Powieść babska, historyczna, z humorem i tajemnicą – pozwól Weronice Wierzchowskiej przenieść się do Warszawy końca XIX wieku i uwieść opowieścią o „Telefonistce z ulicy Próżnej”.
TELEFONISTKA Z ULICY PRÓŻNEJ
„Pan Rozwadowski, dyrektor Stacji Głównej Telefonów na Nowopróżnej, kilka razy powtarzał Hani, że ma urodę doskonale telefoniczną.”
Warszawa, rok 1899, świat stoi u progu tych największych zmian. Dwudziestotrzyletnia Hanka Kabała należy do tych nieoczywistych zjawisk swojej epoki – jest kobietą pracującą. Ba, Hanka utrzymuje się sama i sama również wynajmuje mieszkanie, wyprzedzając jak nic wiele koleżanek wokół niej. Pracuje w nowoczesnej Stacji Głównej Telefonów, odbiera i przekazuje kolejne połączenia – to ważne i prestiżowe zajęcie, wymagające umiejętności i… dyskrecji. Z tą dyskrecją jednak Hance jest trochę nie po drodze, bo pewnego dnia łamie wszelkie reguły i podsłuchuje nocną rozmowę. Nie zdaje sobie sprawy, że właśnie została wciągnięta w tajemniczą, kryminalną intrygę.
NIEŁATWE ŻYCIE KOBIETY
Życie kobiet u schyłku XIX wieku drastycznie odbiegało od tego, czym jest życie kobiet dzisiaj, tu i teraz. Kobieta pod dwudziestce, jak nasza bohaterka, była już niemal starą panną, bez perspektyw na kawalera wartego uwagi. Nie mówiąc o pannie, która również jak nasza bohaterka pragnęła samodzielności, niezależności, równouprawnienia. Nie w tamtych czasach! Jeszcze nie! Warto pamiętać bowiem, że niezależność finansowa kobiety w tamtej epoce była po prostu w złym tonie. Kobiecie nie wypadało obnosić się z pracą, ba, powinna była się raczej podejmowania pracy zarobkowej wstydzić, najlepiej nie wspominać. Oznaczało to przecież, że nie tylko nie ma mężczyzny u swojego boku, ale niebywale próbuje sama podejmować się tych męskich ról i przejmować równie męskie obowiązki. Postępujące ruchy sufrażystek próbowały odmienić i obalić ten krzywdzący stereotyp kobiecości uzależnionej, jednak była to wciąż praca u podstaw, prowadząca również do wykluczenia w swoim własnym środowisku.
W Weroniki Wierzchowskiej bohaterki działają grupowo, wspólnie próbując przebić szklany sufit narzucony przez nieco zakurzoną już obyczajowość, która nijak nie pasowała do tej nowej epoki, której świeżość obiecywała wyzwolenie, nie tylko z ciasnoty gorsetów. W „Telefonistce z ulicy Próżnej” podsłuchamy flirty te niewinne i jak najbardziej winne, podejrzymy seksualne babskie podboje i przebiegniemy się ulicami ówczesnej Warszawy. Poznamy nowinki technologiczne, poznamy obyczajowe konwenanse i zanurzymy się w smakowitą tajemnicę. Warto pamiętać jednak, że przed czytelnikiem portret miasta podkoloryzowany na potrzeby fabularnej intrygi, podciągnięty pędzlem wyobraźni autorki, bywa boleśnie realistyczny, ale też zaskakujący w wielu aspektach.
Już w „Służącej” Weronika Wierzchowska ujęła mnie swoją umiejętnością obrazowania epoki w taki sposób, że czytelnik od raz przenosi się w tamten jakże odległy świat. Wtedy na daleką Syberię, teraz, w „Telefonistce z ulicy Próżnej” na znajome ulice Warszawy spowite mgłą sekretów, narkotycznych oparów i szeptanych po nocach spisków. Całość podrasowana jest błyskotliwym humorem, ciętymi dialogami, a wisienką na torcie jest tu sama postać Hanki, która wyprzedza swoją epokę i trafia prosto do serca czytelnika. Z początku może się wydawać, że to opowieść niespieszna, szybko jednak przekonacie się, że jak Weronika Wierzchowska rozpędzi fabułę, jak podkręci intrygi i akcję, to ani się obejrzycie, a przyjdzie czas na porywający finał. Pozwólcie autorce przenieść się na dawne ulice Warszawy i uwieść smakowitą tajemnicą.
Jest ciekawie, niebanalnie, z humorem – „Telefonistka z ulicy Próżnej” to jedna z tych lektur z historią w tle, które pozwolą uciec od szarej, jesiennej rzeczywistości.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Szara Godzina.
**Zapraszam na film i na KONKURS.