Prozatorski powrót do Syrii z przeszłości, do Damaszku, którego już nie ma, w powieści Sofia albo początek wszystkich historii Rafika Schamiego.
Dla Rafika Schamiego jednego z najsłynniejszych pisarzy współczesnych Niemiec Syria to przeszłość, to wspomnienie miejsca, które już nie istnieje. Ten syryjski chrześcijanin, syn piekarza, emigrował do Niemiec w 1971 roku wraz z jedną z fal tzw. gastarbeiterów, czyli robotników zagranicznych ściąganych do Niemiec na pobyt tymczasowy. Uczył się niemieckiego, przepisując ręcznie dzieła Thomasa Manna i Goethego. Nauka nie poszła w las, bo już od 1982 roku pisał w języku niemieckim własną prozę. Dzisiaj uważany jest za jednego z najciekawszych pisarzy nad Renem. Jego dzieła przetłumaczono na dwadzieścia cztery języki, przyniosły mu one sławę i liczne nagrody, w tym prestiżową nagrodę imienia Hermanna Hessego. I choć sam Schami uzyskał w międzyczasie wykształcenie i obywatelstwo niemieckie, to nie poczuwa się on zbytnio do niemieckiej tożsamości, na każdym kroku podkreślając swoją syryjskość. Sam siebie nazywa „najbardziej znanym syryjskim pisarzem świata” i choć zdarzało mu się też nazywać Niemcy swoim domem, to do dziś dzieli niemieckie społeczeństwo na „gości” i „gospodarzy”, zaznaczając między nimi wyraźną linię podziału. Syryjczykiem pozostanie aż do końca i to tęsknota za Syrią powraca w jego dziełach.
Ta syryjskość podkreślana jest również przez jego prozę, której akcja skupia się nie na Berlinie czy Heidelbergu, lecz na Damaszku. Pseudonim artystyczny, który przybrał Schami (naprawdę nazywa się Suheil Fadel) oznacza w jego ojczystym języku właśnie „przyjaciela Damaszku”, a on sam deklaruje, że zamierza powrócić do rodzinnego miasta, gdy tylko w Syrii zapanuje demokratyczny, przyjazny ludziom reżim. Nic więc dziwnego, że z kart powieści wyziera tęsknota za utraconym domem. Domem, którego współczesnego oblicza Schami tak naprawdę już nie zna. Damaszek jego dzieciństwa był zupełnie innym miejscem, niż ten współczesny inaczej wyglądał, inaczej pachniał, inaczej oddychał Nawet ten jeszcze sprzed wojny. Dziś, po trwającej siedem lat wojnie domowej, Damaszek ledwo zipie. Być może dlatego właśnie Schami swoją opowieść osadza jeszcze przed wybuchem Arabskiej Wiosny (i następującej po niej wojnie domowej) chce opowiedzieć nam o miejscu, które żyje, o ludziach, którzy nim żyją, nie zaś o kupie gruzów i stosach ciał.
Damaszek jest miejscem wydarzeń, ale także głównym bohaterem nieożywionym Sofii albo początku wszystkich historii. To miasto jest centrum, jest kompletnym światem. Ludzie, na kartach powieści są nie tylko jednostkami, ale również drobinkami większej całości, powiązanymi z miastem i historią, powiązanymi ze sobą nawzajem. Podglądamy ich w momentach szczęścia i bólu, ciszy i chaosu, zaglądamy im w serca i w przeszłość. Przed oczami czytelnika rozgrywają się skomplikowane, splecione w uścisku na przestrzeni lat losy Aidy, Karima oraz tytułowej Sofii, z którą Karim ma syna Salmana. Ten, oskarżony o morderstwo, zostaje zmuszony, by uciekać z kraju, a wszystko to w przededniu Arabskiej Wiosny. Miłość, rozpacz, tęsknota Wszystkie te uczucia buzują między słowami prozy Schamiego.
„Sofia albo początek wszystkich historii” to poetycka powieść pełna znaczeń i labiryntów. Pomiędzy kolejne wątki wplecione są tu pytania o tożsamość, o to, czym różni się „obce” od „swojego”, o miłość, o to, co tak naprawdę napędza nasze działania. Gdzieś w tle jawi się tu także wątek nieustających, nakładających się na siebie rewolucji, które tak jak ta francuska, tak jak każda kolejna ostatecznie pożerają własne dzieci, przygotowując podłoże pod jeszcze jedną, kolejną, następną. Schami rozumie polityczną głębię tworzącą tło jego utworu, ale decyduje się skupić na ludziach, na ich związkach i tym wszystkim, co nazywamy „kondycją ludzką”. To proza subtelna i wyważona, napisana z precyzją, w której autor nie śpieszy się, konstruuje postacie i ich losy z pietyzmem, którego dzisiaj raczej nie doświadczamy zbyt często.
Mimo, iż dom Schamiego już nie istnieje, nie skupia się on na swoim smutku – zamiast tonąć w rozpaczy odnajduje on coś innego. Odnajduje on sposób, który pozwala mu wrócić do miasta za którym tak bardzo tęskni. I zabrać nas ze sobą.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Oficyną Literacką Noir Sur Blanc. <3
**Zapraszam na recenzję i na konkurs! (wieczorem)
Słyszałam już gdzieś to nazwisko:) Opis bardzo zachęcający, lubię takie oniryczne opowieści skupione w okół jakiegoś miejsca:)