„Szklany dom” Eve Chase – recenzja

Nie ma lepszych sposobów na początek jesieni jak nastrojowa opowieść o rodzinnych tajemnicach i… zbrodni – „Szklany dom” Eve Chase.

W CIEMNYM, MROCZNYM LESIE

Upalne lato 1971 roku, posiadłość Foxcote Manor, posesja rodziny Harringtonów w Forest of Dean, Wielka Brytania. Do posiadłości zjeżdżają Jeannie Harrington z dziećmi – Teddym i Herą – oraz ich nianią zwaną Dużą Ritą. Rodzina naznaczona jest tragicznym wydarzeniami. Najpierw Jeannie straciła wyczekiwane dzieciątko, wyczekiwaną dziewczynkę, pogrążyła się w rozpaczy. Rok później w Londynie spłonął ich rodzinny dom. Głowa rodziny, mąż Jeannie, ojciec jej dzieci wysłał wszystkich w serce lasu, by tam wyczekali remont, by tam nabrali sił. Jednak w tym ciemnym, dziwnym lesie wydarzy się coś nieoczekiwanego. Coś, co naznaczy wszystkich w posiadłości na kolejne lata.

FENOMENALNY NASTRÓJ

Podobnych powieści może być wiele. Ba, to oczywiste, że podobnych powieści, w której rodziny skrywają swoje skrzętnie zakopane tajemnice są dziesiątki, a nawet setki. Sztuką jest, by przyciągnąć czytelnika do siebie, zaskoczyć go, omamić opowieścią. Eve Chase robi to już od pierwszej strony. Nie wiem, może to cytat z mojej ulubionej powieści Virginii Woolf, który prowadzi „Szklany dom”? Może to fikcyjna notka z gazety zapowiadająca zwłoki, które zostaną odnalezione w lesie? Może to główna bohaterka – tak charakterystyczna, tak nietypowa, oddana swojej pracy i rodzinie, tajemnicza jednocześnie? Może to jej niesamowite hobby – budowanie wiwarium, miniaturowych zamkniętych zielonych światów pod szkłem? A może to wszystko naraz, co sprawia, że nastrój powieści zdaje się być opresyjny, duszący, klaustrofobiczny? W tym sierpniowym upale 1971 roku wszystko może się wydarzyć, a napięcie i ciśnienie rosną od pierwszych chwil.

To również może być las. Las zwany Forest of Dean, jeden z tych starych, angielskich zielonych lasów, w których nigdy nie wiadomo, czy za drzewem nie krąży jakiś pustelnik, czy nie przytrafi się jakaś zbłąkana myśliwska kula, a może… porzucone dziecko? Pod piórem Eve Chase „Las wygląda, jakby miała pożreć ich żywcem” – to pierwsze zdanie, to pierwsza myśl jednej z naszych głównych bohaterek, to zapowiedź wszystkiego, co dopiero nadejdzie. Drzewa nie dają tu tlenu, ale go odbierają. Dom jest osaczony zielenią, roślinnością, która go oblepia i rozbudza wrażenie, że zza wrót posiadłości nigdy nie było i nie ma ucieczki. I okoliczni mieszkańcy, nieco ekscentryczni, zadający zbyt wiele pytań, na które znają przecież odpowiedzi.

„Szklany dom” ma w sobie wszystko to, co mnie zachwyca, hipnotyzuje, wszystko to, co tak lubię w podobnych historiach. Eve Chase pisze z lekkością, z pomysłem, z dbałością o styl i o detale. Każda nić fabularna ma swój cel, dokądś prowadzi, pozwala penetrować wątki, których rozwiązanie odnajdziemy dopiero na koniec. Czyta się z radością, z zachłannością, tak jak powinno się czytać dobrze opowiedziane historie. Na pierwszy dzień jesieni i na wszystkie kolejne, które nadchodzą – lektura idealna.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Kobiece.

Komentarz do: “„Szklany dom” Eve Chase – recenzja

Dodaj komentarz: