igorem Brudnym, bo inaczej to trzeba by było wypisać się z tego całego czytania.
„Wielkie kłamstewka” Liane Moriarty
To jest thriller z motywem satyrycznym od tej jednej z najbardziej poczytnych współczesnych australijskich pisarek. Zaczyna się od zbrodni i od kilku kobiet, których tajemnice wychodzą na wierzch podczas śledztwa.
„Baltica” Piotr Borlik
Prequel do genialnej trylogii Boskiej Proporcji ma w sobie wszystko to, co ryje beret czytelnika, tym bardziej, że ryje beret samych bohaterów. Rejs po Bałtyku i wydarzenia z pogranicza makabrycznego snu.
„Nie opuszczaj mnie” Kazuo Ishiguro
Motywy science fiction są idealne do tego, by czytelnika zmieść z planszy. A Ishiguro wywołuje jeszcze do tego całe hektolitry łez. Tutaj zwrot akcji po prostu łamie serce.
„Wyspa tajemnic” Dennis Lehane
O tej historii powstały już całe eseje i nic w tym dziwnego. Historia starego szpitala psychiatrycznego na wyspie, którą odcina od świata huragan, a w niej zaginięcie kobiety, którym zajmuje się para śledczych. Kto tu tak naprawdę jest szalony?
„W otchłani” Katarzyna Wolwowicz
To jest domestic thriller o wielkiej wielkiej miłości. Ona kocha go tak mocno, że nawet nie obchodzi jej, że prawie nic o nim nie wie. Do czasu, oczywiście. Zwrot akcji za zwrotem akcji, a finał taki, że można krzyczeć.
„Dziwne losy Jane Eyre” Charlotte Brontë
Tak. To jest absolutna klasyka literatury brytyjskiej. Tak. To jest jedna z najpiękniejszych możliwych opowieści. Tak. Ryje beret jak mało która, a na dokładkę stawia czytelników przed bardzo kontrowersyjnymi pytaniami i poruszanymi kwestiami.
„Ubik” Philip K. Dick
To jest kwintesencja szoku, dziwności i science fiction. Dick był pisarzem specyficznym, mocno na granicy świadomości. I to pewnie tłumaczy, skąd te wszystkie epickie koncepty, które serwuje w „Ubiku”. Na przykład koncept drzwi przyszłości, które nie otworzą się dopóki nie zapłacisz żetona. A co zrobić jak akurat żetona pod ręką nie ma?
„Inna” Max Czornyj
Szalony thriller psychologiczny, który jest jak mieszanka filmów „Memento” i „Dzień Świstaka”, a wszystko to okraszone krwawą, zwyrodniałą wyobraźnią Maxa Czornyja. Czornyj zresztą dołącza do grona tych twórców, których książki ZAWSZE zmiatają z planszy.
„Pokuta” Ian McEwan
Literatura piękna, powieść historyczna i jedna z najbardziej przygnębiających historii, w której spowiedź bohaterki rozrywa serce.
„Żmijowisko” Wojciech Chmielarz
Nastolatka, która znika podczas rodzinnego wypadu, mała społeczność, która za wszelką cenę chce uniknąć negatywnej reklamy i dorośli, którzy wciąż nie potrafią pogodzić się z przeszłością to wystarczyło, żeby stworzyć grząską jak muł opowieść, w której kotłują się ludzkie emocje i finał, który wbija w fotel.
„Człowiek Śmiechu” Wiktor Hugo
Po lekturze aż się cała trzęsłam. Ten absolutny klasyk francuskiego mistrza prozy to historia uciśnionych, ale opowiedziana z tak drastycznym zwrotem akcji, z tak szokującą historią przeszłości, że wstrząsa całym czytelnikiem. To zresztą klasyczny cios Hugo – wyrywa serce i depcze je całą swoją mocą.
„Zawsze mieszkałyśmy w zamku” Shirley Jackson
To jest jedna z najważniejszych anglojęzycznych powieści, w której pojawia się narrator, któremu nie można ufać. To historia bardzo specyficznej rodziny i dziewczyny, która snuje ich opowieść. Kto czyta po raz pierwszy ma niezłą perełkę do rozgryzienia!
„Ostatni dom na zapomnianej ulicy” Catriona Ward
Ward jest znana z tego, że całe jej fabuły są jednym wielkim zwrotem akcji. Jeśli od razu zajrzymy pod powierzchnię – radość z lektury pryska jak bańka mydlana. Ale jeśli damy się omamić i zahipnotyzować, to ujawnienie prawdy może okazać się drastyczne.
„Zabójstwo Rogera Ackroyda” Agatha Christie
Wyobrażam sobie tych czytelników, którzy czytali Christie w jej czasach. Te wytrzeszczone ze zdziwienia oczy. Te okrzyki szoku i przerażenia. Te trzęsące się ręce. To jest powieść, która po tych wszystkich latach (o ile nie znamy twistu) – ma szansę wstrząsnąć naszym światem. Serio, serio.
„Zwierz” Piotr Kościelny
Aż się spociłam z nerwów na koniec „Zwierza” – kto robi coś takiego swoim bohaterom? Kościelny jest tutaj jak George R.R. Martin, nie oszczędza niczego, nikogo, depcze wszystkie świętości. To historia seryjnego, który złapany przez policję rozgrywa swoją makabryczną, drastyczną grę.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.