Moi Drodzy! Moi Kochani!
Nadciągają czwarte urodziny Wielkiego Buka! CZWARTE URODZINY! <3
To już CZTERY lata razem! Cztery lata szalonego blogowania, dwa lata vlogowania, czyli za nami moc przepysznej literackiej zabawy! W tym czasie pojawiło się na blogu 720 wpisów, odwiedziło mnie 500 000 czytelników, a na kanale dołączyło do mnie 7 500 subskrybentów, a filmiki obejrzano 680 000 razy! Wielki Buk został nawet LITERACKIM BLOGIEM ROKU! <3
A wszystko zaczęło się od impulsu, potrzeby pisania i od pierwszego wpisu o samej idei Wielkiego Buka (TUTAJ) oraz pierwszego wpisu recenzenckiego o „Hobbicie” J.R.R. Tolkiena (TUTAJ). Kiedy wracam do tego tekstu, to mimo jego niedociągnięć, mimo pewnej uroczej naiwności – jestem z niego dumna, bo to był pierwszy krok w prawdziwą książkową przygodę.
Podsumujmy te cztery niesamowite lata:
Cztery lata obłąkanego zaczytania, literackich obsesji mniejszych i większych, zachwytów i oburzeń, czyli buków genialnych, niemal WIELKICH, i tych lekko średnich, a nawet padlina od czasu do czasu też się trafiła.
Cztery lata ciężkiej pracy – Wielki Buk to już nie tylko hobby, nie tylko dorywcze popisywanie i podczytywane, ale nieporównywalnie satysfakcjonująca, zachwycająca pasja, która wciąż przynosi mi coraz to nowe wyzwania.
Cztery lata poznawania książkowej blogosfery i vlogosfery, nawiązywania niezwykłych znajomości z wyjątkowymi ludźmi ze świata wydawniczego i literackiego.
Ale… jak co roku, jak zawsze i jak zwykle powtarzać to będę w nieskończoność:
Wielki Buk to jesteście przede wszystkim WY! <3 Dziękuję Wam z całego zaczytanego serca, bo to dzięki Wam mam niegasnącą motywację do przekopywania się przez setki książkowych tytułów rocznie, do pisania, do nagrywania, do dzielenia się moją miłością i pasją. Pewnie dobrze już wiecie, jak cieszy mnie każdy Wasz komentarz, przemiłe słowo, a nawet krytyczna uwaga – za to, że jesteście nieustające DZIĘKUJĘ! <3
Tak, to były CZTERY lata absolutnego SZALEŃSTWA!
A jak szaleństwo, to…
SZALONY URODZINOWY KONKURS WIELKIEGO BUKA!
Kolejny raz, z zaprzyjaźnionymi wydawnictwami i księgarniami, przygotowałam dla Was moc wspaniałości do wygrania!
W tym roku mam dla Was 5 GARGANTUICZNIE GRUBAŚNYCH ZESTAWÓW wypchanych po brzegi książkami! 3 główne zestawy nagród (na 3 miejsca podium) zawierać będą 33 książki + 1 niespodziankowy ebook! 2 mniejsze zestawy (nagrody pocieszenia) po 7 i 8 książek. Same cudeńka!
Zobaczcie sami!
ZESTAW 1:
- „Porwana Pieśniarka” Danielle L. Jensen od Wydawnictwa Galeria Książki;
- „Magonia” Maria Dahvana Headley od Wydawnictwa Galeria Książki;
- „Dziewczyna z sąsiedztwa” Jack Ketchum od Wydawnictwa Papierowy Księżyc;
- „Stacja Jedenaście” Emily St. John Mandel od Wydawnictwa Papierowy Księżyc;
- „Magiczne lata” Robert McCammon od Wydawnictwa Papierowy Księżyc;
- „Pobojowisko” Michael Crummey od Wydawnictwa Wiatr od Morza;
- „Zjawa” Michael Punke od Wydawnictwa Sonia Draga;
- „Dziewczyny” Emma Cline od Wydawnictwa Sonia Draga;
- „Muzyka żab” Emma Donaghue od Wydawnictwa Sonia Draga;
- „Milczenie owiec” Thomas Harris od Wydawnictwa Albatros;
- „Rebeka” Daphne du Maurier od Wydawnictwa Albatros;
- „Miasto” Dean Koontz od Wydawnictwa Albatros;
- „Nieznajomy” Harlan Coben od Wydawnictwa Albatros;
- „Wyznania gejszy” Arthur Golden od Wydawnictwa Albatros;
- „Nasz las i jego mieszkańcy” Bohdan Dyakowski od Wydawnictwa Zysk i S-ka;
- „Oby cię matka urodziła” Vedrana Rudan od Wydawnictwa Drzewo Babel;
- „W tych ramionach” Camille Laurens od Wydawnictwa Drzewo Babel;
- „Vernon Subutex” Virginie Despentes od Wydawnictwa Otwarte;
- „Obce dziecko” Rachel Abbott od Wydawnictwa Filia Mroczna Strona;
- „Bóg pośród ruin” Kate Atkinson od Wydawnictwa Czarna Owca;
- „Lucynka, Macoszka i ja” Martin Reiner od Wydawnictwa Stara Szkoła;
- „Nie prosiliśmy o skrzydła” Vanessa Diffenbaugh od Wydawnictwa Świat Książki;
- „Jak przestałem kochać design” Marcin Wicha od Wydawnictwa Karakter;
- „Prawo Mojżesza” Amy Harmon od Wydawnictwa Helion;
- „Czarny kwiat” Kim Young-ha od Wydawnictwa Kwiaty Orientu;
- „Biała Rika” Magdalena Parys od Księgarni Internetowej Czytam.pl;
- „Czarny Wygon T.1” Stefan Darda od Wydawnictwa Videograf;
- „Współczesna bogini” Roxana Bowgen od Wydawnictwa Kobiece;
- „Złota godzina” Sara Donati od Wydawnictwa Kobiece;
- „Sympatyk” Viet Tangh Nguyen od Wydawnictwa MUZA;
- „Terror” Dan Simmons od Wydawnictwa Vesper (niewidoczne na zdjęciu, ale powinny pojawić się paczce);
- „Dracula” Bram Stoker od Wydawnictwa Vesper (niewidoczne na zdjęciu, ale powinny pojawić się paczce);
- Ebook-niespodzianka od Księgarni Internetowej WOBLINK.
ZESTAW 2:
- „Porwana Pieśniarka” Danielle L. Jensen od Wydawnictwa Galeria Książki;
- „Magonia” Maria Dahvana Headley od Wydawnictwa Galeria Książki;
- „Dziewczyna z sąsiedztwa” Jack Ketchum od Wydawnictwa Papierowy Księżyc;
- „Stacja Jedenaście” Emily St. John Mandel od Wydawnictwa Papierowy Księżyc;
- „Magiczne lata” Robert McCammon od Wydawnictwa Papierowy Księżyc;
- „Pobojowisko” Michael Crummey od Wydawnictwa Wiatr od Morza;
- „Zjawa” Michael Punke od Wydawnictwa Sonia Draga;
- „Dziewczyny” Emma Cline od Wydawnictwa Sonia Draga;
- „Muzyka żab” Emma Donaghue od Wydawnictwa Sonia Draga;
- „Milczenie owiec” Thomas Harris od Wydawnictwa Albatros;
- „Rebeka” Daphne du Maurier od Wydawnictwa Albatros;
- „Miasto” Dean Koontz od Wydawnictwa Albatros;
- „Nieznajomy” Harlan Coben od Wydawnictwa Albatros;
- „Wyznania gejszy” Arthur Golden od Wydawnictwa Albatros;
- „Nasz las i jego mieszkańcy” Bohdan Dyakowski od Wydawnictwa Zysk i S-ka;
- „Przepisy na miłość i zbrodnię” Sally Andrew od Wydawnictwa Otwarte;
- „Zabij mnie znów” Rachel Abbot od Wydawnictwa FILIA Mroczna Strona;
- „Morderstwa i woń migdałów” Camilla Lackberg od Wydawnictwa Czarna Owca;
- „Ostatnia Arystokratka” i „Arystokratka w ukropie” Evzen Boček od Wydawnictwa Stara Szkoła;
- „Kostuszka” Carla Mori od Wydawnictwa Videograf;
- „Oby cię matka urodziła” Vedrana Rudan od Wydawnictwa Drzewo Babel;
- „W tych ramionach” Camille Laurens od Wydawnictwa Drzewo Babel;
- „Góra Tajget” Anna Dziewit-Meller od Księgarni Czytam.pl;
- „Afgańska perła” & „Kiedy księżyc jest nisko” Nadia Hashimi od Wydawnictwa Kobiece;
- „Lodowata pustka” Brian Freeman od Wydawnictwa Świat Książki;
- „Wróżba” Agnety Pleijel od Wydawnictwa Karakter;
- „Prawo Mojżesza” Amy Harmon od Wydawnictwa Helion;
- „Czarny kwiat” Kim Young-ha od Wydawnictwa Kwiaty Orientu;
- „Sympatyk” Viet Tangh Nguyen od Wydawnictwa MUZA;
- „Terror” Dan Simmons od Wydawnictwa Vesper (niewidoczne na zdjęciu, ale powinny pojawić się paczce);
- „Dracula” Bram Stoker od Wydawnictwa Vesper (niewidoczne na zdjęciu, ale powinny pojawić się paczce);
- Ebook-niespodzianka od Księgarni Internetowej WOBLINK.
ZESTAW 3:
- „Porwana Pieśniarka” Danielle L. Jensen od Wydawnictwa Galeria Książki;
- „Magonia” Maria Dahvana Headley od Wydawnictwa Galeria Książki;
- „Dziewczyna z sąsiedztwa” Jack Ketchum od Wydawnictwa Papierowy Księżyc;
- „Stacja Jedenaście” Emily St. John Mandel od Wydawnictwa Papierowy Księżyc;
- „Magiczne lata” Robert McCammon od Wydawnictwa Papierowy Księżyc;
- „Pobojowisko” Michael Crummey od Wydawnictwa Wiatr od Morza;
- „Zjawa” Michael Punke od Wydawnictwa Sonia Draga;
- „Dziewczyny” Emma Cline od Wydawnictwa Sonia Draga;
- „Muzyka żab” Emma Donaghue od Wydawnictwa Sonia Draga;
- „Milczenie owiec” Thomas Harris od Wydawnictwa Albatros;
- „Rebeka” Daphne du Maurier od Wydawnictwa Albatros;
- „Miasto” Dean Koontz od Wydawnictwa Albatros;
- „Nieznajomy” Harlan Coben od Wydawnictwa Albatros;
- „Wyznania gejszy” Arthur Golden od Wydawnictwa Albatros;
- „Nasz las i jego mieszkańcy” Bohdan Dyakowski od Wydawnictwa Zysk i S-ka;
- „Dziecko piasku” Tahar Ben Jelloun od Wydawnictwa Karakter;
- „Oby cię matka urodziła” Vedrana Rudan od Wydawnictwa Drzewo Babel;
- „W tych ramionach” Camille Laurens od Wydawnictwa Drzewo Babel;
- „Słowik” Kristin Hannah od Wydawnictwa Świat Książki;
- „Prawo Mojżesza” Amy Harmon od Wydawnictwa Helion;
- „Czarny kwiat” Kim Young-ha od Wydawnictwa Kwiaty Orientu;
- „Ryżowy podarunek” Francisco Azevede od Wydawnictwa Kobiece;
- „Dziedzictwo Orchana” Aline Ohanesian od Wydawnictwa Kobiece;
- „Fobos” Victor Dixen od Wydawnictwa Otwarte;
- „Behawiorysta” Remigiusz Mróz od Wydawnictwa FILIA Mroczna Strona;
- „Wdowa” Fiona Barton od Wydawnictwa Czarna Owca;
- „Ekożona” Michal Viewegh od Wydawnictwa Stara Szkoła;
- „Ganbare! Warsztaty umierania” Katarzyna Boni od Księgarni Czytam.pl;
- „Czarny Wygon T.2” Stefan Darda od Wydawnictwa Videograf;
- „Sympatyk” Viet Tangh Nguyen od Wydawnictwa MUZA;
- „Terror” Dan Simmons od Wydawnictwa Vesper (niewidoczne na zdjęciu, ale powinny pojawić się paczce);
- „Dracula” Bram Stoker od Wydawnictwa Vesper (niewidoczne na zdjęciu, ale powinny pojawić się paczce);
- Ebook-niespodzianka od Księgarni Internetowej WOBLINK.
ZESTAW 4:
- „Milczenie owiec” Thomas Harris od Wydawnictwa Albatros;
- „Rebeka” Daphne du Maurier od Wydawnictwa Albatros;
- „Miasto” Dean Koontz od Wydawnictwa Albatros;
- „Nieznajomy” Harlan Coben od Wydawnictwa Albatros;
- „Wyznania gejszy” Arthur Golden od Wydawnictwa Albatros;
- Trylogia „Królowe przeklęci” Maurice Druon od Wydawnictwa Otwarte;
ZESTAW 5:
- „Rebeka” Daphne du Maurier od Wydawnictwa Albatros;
- „Miasto” Dean Koontz od Wydawnictwa Albatros;
- „Nieznajomy” Harlan Coben od Wydawnictwa Albatros;
- „Wyznania gejszy” Arthur Golden od Wydawnictwa Albatros;
- „Czarny kwiat” Kim Young-ha od Wydawnictwa Kwiaty Orientu;
- „Nasz las i jego mieszkańcy” Bohdan Dyakowski od Wydawnictwa Zysk i S-ka;
Sponsorzy nagród <3
A teraz to, co najważniejsze, czyli
PYTANIE KONKURSOWE!
Napisz kilka słów o Wielkim Buku. Forma jest dowolna: recenzja, piosenka, wierszyk, list, kilka słów o konkretnej serii, opowieść o odkryciu Wielkiego Buka, co tylko Wam wyobraźnia podpowie, a z Wielkim Bukiem jest związane. Odpowiedzi wpisujcie w komentarzu pod tekstem lub filmikiem.
JURY KONKURSOWE: Kuba, czyli mój Ukochany, moi Rodzice, moja przyjaciółka Kasia & ja.
REGULAMIN:
- Organizator: Olga Kowalska z Wielkiego Buka.
- Konkurs trwa: Od środy 23 listopada 2016 do soboty 26 listopada 2016 do godz. 23:59.
- Zwycięzcy: Najciekawszą, najsympatyczniejszą, najfajniejszą, najbardziej intrygującą, naj naj odpowiedź wybiera jury konkursowe (skład powyżej).
- Wyniki: Ogłoszenie wyników (5 zwycięzców dla 5 zestawów) odbędzie się w niedzielę 27 listopada.
- Nagroda: 1 z 5 zestawów książek zaprezentowanych na zdjęciu – 1 zestaw dla 1 zwycięzcy.
- Uczestnikiem konkursu zostaje osoba udzielająca odpowiedzi na pytanie konkursowe, w formie pisemnej, w komentarzach pod tekstem bądź filmikiem.
- Koszt nadania nagród ponosi organizator. Nagrody nie są wysyłane poza granice Rzeczypospolitej Polskiej. Termin zgłaszania się po nagrodę to 15 grudnia 2016, po którym to terminie zwycięzca automatycznie zrzeka się nagrody w przypadku niepodania swoich danych do wysyłki.
- Przystępując do konkursu, akceptujecie jego regulamin i wyrażacie zgodę na przetwarzanie danych osobowych.
POWODZENIA I CUDNEJ ZABAWY! <3
Bo warto czytać.
O.
A na kanale czeka na Was filmik, w którym po kolei pokazuję wszystkie książki, biorące udział w konkursie.
Dlaczego odwiedzam „Wielkiego Buka”?
Powodów jest wiele – większość z nich – bardzo oczywistych: ciekawość, głód informacji, pewnego rodzaju (bardzo miłe) przyzwyczajenie oraz czysta radość ze spotkania z osobą, którą się ceni i podziwia – kogoś z pasją i łatwością przelewania myśli na … klawiaturę – profesjonalnie – ale ‘bez zadęcia’, przemyślane – ale ‘z polotem’.
Inne powody – nie mniej ważne – są bardziej osobiste…
Wielki Buk ma bowiem wszystko to, czego od niego oczekuję – powinien mnie: informować, intrygować, zachęcać oraz być SZTUKĄ SAMĄ W SOBIE – i tak jest!
Muszę też/chcę podkreślić inny –przyciągający mnie bardzo walor bloga: czuje się w nim jak chciany, oczekiwany gość w przyjaznym miejscu; miejscu, z jednej strony już oswojonym, zaprzyjaźnionym i rozpoznanym – z drugiej jednak – stale zaskakującym, odkrywanym na nowo – nie pozwalającym na nudę i zmuszającym do myślenia!
Do kolejnych wizyt zachęca nieoczywisty klucz doboru lektury, nie rzadko odkrywcza perspektywa ujęcia omawianych treści, inteligentny, ale nie-przegadany, a wyważony sposób opisu oraz przyjazny ton, który nie narzuca wyborów, nie ocenia czytelnika – a zachęca do dyskusji.
To zupełnie tak, jak z moimi ulubionymi książkami; lubię, gdy ujawniający swoje emocje, myśli i uczucia autor zaprasza mnie do wspólnej podróży w nieznane, gdyż sam nie jest w stanie wraz z napisaniem pierwszego zdania książki przewidzieć, jaki będzie jego kolejny rozdział i koniec …
Zbyt rzadko w dzisiejszych dyskusjach można usłyszeć: „nie wiem”, „zastanawiam się”, „nie jestem pewien” przeciwnie – większość ma gotowe recepty i gotowe werdykty; wypowiadają się ex cathedra, twierdzą, upierają się przy swoim, monologują… Jak powiedział Ryszard Kapuściński: „ Mało pytających. Dużo wszystkowiedzących”. Ale na szczęście nie można powiedzieć tego w tym przypadku! Przynajmniej ja – między wierszami kolejnych recenzji odnajduję – obok wiedzy, zmysłu obserwacji, wrażliwości – także potrzebę nawiązywania kontaktu z ludźmi, słuchania, otwartości na to, co inne, zwykłą/niezwykłą ciekawość drugiego człowieka.
I za to dziękuję, podziwiam i szanuję (co chętnie powtórzę!)
=================
A na następne dni, tygodnie, lata życzę:
mocy szczególnych prezentów, którymi można cieszyć się przez cały następny rok i jeszcze dłużej: pełnych ciepła i mądrości słów oraz wzruszających gestów – czyli takich, które pozostają w nas na dłużej, skłaniając do przemyśleń i dyskusji oraz pięknych obrazów i DŹWIĘKÓW, które intrygują, inspirują i uwodzą.
Ale też: konsekwencji w rozwijaniu talentów,
odkrywaniu nowych pasji, niegasnącego źródła inspiracji, wrażeń,
emocji oraz radości z dzielenia się tym z innymi 🙂 !
„Na Buka”
Gościu, siądź pod nowym wpisem, a odpocznij sobie!
Nie dojdzie cię tu nuda, przyrzekam ja tobie,
Choć kac książkowy gryzie Twe sumienie,
Ściągnie ci Olga z głowy najmroczniejsze cienie.
Tu zawżdy same perły stale prezentuje,
Tu konkursy, tu recenzje wdzięcznie nam funduje.
Co dzień z entuzjazmu jej niekłamanego,
Biorą wszyscy moc życia niebylejakiego.
A swym cichym szeptem sprawić umie snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki relaks przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzi, lecz ją net tak kładzie,
Jako szczep najpłodniejszy w BookTubowym sadzie.
Dziękuję Ci, Olga – dzięki Tobie po długim kacu książkowym znów mam problem KIEDY, a nie CO czytać 🙂 Dziękuję szczególnie za Małeckiego, „Sońkę” i „Fatum i Furię”.
Z okazji urodzin życzę Ci nieustającej radości z odkrywania nowych inspirujących lektur oraz spełnienia marzeń o Wielkim Buku!
PRZYPOWIEŚĆ O WIELKIM BUKU
Spojrzał raz jeszcze na swe dzieło i zamyślił się. Niby wszystko było tak, jak zaplanował, a jednak czegoś tu zdecydowanie brakowało. Nie mógł udać się na upragniony odpoczynek, dopóki świat pozostawał tak bardzo niepełny.
Wiedział, że na ten moment jest tu wszystko, czego potrzeba, lecz wiedział też, że nie zawsze będzie tu trwało TERAZ. Jeszcze chwilę temu królowało dzisiejsze WCZORAJ, więc za kilka obrotów władzę obejmie niezbadane JUTRO, rządne nowych rozwiązań i niebywałych wynalazków…
Zamknął oczy i ujrzał spowite w barwną mgłę dni, które dopiero mają nadejść. Mgła, choć utkana z blasku świateł miliona ekranów, sprawiła, że świat poszarzał i wyblakł. Ujrzał tam też ludzi – swoje ukochane istoty.
Nie byli jednak tacy, jakich pragnął zobaczyć.
Smutni, zabiegani, zgarbieni i wpatrzeni w ukochane ekrany. Zobaczył pomnik, nie ku jego chwale, lecz hołdujący wynalezieniu INTERNETU.
Wiedział, że będą to mroczne czasy dla świata, który stworzył. Potrzebował światła tam, w dalekiej przyszłości, by rozświetlić mrok nowych technologii. Zastanawiał się, co da choć trochę ciepła i koloru nowemu, wypranemu z emocji światu.
I znalazł rozwiązanie.
Wiedział, że tylko największe poświęcenie da zamierzony efekt. Wyrwał więc ze swej ulubionej księgi kawałek białej kartki i napisał na niej czarnym, jak bezgwiezdna noc tuszem dwa słowa:
WIELKI BUK,
a następnie zawinął w ten papier jedno, maleńki ziarenko.
Kiedyś, pomyślał, znajdzie się dwójka, która je zasieje, będzie pielęgnować i otoczy miłością, a ono wykiełkuje i przeobrazi się w NIĄ. Na pamiątkę tuszu i kartki, będzie tworzyła w czerni i bieli, a barwy te staną się tęczą dla tysięcy. Szelest przekręcanych kartek będzie JEJ hymnem i nawrócą się ci, którzy błądzili.
Uśmiechnął się, bo zrozumiał, że zamiast małej lampki, dał przyszłości Wielką latarnię, która pokona mrok i mgłę złego świata. Teraz mógł wreszcie odpocząć, bo JUTRO było w dobrych rękach.
Siódmego dnia Bóg stworzył OLGĘ i JEJ WIELKIEGO BUKA.
Baśń o Wielkim Buku
Od dawien dawna, jak świat długi i szeroki, wielu śmiałków poszukuje Skarbu. Nie jest to jedna skrzynia złota, sznur drogocennych pereł, księżniczka w wieży ani nawet eliksir młodości. Skarbem tym są słowa. Słowa szczególne, tajemnicze mające wielka moc. Nie wiadomo jednak przez kogo spisane, na czym ani w jakim języku. Ten zbiór słów zwany jest Wielkim Bukiem. W dzisiejszym świecie zdominowanym przez lakoniczne treści, emotikony i migające piksele, niewielu jest śmiałków, którzy wciąż szukają. Niewielu… jednak o ich obecności nie należy zapominać. Pośród nich jest postać szczegolna- Olga. Dziewczyna, która zaczytanie ma we krwi. Swoją wiedzą i doświadczeniem z podróży przez świat książek, dzieli się ze wszystkimi zainteresowanymi. Grono jej odbiorców stałe się powiększa. Tym samym przybywa poszukiwaczy Wielkiego Buka. W tak licznym gronie i z takim przewodnikiem, niezaprzeczalnie niedługo świat książek zostanie zupełnie oswojony, a zaczytanie obejmie całą społeczność. Możliwe także, iż odnaleziony zostanie sam Wielki Buk. W świecie książek bowiem nic nie jest niemożliwe…
miłego oglądania 🙂
https://goo.gl/photos/MMvAqE1yjZs6nLaD9
Kochana! GRATULACJE! <3 Zostałaś wyróżniona w Szalonym Konkursie! 😀
Szczegóły w filmiku: https://youtu.be/hAE2qQVDXR0
Wielki Buku, dziękuję Ci za wspaniałą pracę na YouTube, blogu i Facebooku.
Gdy tylko ukazują się książki nowe, szykujesz w pocie czoła recenzje odlotowe.
Od stronic pełnych słońca, aż po Lovecrafta macki,
z pasją ukazujesz nam magiczny świat literacki.
Dzięki Tobie mnóstwo książek przeczytałam…
Raz się śmiałam, a czasem płakałam.
Jestem wdzięczna za wszystkie emocje i podróże w nieznane.
Za uginające się regały i noce nieprzespane.
Za stosiki książek przy moim łóżku oraz historie, które na zawsze pozostaną w moim serduszku ♥
Wszystkiego co najlepsze Olgo! Bardzo się cieszę,że pojawiają się osoby takie jak Ty. Oglądanie tego z jakim zaangażowaniem opowiadasz o swojej pasji oraz jak dzielisz się miłością do czytania to czysta przyjemność. To wspaniałe, że potrafisz przekonywać ludzi, że książka może okazać się prawdziwą przygodą, a nie smutnym obowiązkiem ze szkoły. Szczerze podziwiam to co robisz oraz życzę Ci dalszej owocnej pracy i niekończącej się radości z czytania! 🙂
Agnieszka
Poniżej wrzucam link do pracy wykonanej przeze mnie na tę okazję 🙂
(akwarele i cienkopisy)
http://www.fotosik.pl/zdjecie/d2e05a8b912b2a1e
https://photos.google.com/search/_tra_/photo/AF1QipNaqAibwrxkxTK_-CpXQpHzahpPlhIyF0Kn5kVz
Kochana! GRATULACJE! <3 Zostałaś wyróżniona w Szalonym Konkursie! 😀
Szczegóły w filmiku: https://youtu.be/hAE2qQVDXR0
Dałam dwa linki, ponieważ miałam małe problemy z wrzuceniem zdjęcia. Mam nadzieję,że praca doszła, pozdrawiam 🙂
Przy tylu wspaniałych wyznaniach miłości chyba nie mam szans, zwłaszcza, że wpadłam na Wielkiego Buka przez przypadek, kiedy rozpoczynałam przygodę blogową, dlatego powodzenia dla wszystkich!
A co do urodzin, to serdecznie gratuluję i życzę dalszych sukcesów, mam nadzieję, że nadal będzie inspirowała wszystkich czytelników swoją pasją, energią i świetnymi pomysłami 🙂
Sto lat!
Dziś znów wracają te mroczne chwile.
Obrazy z przeszłości, które tak bardzo chciałbym z pamięci wymazać!
Ciemność spowijała każdy gest, ruch, każde słowo.
Pamiętam również tę nadzieję, że następny dzień będzie inny. Lepszy.
Nie był.
Nigdy.
Z dnia na dzień zatracałem się coraz bardziej.
Pogrążałem się w mroku, a w mej głowie pojawiały się coraz bardziej niepokojące myśli.
Starałem się szukać choćby małego promyka prześwitującego przez te ciężkie, ciemne chmury.
Nie byłem w stanie go odnaleźć…
Pewnego dnia trafiłem jednak na coś co odmieniło moje życie, pozwoliło wyjść z tego dołu
To dzięki Tobie Olgo pokochałem książki
A dzięki nim byłem w stanie zapomnieć o swoich problemach, bo tylko zapomnienie wtedy wchodziło w grę
Nie byłem jednak w stanie jeszcze wtedy sobie z nimi całkowicie poradzić
Jednak stopniowo odzyskiwałem siły, a pomagały mi w tym buki.
Dzięki nim przenosiłem się z tej ponurej i strasznej dla mnie wtedy rzeczywistości do świata książkowych przeżyć
Teraz mogę to już powiedzieć, że jestem wolny od tamtych tragicznych chwil.
Są one już tylko wspomnieniem
Jednak nie mogę zapomnieć o Twojej roli w tym wszystkim, wskazałaś mi drogę, pokazałaś piękny świat książek.
Dziękuje Ci za to z całego serca
I życzę Wielkiemu Bukowi sto lat świetności
Za wyprowadzenie mnie za rękę z otchłani ciemności
Oto moja konkursowa propozycja, ale także podziękowania dla Ciebie Olgo i Wielkiego Buka.
Pozdrawiam
Bartłomiej
Drogi Czytelniku, to, co Ci teraz opowiem, wydarzyło się naprawdę. Będę z Tobą szczera, bo wierzę, że mogę obdarować Cię moim zaufaniem. Być może ta historia nie zmieni niczego w Twoim życiu. Wiem jednak, że mnie wysłuchasz. A w świecie, w którym każdy dba tylko o swoje sprawy, samo to w zupełności mi wystarczy.
25. listopada miały miejsce dwa niezwiązane ze sobą, ale równie ważne wydarzenia. W tym jednym dniu mijają 4 lata odkąd moja druga połówka wyznała, że chce być ze mną i od tego czasu mam w swoim życiu osobę, która jest dla mnie oparciem w każdej sytuacji. Ale spokojnie, drogi Czytelniku, nie będę, tak jak większość autorów, rozpisywać się o słodkiej miłości. Bowiem tego samego dnia, tego samego roku, pewna dziewczyna zaczęła walczyć o swoje marzenia. I tym właśnie chcę się z Tobą podzielić.
Każdy z nas ma w życiu inny cel i inną motywację. Ta dziewczyna już od początku wiedziała, czego chce. Głodna nowych doświadczeń literackich postawiła sobie wyzwanie – znaleźć legendarny Wielki Buk, książkę, która poruszy jej duszą, zawładnie ciałem, emocjami i nigdy nie da o sobie zapomnieć. Na każdej drodze, jaką w życiu obierzemy, nie możemy być jednak sami. Dlatego dziewczyna ta postanowiła zaprosić innych do tego, aby byli jej motywacją i podporą. Ona otrzymuje wsparcie i widzi owoce swojej pracy. Oni wdzięczni są za to, że mogą towarzyszyć tak pozytywnej osobie, która, mimo czarno-białej barwy nagrań, wypełnia ich dzień radością i optymizmem.
Myślisz jednak że wszystko jest kolorowe? Muszę Ci powiedzieć, że nie było łatwo. Tak jak każdy, i ona miała chwile zwątpienia. Zdarzało się, że rozważała, czy warto. Czy nie lepiej zająć się innymi sprawami, poświęcić więcej czasu na odpoczynek i nie musieć angażować się w zadania, których wykonanie wydawało się niemożliwe. Bo mimo że kocha to, co robi, często miała wrażenie, że wszystko ją przerasta. I w tych właśnie momentach musiała wykazać się stanowczością. Dziewczyna postanowiła, iż mimo wszelkich ciężkich dni i chwil niemocy, dalej będzie walczyć, bo widzi, że jej praca staje się największą przygodą jej życia.
Ta dziewczyna nie jest gwiazdą Bravo, nie zobaczysz jej w wywiadach telewizyjnych, nie mówią o niej w Wiadomościach. Nie jest powszechnie znana, a gdy w towarzystwie powiesz jej imię, prawdopodobnie rzadko kto będzie wiedział, kim dokładnie jest. Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że ma wierne grono ludzi, którzy z zapałem obserwują każdy jej krok. Ma ludzi, którzy doceniają jej wysiłek, czytają jej teksty i oglądają jej filmiki. Nawet jeżeli temat nie zawsze trafi w gust obserwatorów, to zawsze warto usłyszeć radosne „hej, hej”, bo samo to sprawia, że ma się ochotę na więcej. Dziewczyna ta zawsze znajduje pozytywy, bez względu na to, czy jest zima i pada śnieg, czy jest zimno, czy też świeci słońce. Zawsze „w ten piękny … dzień wita was Olga z Wielkiego Buka” zachęca do tego, aby doceniać każdą chwilę nawet wtedy, gdy pogoda wzbudza w nas depresyjne nastroje.
Nie jest jedyną osobą, która zaraża pasją do czytania. Jest jedną z wielu. I teraz powiem Ci coś o mnie, coś osobistego. Nie myśl tylko, że piszę tak po to, aby wzbudzać sympatię. Nie lubię sztuczności.
Dziewczyna ta jest jedyną osobą, której opinię chowam głęboko w sercu. Kiedy Wielki Buk coś poleca, albo wszem i wobec informuje, że znalazł swojego „Wielkiego Buka”, zwracam na to dużą uwagę i często sięgam po pozycję właśnie z polecenia tej dziewczyny. Jest dorosła, dojrzała, inteligentna i oczytana. Tak tak, ludzie czytają wiele książek, ale gdy ją słucham mam wrażenie, że nie znam nikogo, kto bardziej zna literaturę wartościową, klasyczną, mądrą, kto zna reportaże i zaczytuje się w dobrych powieściach grozy. Skąd to wiem? Kiedy oglądam recenzję książki, którą już czytałam, zawsze dowiem się czegoś nowego. Wielki Buk zwróci mi uwagę na rzeczy, których ja, przez niezbyt wielkie doświadczenie czytelnicze, po prostu nie zauważam. Jestem mu wdzięczna za zwrócenie uwagi na metafory, odniesienia do twórczości nieznanych mi autorów i naukę zauważania głębi w niemalże każdej lekturze. Jestem też wdzięczna za to, że odkąd towarzyszę Wielkiemu Bukowi w jego czytelniczej podróży, znajduję w czytaniu więcej przyjemności i zaczynam zauważać rzeczy, które autorzy chowają dla osób czytających mądrze i ze skupieniem.
Dzielę się tym z Tobą, drogi Czytelniku, po to, abyś zastanowił się nad tym, do czego Ty obecnie dążysz i co robisz w tym kierunku. Zapewne znasz dobrze Wielkiego Buka i jest on dla Ciebie ogromną radością i inspiracją. Ale on ma tej radości jeszcze więcej niż Ty, bo to on właśnie spełnia się w tym, co robi. Nie wiem, czy moja opowieść Cię poruszy albo czy lekceważąco machniesz ręką. Wysłuchałeś mnie. Dziękuję. Teraz Twój ruch.
PS. Sto lat dla Wielkiego Buka, najlepszego bloga literackiego ubiegłego, i, dla mnie, tegoż roku!!
[Raport specjalny]
Misja: Wielki Buk!
Analiza najnowszych badań wykazała, iż samozwańcza Misja o kryptonimie „Wielki Buk” trwa w najlepsze. Drodzy Państwo – Czytelnicy, Widzowie – wszystkie dane wskazują na to, iż nic nie zapowiada jej rychłego końca!
***
Kiedy cztery lata temu Ochotniczka-Pochłaniaczka – Olga K.- wyruszyła na poszukiwanie mitycznego Wielkiego Buka, nikt nie podejrzewał, iż Misja wzbudzi tak wiele emocji, a tymczasem okazuje się (dane z dnia 2016-11-26), że te sięgają zenitu! Poziom zaangażowania – nie tylko Poszukiwaczki, ale również licznych Obserwatorów tej akcji – wciąż wzrasta, na co wpływ ma przede wszystkim przejrzystość raportów, z którymi możecie się Państwo zapoznać w formie pisemnej oraz – od blisko dwóch lat – w postaci treściwych, przyjemnych dla oka i ucha (co ważne!) przekazów wizualnych.
***
Poszukiwaczka zwiedziła już wiele światów: niektóre z nich były nad wyraz gorące, inne mroziły krew w żyłach, część przyprawiła o zawrót głowy, a tylko nieliczne trąciły miałkością (ryzyko wpisane w wyprawę). Po szczegóły odsyłamy zainteresowanych do najnowszych raportów, ale zachęcamy również do przejrzenia „Archiwum Wielkiego Buka” – celem prześledzenia drogi i określenia punktów orientacyjnych na mapie poszukiwań, gdyż rozumiemy, iż pasja, z jaką Poszukiwaczka oddaje się sprawie, jest wysoce zaraźliwa; zalecane dla śmiałków planujących rozpoczęcie badań na własną rękę.
***
Podróżniczka – w czasie swojej dynamicznej wędrówki – utkała bardzo mocną sieć kontaktów z Dostawcami materiału badawczego. Skutków współpracy możecie Państwo doświadczać na bieżąco. W tym miejscu zaznaczamy, iż poza przecieraniem nieznanych szlaków, wypuszczaniem się na niezbadany ląd i odkrywaniem nowych smaków, Raportująca niejednokrotnie wciela się w rolę Poszukiwaczki Pereł, wyciągając je na światło dzienne z czeluści zapomnienia.
***
Z naszych obserwacji wynika, iż Poszukiwaczka wybrane materiały pochłania regularnie i łapczywie, w różnokształtnej przestrzeni, w rozmaitej formie, o każdej porze dnia i nocy (doszły nas słuchy o Bezsennych Środach), jednak sama przyznaje, że kaca nie miewa. Informację przyjmujemy i przekazujemy z ulgą, zapewniając Państwa równocześnie, iż przerw w raportowaniu z działań podjętych w ramach Misji „Wielki Buk” nie przewiduje się.
***
Informujemy ponadto, iż nie jesteśmy w stanie zdementować plotek na temat WielkoBukowej epidemii… Szaleństwo rozprzestrzeniające się wieloma kanałami, skutecznie opanowując kolejnych Widzów i Czytelników, postępuje! Szanowni Państwo, należy mieć na uwadze, iż czteroletnia (udokumentowana) wędrówka po niezliczonej liczbie krain, skutkować może nieodpartą potrzebą zarażania pasją. Wszelkie próby oporu czy zwalczania epidemii, mogą być powodem izolacji z większej, wciąż rosnącej w siłę społeczności, zatem – mając na względzie własne dobro – apelujemy o niewalczenie z pokusą i aktywny udział w proponowanych przez Pochłaniaczkę działaniach. Zapewniamy równocześnie, iż osoby zarażone nie odczują żadnych (poza niewyspaniem i wypiekami na policzkach) skutków ubocznych.
Z poważaniem,
Powołany Naprędce Jednoosobowy Puchaty Zespół do Badań nad Wielkim Bukiem
Kochana! GRATULACJE! <3 Zostałaś nagrodzona w Szalonym Konkursie! 😀
Szczegóły w filmiku: https://youtu.be/hAE2qQVDXR0
Przepięknie dziękuję za wyróżnienie <3 Filmik widziałam, paszcza się cieszy, już do Ciebie piszę. Cudowna, co ja gadam – CUDOWNA – wiadomość. Dziękuję zacnemu Jury.
[Koniec raportu] 😉
Kochana Olgo!
Oglądam Twój kanał od około pół roku – przygodę z filmami z Wielkiego Buka rozpoczęłam od recenzji kryminału Agathy Christie „I nie było już nikogo”. Szukałam właśnie ciekawej lektury na język polski, gdyż nauczycielka poprosiła, by każdy przeczytał jeden, dowolny kryminał wspomnianej autorki. Chociaż moim znajomym pasowała każda, byle dostępna w bibliotece, pozycja, ja chciałam trafić na tytuł, który faktycznie by mnie wciągnął do żywego. Co mi się wcześniej nie zdarzało, byłam przekonana, że chcę sięgnąć po opisywaną przez Ciebie książkę ZANIM nawet wspomniałaś jej tytuł! Wystarczył wprowadzający cytat, by czuć, że to jest to. Tym sposobem, trzymasz mnie przy sobie bez przerwy – bo nigdy nie poczułam, że oglądając Twoje filmy w jakikolwiek sposób zabieram sobie wolny czas, tracę coś istotniejszego. Gdy usłyszę Twój wesoły głos, zobaczę uśmiechniętą twarz, w której oczy, nawet w momencie opowiadania o dramatycznych wydarzeniach fabuły, błyszczą iskierkami podekscytowania, mam ochotę spędzić całe popołudnie poznając nowe tytuły. Nawet gdybyś zdecydowała się zrecenzować mój dawny, licealny podręcznik od biologii, wpatrywałabym się przez te kilkanaście minut w ekran, czekając na ocenę, słówko komentarza, zachęcające podsumowanie. I jeszcze, na dodatek, bym go przeczytała – od deski do deski, jak sama robisz to ze swoimi lekturami.
Najdziwniejsze jest jednak to, że w rzeczywistości jedynie 1/4 pokazywanych na kanale książek zainteresowałaby mnie sama w sobie. Należę bowiem do grona fanów fantastyki, a wiem, że sama nie zaczytujesz się często w tego typu pozycjach. Zatem, teoretycznie, moja droga nie powinna wplątać się w twoje recenzje.. a jednak! Co więcej, dzięki Tobie otworzyłam się na nowe gatunki, nowe rodzaje literatury, poznałam zupełnie inny skrawek czytelniczego świata. O ile wcześniej, jak już wspomniałam, wolałam ograniczać się do tego, co mam dobrze opanowane: magia, rycerze, walki o koronę, w zetknięciu z proponowanymi tutaj lekturami, uświadomiłam sobie, że skoro faktycznie mogą się one podobać i przedstawiasz je w naprawdę dobrym świetle, to nic nie stoi na przeszkodzie, by spróbować, prawda? Właśnie tak przeczytałam „Chłopaka, który stracił głowę”, „Kozła ofiarnego”, „Milczenie owiec” bądź „Białą Rikę”. I wiesz co? Miałaś rację – warto było!
Wiadomo, że przy najważniejszym aspekcie – treści, często zapomina się o ogromie pracy, jaką wkładasz w prowadzenie swojego kanału. A przecież nie sposób nie docenić technicznego przyłożenia się do filmów – podziwiam wszystkie wstawki z okładkami opisywanych lektur, magiczne tło, podtytuły do recenzji, bądź chociażby, najbardziej charakterystyczny, pasujący do Twojej osoby element, czyli czarno-biały efekt obrazu. Rzecz jasna, że nie wpływa on w większy sposób na odbiór słów, choć, nie zaprzeczę: nadaje bardzo nietypowego klimatu. Mimo to, nie wiem, cz potrafiłabym „przerzucić się” na oglądanie kolorowej Olgi. 😀
Uwielbiam także „zestawy”, które proponujesz nam w połączeniu kanału ze swoim blogiem. Obejrzę video, to od razu chętnie zaglądam, jak przedstawiłaś swoją opinię w postaci tekstu. Uważam to za taki nierozerwalny duet, nie mogący obejść się bez drugiej połówki. 🙂
Z mojej strony…
Przygotowałam dla Ciebie krótką, rymowaną historyjkę, którą można potraktować jako bajkę, opowiastkę. Sama bardzo lubię tworzyć takie teksty, by później czytać je młodszemu rodzeństwu, pobudzać ich wyobraźnię. To sprawia, że rozwijam także własną, gdyż nie raz pomysły maluchów bywają 100 razy lepsze od tych z głów starszych. Do wierszyka dołączam również animację, będącą w pewien sposób dopełnieniem przedstawionej historii. Całość została wykonana z zastosowaniem najprostszych rozwiązań: Painta oraz Windows Movie Makera, ale myślę, że i to ma swój klimat. Film pokazuje, jak ważną rolę, odgrywasz, moim zdaniem, prowadząc działalność w internecie. Miłej lektury oraz oglądania! 🙂
Może wie o tym fakcie niewielu,
(Autor w baśni na to nie pozwolił)
Lecz pamiętaj, drogi przyjacielu
Że Jaś DWA, a nie jedno fasoli
Ziarna wsadził do ziemi w sekrecie.
Lecz to, którym się troszczył, zesłało
Mu bogactwa największe na świecie,
starczające na wieś jego całą.
A z kolei drugie nasionko
Kiełkowało w sekrecie.. przed Jankiem.
Pilnowało go troskliwe słonko,
Ogrzewało i w nocy, i rankiem.
Gdy przez ziemi powłokę wybiło,
Się zaczęło przekształcać w pień gruby.
Tu natura ruszyła swą siłą,
By złagodzić mu wzrastania trudy.
Z ziarna gałąź, a z gałęzi drzewo.
Każdy odrost nowy formował
Tę kopułę haczącą o niebo.
Aż stanęła w pełni, jak nowa.
Wraz z przybyciem nowej władczyni,
Pory roku: na tronie, z koroną:
Wiosny, Zimy, Lata i Jesieni,
Buk już w świeżych szatach znów tonął.
W przeddzień zimy, drzewo odczuło stratę
Swych kolejnych, barwionych liści,
Które strącał po kilka brat-wiater
I na ziemi kładł zamaszyście.
W końcu znowu pozostał sam stelaż:
Pusty, goły, bez życia, nadziei.
Stosik liści trawę pod nim ścielał.
Lecz on sam pozostał wśród kniei.
Wtem, gdzieś czuje cichutkie tykanie,
Które biciem małego serduszka.
Mu zesłane, gdy przy nim stanie
Czarno-biała, malutka też, wróżka.
Wdrapywała się pieniek za pieńkiem,
Nóżki zgrabne trudząc z każdym krokiem.
Pomagały w tym rączki maleńkie,
By się móc przywitać z obłokiem.
Tak stanęła wreszcie na szczycie,
Czując silną moc w, z bukiem, więzi,
Chcącą zjednać ją nareszcie z życiem.
Siadła lekko na wyższej gałęzi.
Słońce na jej koronkach się mieni,
Wiatr rozwiewa szafirową wstążkę.
Ona sięga do płytkiej kieszeni,
Wnet wyjmując z niej malutką książkę.
I nogami machając z lekkością
Się zagłębia w historię stworzenia,
Acz nie wiedząc, że, z naturą, bliskością
Los nowego przyjaciela odmienia.
Duszę jego zagubioną w borze
W swoje miejsce przywraca, w głąb buka.
Aby drzewo w bajecznym kolorze
Szczęścia chwili nie musiało już szukać.
Teraz tą harmonią, spokojem
Żyją razem, wypełniona luka.
Siłą słów dzielą się oboje:
Olga prosto z Wielkiego Buka.
Film:
https://youtu.be/q3KUN6y6I5U
Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci jeszcze więcej Dużych Buków oraz odnalezienia w końcu swojego Wielkiego Buka, a przy tym radości oraz satysfakcji z poszukiwań. Trzymam kciuki, powodzenia! 🙂
Kochana! GRATULACJE! <3 Zostałaś nagrodzona w Szalonym Konkursie! 😀
Szczegóły w filmiku: https://youtu.be/hAE2qQVDXR0
Pewnego razu w zupełnie innej galaktyce (a może to jednak była ta z Drogą Mleczną?) żyło bardzo smutne, samotne stworzonko. Nie miało przyjaciół, było zaniedbane, a jego okrycie wierzchnie było brudne, obszarpane i nieświeże. Inne stworzenia wyśmiewały go, wytykały palcami na ulicy szepcząc do siebie: „Co za mizernota”. Faktycznie stworzonko nie należało do najlepiej odżywionych, stres i bolączki zagłuszało co prawda zajadaniem, ale nie można niestety powiedzieć, żeby odżywiało się zdrowo. Zajadało kurz z roztoczami, wszelkie pająki, oślizgłe rybiki, ohydne mole, pracowite mrówki, a największym jego przysmakiem był skorpioni zaleszczotek. Taka, a nie inna dieta, obskurny wygląd oraz przykra okoliczność, że stworzonko zmieściło by się w hobbicich drzwiach wejściowych sprawiało, że wiodło parszywy los odszczepieńca.
W któryś dzień, gdy stworzonko wybrało się na codzienny długi i bardzo samotny spacer po ulicach miasteczka nastąpiło bardzo istotne dla niego zdarzenie. Oto ujrzał na ulicy całkowicie nową istotę, której wcześniej nie znał – a w miasteczku znał przecież wszystkich! Istota miała ładne oczy, sympatyczne spojrzenie, ciemne włosy i ślicznie uśmiechała się do niego. Obejrzał się jeszcze pięć razy za siebie, chcąc potwierdzić, czy uśmiech aby na pewno skierowany jest w jego stronę. I był. Ale istota tak szybko jak się pojawiła, zniknęła.
Po powrocie do domu stworzonko długo rozmyślało, kim może być ta niebiańska istota, dlaczego jest dla niego tak miła i o co w tym wszystkim chodzi. W kolejnych dniach spotykał tę istotę, gdy tylko wychylił nos zza drzwi swojego domu i za każdym razem został obdarowany uśmiechem.
W końcu jednego dnia się odważył i postanowił do niej podejść. Starannie dobrał tego dnia garderobę, obficie się wyperfumował i zrezygnował z sięgnięcia po swój przysmak z zaleszczotka, aby nie wzbudzać niepokoju jakimiś resztkami skorpioniego telsona z kolcem jadowym w okolicach ust. Tak przygotowany i mocno zestresowany otworzył drzwi, aby wyjść na ulicę. A na progu stała ona. Z tym co zawsze uśmiechem i hipnotyzującym spojrzeniem.
Ubiegając jego pytania i rozpraszając ogromne zaskoczenie rzekła aksamitnym głosem:
– Słyszałam, że jesteś bardzo samotny. Może mogłabym Cię adoptować?
Stworzonko ze łzami w oczach przylgnęło do istoty. Przytuliło się, a jego smutny los miał się na zawsze odmienić.
Zamieszkało bowiem w czystym i pięknym domu swojej wybawczyni. Przestało odżywiać się podejrzanym jedzeniem i zaczęło stosować dietę bookowych przemian, dzięki której przytyło tak, że nikt nie mógł już powiedzieć o nim, iż jest mały. Jego odzienie zamieniło się w błyszczące, zdrowe i pachnące. Co tydzień poddawało się żmudnym zabiegom pielęgnacyjnym i prezentowało się bardzo okazale. Ale co najważniejsze zyskało przyjaciół. Istota oczywiście była dla niego najdroższa na świecie, lecz okazało się, że w domu trzyma wiele stworzonek, z którymi od razu stworzonko się zaprzyjaźniło i wspólnie spędzali radosne, wspaniałe chwile.
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Przede wszystkim zaś wspaniała Olga i (już nigdy nie mizerny!) Wielki Buk.
Jak to dobrze Olgo, że 4 lata temu przygarnęłaś Wielkiego Buka 🙂
Wielki Najważniejszy Buku!
Dziękuję za to, że przez 4 lata jesteś z takim chorym ksiąźkoholikiem jak ja. Książki to moja miłość, ale jakoś wolę papierowe, zapach druku i szelest kartek. Przez czytanie dorobiłam się okularów, matko co to było jak się okazało że nie widzę liter!
My marzyciele, to o nas Wielki Buku, bo my będąc w świecie książek marzymy by być tam z bohaterami. Moźe kiedyś przypadkiem wysiądziemy na stacji nr 11 i przezyjemy jakąś fajną przygodę. Może spotkamy szpiega i pomożemy mu w jego misji. Moźe uratujemy jakąś świnkę. Świat książek to nieograniczony świat marzeń, przygód , miłości i czarów. Dziękuję że poprzez recenzje zachęcasz nas do wstąpienia w jego wielkie wrota. Wielkie tak jak Ty Wielki Buku. Życzę Ci wielu rocznic do końca świata i dzień dłużej. Życzę kolejnych wspaniałych recenzji i wielu ciekawych pozycji książkowych. Prowadź nas w ten piękny magiczny świat książek, bo jak nie Ty to kto ?
Recenzja „Czasopismo Domowe”
Dla każdego miłośnika książek ważne jest, aby móc podzielić się swoimi zainteresowaniami, opowiedzieć o nich komuś po prostu wyrazić swoje zdanie na temat danego dzieła. Poprzez tą myśl powstało wiele blogów, w których zazwyczaj młodzi ludzie recenzują różne książki. W zależności od ich własnych preferencji można znaleźć takie nastawione na dany gatunek jak powieści obyczajowe czy też powieści młodzieżowe z serii young adult ostatnio pojawiające się w księgarniach jak grzyby po deszczu. Co więcej tak samo szybko stamtąd znikają. Jednak wśród tych różnych tworów można znaleźć perełkę jaką jest blog & vlog literacki Olgi z Wielkiego Buka. Tutaj mamy do czynienia z osobą znającą się na pisarstwie nie tylko ze względu na wykształcenie, ale przede wszystkim z osobą obdarzoną dużym doświadczeniem i doskonałym gustem. Olga Kowalska udostępnia na swoim blogu recenzje powieści w formie pisemnej bądź też mówionej, z którymi się zapoznaje. Znaleźć tu można także Bukowe Newsy Tygodnia, w których poznajemy wydarzenia związane z czytelniczym światem, albo zestawienia dzieł dające się podporządkować jednej z kategorii naj… W ten sposób wyprzedza innych kolegów po fachu pod względem ilości dostępnych informacji. Zdecydowanie jest to miejsce dla wielu „maniaków”, bo recenzje obejmują szerokie gatunki książek, można coś znaleźć dla tych co lubią mroczniejsze klimaty jak i romantyczne opowieści. Zestawienia na koniec miesiąca uporządkowują przebyte doznania czytelnicze i skłaniają do komentowania poprzez dzielenia się swoimi zdobyczami.
Olga stworzyła połączenie blogu & vlogu z myślą podzielenia się swoimi odkryciami i radością z nich płynącą. Jej poszukiwania Wielkiego Buka, a więc książki, która będzie z człowiekiem na całe życie, niezapomnianej, powracającej w najmniej oczekiwanych momentach, śniącej się po nocach, przyzywającej z naszej półki po prostu Wielkiego Buka, doprowadziły do stworzenia niesamowitego miejsca, gdzie można się zapomnieć. Jej zdanie odnośnie danego dzieła często pokrywa się ze zdaniem czytelników więc dla wielu jest jak Wyrocznia. Jeśli jednak myślisz inaczej nie musisz bać się odrzucenia, bo tolerancja jest na pierwszym miejscu. Nagrody czy też nominacje w plebiscytach na najlepsze blogi potwierdzają, że ma wielu Fanów tak samo zbzikowanych jak ona. Zdecydowanie wybija się wśród innych recenzentów zarówno prostym przekazem, odpowiednią, czystą wymową jak i otwartością, która promieniuje z każdego jej słowa. To co mówi czy też pisze jest prawdziwe i to przekonuje.
Dorosły przekaz tafia do fanów najlepiej, a z roku na rok Olga z Wielkiego Buka zyskuje ich coraz więcej. Dużym plusem jest też pojawianie się pozycji anglojęzycznych, które nie zostały jeszcze wydane w Polsce. Olga namawia nas do czytania niektórych książek w oryginale przekonując, że poczujemy głębszą więź z dziełem. Dzięki temu możemy poszerzyć swoje zainteresowania, a także udoskonalić język obcy. Wiek książek jest bez znaczenia, stare czy nowe znajdziesz ich tu wiele. Więc jeśli potrzebujesz dobrze skonstruowanego bloga, albo wolisz słuchać niż czytać recenzje warto zajrzeć na Wielkiego Buka, a zostaniesz tam na wiele dużej. A i oczywiście tak jak wszędzie organizowane są tu konkursy. Darmowe książki – wszyscy je kochamy.
Kinga Wasiak
Na pewnej odległej planecie – zupełnie przypadkowo łudząco przypominającej Ziemię – żyły sobie bardzo dziwne stworzenia (z wyglądu z grubsza przypominały ludzi). Były różne – tak jak to ze stworzonkami zwykle bywa. Nie opiszę tu wszystkich, bo choć niektóre przejawiały różne dziwne cechy charakteru, to ta opowieść dotyczy tylko jednej specyficznej grupki. Były to stworzenia niezwykle nieszczęśliwe. Myślisz sobie, drogi czytelniku: „Ha! Ja wiem, czemu były nieszczęśliwe – bo nie czytały książek. Może ich nie znały, a może nie mogły?”. A otóż nie! Nie masz racji. Wręcz przeciwnie, czytały jak opętane. Miały różne zwyczaje. Niektóre robiły to wieczorem, przy zapalonej lampce, siedząc w wiklinowym fotelu. Inne brały lekturę do torebki i wyciągały ją w drodze do pracy, a czasem nawet odważały się sięgać po nią w biurze, gdy szef akurat nie patrzył. Były takie, które książkę ciągnęły ze sobą do łóżka i te, dla których kąpiel oznaczała spotkanie z literaturą. Osobiście słyszałam też o stworzonkach, które równie jak słowo pisane umiłowały jedzenie. U takich często między kartkami właśnie czytanych pozycji znaleźć było można okruszki wafelków, a nieraz nawet odrobinę jajecznicy ze śniadania. Dziwicie się pewnie, dlaczego te istotki były takie nieszczęśliwe? Racja, przecież mogły poznawać równoległe światy, zwiedzać niedostępne miejsca, odkrywać nieodkryte, śledzić wielkie miłości i przeżywać niezapomniane przygody, a to wszystko za sprawą książek. To prawda. I, żeby być precyzyjnym, nie wszystkie spośród nich były takie smutne. Ale było wśród nich sporo wstydzioszków, którym nie zawsze podobały się nachalnie reklamowane bestsellery i nie rozumiały zachwytów nad nimi. A na dodatek były bardzo wręcz łase na ciekawe, mądre i oryginalne historie i chociaż przeczytały już w życiu tysiące książek, to wciąż z tym samym pożądaniem szukały tej jednej, zmieniającej świat, odpowiadającej na niezadane pytania, zniewalającej, zachwycającej Wielkiej Książki. Ale biedactwa były bardzo, nieprzyzwoicie wręcz wstydliwe i nigdy nie odważyły się nikogo o nią zapytać. Z całego serca chciały wyruszyć z kimś na jej poszukiwanie, ale nieśmiałość powstrzymywała je przed zapytaniem o drogę: ze strachu jelita zawiązywały im się w supełki, ze zgryzoty puchły im brzuszki, robiły się wrzody na dwunastnicy, a niektóre stworzonka całkiem siwiały.
I wtedy pojawiła się Ona. Ona też szukała i nie zawsze podobało jej się to, co znalazła po drodze, ale nie bała się o tym mówić. „Chodźcie ze mną”, powiedziała i pierwsza żwawo ruszyła naprzód, torując innym drogę. I idą już tak od czterech lat, a do ich drużyny co i rusz dołącza jakaś nowa istotka. Od jakiegoś czasu i ja wędruję razem z nimi. Na razie po cichutku, z nadzieją, że mnie nie zauważą, choć zdarzyło mi się już kilka razy niechcący krzyknąć „Czy to czasem nie jest to, czego szukamy?”. W trakcie podróży spotkało nas już tyle przygód, że same mogłybyśmy napisać o tym kilka książek. Mimo to ta wędrówka nigdy się nie skończy. Zdradzę wam to, czego sama domyśliłam się dopiero przed momentem – nie liczy się to, co jest na końcu ścieżki. Liczy się sama ścieżka. Bo nawet, gdy będziemy myśleć, że już mamy, już znalazłyśmy, któreś z nas, stworzonek, podniesie głowę i krzyknie „Spójrzcie, tam za drzewami coś się świeci, skoro jesteśmy tak blisko, sprawdźmy co to”. Dlatego, choć oczywiście uważam, że cztery lata podróży to wspaniały wynik, obawiam się, że musimy się zaopatrzyć w bardzo dobre buty, a ty, Olgo, również w solidny, drewniany kostur, bo jeszcze dłuuuga droga przed nami.
Serdecznie gratuluję takiego ładnego stażu w blogosferze i życzę tylko siły, bo tak jak napisałam wcześniej, jestem przekonana, że ta przygoda potrwa jeszcze wiele, wiele lat!
Natalia
Jacek Walkiewicz mówił ostatnio, że jego dzieci są z pokolenia wi-fi. I nam też to się przydarzyło Wielki Buku. Jesteśmy pokoleniem, które bardziej jest w sieci, w pikselach, w słowach wrzucanych w eterze. Ale wcale nie jest mi przykro z tego powodu. Właśnie dzięki takim ludziom jak Ty – ten eter nie jest tylko wysypiskiem śmieci. Dzięki Tobie ta sieć jest kolorowa. Ma kształty. Nabiera sensu. Myślałaś, że dojdziesz tak daleko? Zaczynałam od Ciebie pół roku później. Przez pewien czas nasze blogi były na równym poziomie. Ja później trochę odpuściłam. Znalazłam pracę, miłość, przeprowadziłam się do innego miasta. A Ty wpadłaś na pomysł, by stworzyć vlog. Kiedy ja „ocknęłam się” Ty już byłaś hektary mil przede mną!
I bardzo dobrze! Jestem dumna widząc, że tacy ludzie jak Ty – pełni pasji, zaangażowania, odnoszą sukcesy. I tych sukcesów życzę Ci nieskończenie wiele. I oby nigdy się w Tobie ta pasja nie zatraciła.
Spotykam na co dzień ludzi… nieszczęśliwych. Którzy chodzą do pracy, bo muszą zarobić na dom. Którzy proszą pracodawcę, by ukrywał ich dochody, bo nie chcą płacić zbyt wysokich alimentów. Spotykam ludzi rozwiedzionych i rozgoryczonych. Niektórzy idą do pracy za karę. Nie mają żadnego hobby. Żadnej pasji. Dlatego kiedy w końcu gdzieś tam spotyka się kogoś, kto żyję swoją pasją… Który lubi to robić. Przekazuje przez recenzje dobre fluidy – to ten świat przestaje być chociaż na chwilę taki szary. Oby w Twoim życiu te kolory nigdy nie ustawały. Bo to, co dajesz wszystkim tym, którzy siedzą teraz po drugiej stronie – te drobne gesty, emocje, uśmiechy… To naprawdę wiele. To ma znaczenie.
Dbaj o to nasze pokolenie wi-fi. Bo to dzięki Tobie otwieramy się na świat. Jesteś naszym oknem. Jak Windows!
Przesyłam buziaki. Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy!
Boskie są te wszystkie komentarze
Długo zbierałem się żeby odpowiedzieć na zadane pytanie. Dzisiaj, na kilka godzin przed zakończeniem konkursu nie było już innego wyjścia. Trzeba zakasać rękawy i coś ciekawego napisać, bo gra jest warta świeczki. Po pierwsze, gratuluję pięknej rocznicy. Teraz będzie już tylko i wyłącznie z górki.
Na potrzeby stworzenia dalszej części mojej odpowiedzi przyjmijmy, że to ja jestem Olgą Kowalską, bo inaczej nic z tego nie będzie. 🙂
Opowieść o tym skąd wziął się „Wielki Buk”, o nazwie bloga oraz o tym wszystkim co najważniejsze – czyli o miłości do książek.
Chciałabym skreślić kilka słów o sobie.
Na punkcie książek zakręconej do szaleństwa osobie.
Ale należałoby zacząć od początku.
Więc najpierw o tym skąd nazwa bloga, będzie wzmianka na początku mojego wątku.
Choć wzrostem jestem niewielka, duchem mogłabym góry przenosić.
Dlatego o inspirację w przypadku wymyślenia nazwy, wyłącznie siłę wyższą poczułam się chętna poprosić.
Otóż siedziałam raz na polanie na brzegu pięknego ruczaju.
Robiłam tak co niedziela, po prostu miałam to w zwyczaju.
Któregoś pięknego poranka przy niedzieli właśnie.
Przeżyłam jedną z groźniejszych chwil w życiu – bo nagle jak piorun nie trzaśnie.
Tuż przy mnie, dacie wiarę.
Pomyślałam czym sobie zasłużyłam, za cóż mam tę karę.
Zemdlałam ze strachu, obudziłam się po dłuższej chwili.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki leśni mieszkańcy w mig mnie otoczyli.
Co począć – pomyślałam i nagle poczułam, że pod rozłożystym leżę drzewem.
Dlaczego znalazłam się akurat pod nim? Do dzisiaj sama nie wiem.
I w tym momencie się obudziłam.
W jakimś jednak stopniu nazwę ową zwyczajnie sobie wyśniłam.
Po dogłębnej analizie snu, gatunek drzewa wywnioskowałam.
A że okaz z niego był wielki, ze słowem „Buk” je w różnych układach zestawiałam.
I nie była bym sobą, gdybym po tym wydarzeniu nie napisała za co kocham drzewa.
Mam duszę artystki, pozwalam klawiaturze działać, gdy przelewać myśli na papier mi się zachciewa.
„Wielki Buk”, wielka ja, wielkie okazy flory.
W jednej chwili ułożyłam rymowankę i na właściwe skierowałam ją tory.
Stykam się z drzewami i drewnem, odkąd się urodziłam.
Pamiętam bardzo dobrze, jak w drewnianym łóżeczku się bawiłam.
Nie było by to możliwym, gdyby nie rosnące w lesie drzewa.
Takie same, jak Bóg stworzył wieki temu, nim na świcie pojawili się Adam i Ewa.
Powinniśmy je kochać i szanować, bo bez nich wielu rzeczy byśmy nie mieli.
Ot błahostka niby, ale to dzięki nim możemy wygodnie siedzieć w kościele, podczas każdej w roku niedzieli.
Kocham drzewa, bo dzięki nim oddycham, czuję i żyję.
Im bowiem dzięki produkowanemu przez nie tlenowi zawdzięczam życie – wcale się z tym nie kryję.
Można wprawdzie się spierać, że nie tylko drzewa tlen ludziom dają.
Jednak w ogromnym stopniu, to właśnie one zapotrzebowanie na ten pierwiastek w atmosferze uzupełniają.
Produkując tlen, pochłaniają to czego człowiekowi do szczęścia nie potrzeba.
W pewnym stopniu więc, pozwalają ludziom na sięganie gwiazd oraz nieba.
Są z nami od zarania dziejów, będą z nami do końca świata.
Szanujmy je na każdym życia kroku, tak samo jak szanujemy swoją siostrę lub brata.
Drzewa poradzą sobie bez człowieka świetnie, ludzie bez drzew nie przetrwają.
Niech więc wszyscy tę myśl Guido Ceronettiego, jak mantrę sobie powtarzają.
„Drzewa nie są zielenią: to nasi starsi bracia unieruchomieni, dawne plemię pokryte sierścią, pełne wilgoci, obrosłe rogami.”
Drewniane stołki, lady, stoły, szafki, drzwi, okna, huśtawki.
Dbajmy o właściwy stan zalesienia, bo bez drzew wkrótce obce stać się nam mogą tak popularne i lubiane przez wszystkich „zabawki”.
Kochamy otaczać się zbytkami, dbajmy o to, co stanowi ich surowiec wyjściowy.
W świecie w którym w tak drastycznym tempie zmniejsza się stan zalesień, już wkrótce nie możliwym może okazać się wyjście do lasu na poziomkowe lub grzybowe łowy.
Kocham drzewa, bo uwielbiam piesze po lesie wycieczki.
Lubię też i owszem piwo serwowane wprost z drewnianej beczki.
Uważam, że każdy powinien posadzić w życiu kilka drzew – to praktycznie nic nie kosztuje.
A skutek tego czynu, na pewno po wieki, wieków dla dobra wszystkich zaprocentuje.
Być może to co napisałem powyżej zalatuje lekką prywatą.
Jednak piszę to co czuję, o tym co z takim mozołem przekazywali mi mój dziadek i tato.
Poniżej załączę już wyłącznie powody dla których sama kocham te potężne, wieloletnie rośliny.
Jednak nie będzie to ten sam rodzaj miłości jakim obdarzają chłopcy swoje dziewczyny. 🙂
Opowiem o miłości, która przychodzi z wiekiem.
Którą odkrywałam w sobie stopniowo, stając się po latach dorosłym już człowiekiem.
Jako bobas widziałam z łóżeczka drzewa i ich gałęzie.
Wtedy jeszcze nie zastanawiałam się, co z tego oglądania z czasem będzie.
Z czasem zaczęłam siadywać na gałęzi, więcej już rozumiałam.
Pamiętam z jakim zamiłowaniem, jabłka i gruszki spod drzewek owocowych w sadzie zbierałam.
Dotąd pamiętam smak tych owoców, słodki, lekko kwaśny, po prostu niebo w gębie.
Wtedy już wiedziałam, że gruszek nie szuka się na dębie.
Z drzewami łączą się w moim życiu najpiękniejsze wspomnienia.
Pierwsze zadrapania, pierwsze miłości, pierwsze też niestety po upadku z gałęzi chwilowe zamroczenia. 🙂
Pamiętam chwile, kiedy wujek pokazywał mi w jaki sposób posadzić z żołędzia dębowe drzewka.
Atrybuty jakie wtedy dzierżyłem w maleńkich jeszcze dłoniach – rękawiczki, łopatka i oczywiście co – konewka. 🙂
W tamtych czasach kochałam sosnę za szyszki, dęby za żołędzie, kasztanowca za kasztany.
Dzięki tym darom tworzyłam cudowne ludziki, które już tylko zapałek potrzebowały do tego, by móc pójść w przysłowiowe tany. 🙂
Dzisiaj razem z bliskimi, lubię siadać w cieniu drzewa.
Gdy jest gorąco, a wiatru nie widać, niczego mi więcej do szczęścia nie trzeba. 🙂
Ponadto z przyjemnością huśtam się na zawieszonej na gałęzi wieloletniego klonu huśtawce.
Siaduję na niej wtedy, gdy potrzebuję w życiu wytchnienia i gdy nie kręcą mnie już ani dmuchawce, ani latawce.
Kocham też drzewa za coś jeszcze, przy czym część tego co powyżej niech się schowa.
Jestem smakoszem grzybów, a jeden z nich uzależniony jest ściśle od istnienia drzew – opieńka miodowa. 🙂
I w tym momencie mnie olśniło.
Dotarło bowiem do mnie coś, co jeszcze chwilę temu zupełnie mi się nie śniło.
Nie taki był mój zamysł wcześniej, dlatego jedynie o tym wspomnę.
Zrobić to muszę teraz, bo mam kolejne myśli na rozwinięcie tematu i może się zdarzyć tak, że za chwilę o tym co miałam napisać zapomnę. 🙂
To wszystko co powyżej, a co o drzewach w treści.
Można odnieść w dużym stopniu do książek, choć jeszcze w głowie mi się ten pomysł nie mieści.
Kocham i jedno i drugie, tego się nie wstydzę.
To że pisząc o jednym, pod uwagę biorę automatycznie to drugie – dopiero w tym momencie widzę.
Skoro kwestię nazwy wyjaśniłam.
Napiszę teraz o kolejnym z punktów, jakie sobie przed tworzeniem odpowiedzi umyśliłam.
Wyjaśnię mianowicie skąd we mnie pasja do książek i do ich czytania.
O tym mogłabym nadawać bez końca, ale jednak przystopuję choć nigdy nie unikałam długiego na temat książek i tego co z nimi związane pisania.
Kto nigdy książki w ręku nie miał i nie czytał niech żałuje.
Ja czasem spędzonym z nosem w książce, po prostu się delektuję.
Dlatego za wszystkie książki i każdą pozycję z osobna.
Jeśli tylko mogę, wzniosę toast „Za zdrowie wszystkich książek – Do dna”.
Książki moje, kocham Was otwarcie, ale też niektóre tytuły jedynie skrycie.
Mam nadzieję, że w słowa te tak szczere, po prostu mi uwierzycie.
Kocham kryminały i kocham romanse.
Kocham te drobniutkie, w nich zawarte niuanse.
Kocham książki z przesłaniem i króciutkie na kartach spisane miłostki.
Kocham to od czego w ciele mym aż jeżą się najdrobniejsze kostki.
Kocham książki z duszą i książki o książkach.
Które darowane innym ludziom wymagają tylko oprawy w czerwonych zwiewnych wstążkach.
Kocham prozę polską i pisarzy zza Bugu.
Czytając często nabawiam się wobec członków mej rodziny w dziedzinie czasu długu.
Zaczytuję się w powieściach i w książkach wierszem pisanych.
Dni, kiedy nie mogę czytać zaliczam do niezbyt w mym życiu udanych.
Kocham literaturę faktu i powieści fantasy.
Często świat w nich opisany, po prostu mi się marzy.
Z pamięci ciężko go wymazać.
Na szczęście kolejne z równą łatwością mogę tylko wskazać.
Cenię sobie biografię.
I książki które zmuszają mnie do wyprawy, choćby palcem po mapie.
Do książek przywiązuję się szybko niezwykle.
Na szczęście czytać mogę je zawsze, nawet gdy z innych powodów czasem aż ochrypnę.
Lubię czytać w myślach, treścią się delektuję.
Nie rusza mnie w ogóle, gdy inni domownicy się spinają, że najlepsze w domu miejscówki w fotelu bujanym tylko godzinami okupuję.
O książkach pisać można wiele.
O wyższości jednych nad drugimi spierać się nie wypada.
Każda książka jest inna, każdemu co innego w pamięć wszak zapada. 🙂
Dzień swoich blogowych rodzin na pewno uczczę z książką w ręce i w pobliżu pysznej w kubku kawy.
Bo uważam, że od czytania książek nie ma pod słońcem lepszej w całym świecie zabawy. 🙂
Dziękuję. 🙂
GRATULACJE! <3 Zostałeś nagrodzony w Szalonym Konkursie! 😀
Szczegóły w filmiku: https://youtu.be/hAE2qQVDXR0
PSEUDONIM: WIELKI BUK
WIEK: 4 LATA
NAŁÓG: książkoholizm
MODUS OPERANDI: „POŻERACZ” KSIĄŻEK
ZNAKI SZCZEGÓLNE: horror
Wielki Buk to blog&vlog o tematyce literackiej, bardzo popularny w swoim środowisku. W ciągu czterech lat zyskał liczne grono wielbicieli. Przedziera się przez bezkres świata słowa pisanego, w poszukiwaniu opowieści idealnej. Erudyta, poliglota, kreatywny, optymista. Tak mówią o nim osoby z jego otoczenia. Delektuje się wszystkimi gatunkami literackimi, ze szczególnym uwzględnieniem grozy i science fiction. Zagorzały wyznawca Stephena Kinga, miłośnik pióra Umberto Eco, zauroczony twórczością Gabriela Garcia Marqueza. Wciąż nienasycony. Ze swoimi sympatykami kontaktuje się za pomocą wszelkich dostępnych kanałów internetowych. Działa dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Funkcję „pożerania” uruchamia zazwyczaj w godzinach późnych wieczornych i nocnych. Nie stanowi zagrożenia dla otoczenia. Chociaż nigdy nie wiadomo… Książkowi abderyci, chyba nie jesteście bezpieczni. Bądźcie czujni w środy, bezsenne środy…
Olga, dziękuję Ci za ten blog ! Jesteś niesamowita, inspirująca, bardzo zaangażowana w to co robisz. Samych wspaniałości Ci życzę. 🙂
Droga Olgo i Wielki Buku.
Bardzo wam dziękuję za wspaniałe cztery lata. Z czego przez dwa ostatnie miałam możliwość w śledzeniu poczynań bloga. Wielki Buk jest źródłem mojej wiedzy o książkach, a najbardziej lubię go odwiedzać na youtube.
Dzisiaj nadszedł czas na uruchomienie mej fantazji.
I okazji urodzin napisałam mały i skromny wierszyk, jednak z wielkim przesłaniem i szczerością.
” Wielki Buk w czwarte urodziny,
ma dla wszystkich dobre nowiny.
Co kto piórem namaluje,
Wielki Buk to zrecenzuje ! „
Rośnij!
Niech Buk będzie największy w blogerskiej puszczy 😉
Pamietam czytanie to byla moja najwieksza pasja.Z czasem o niej zapomnialam, i czytalam tyko pare ksiazek rocznie.
Jakies 2 miesiace temu trafilam na twoja recenzje Kasacji R.Mroza. Poszukiwalam wtedy jakiegos polskiego czytadla z racji ze nie czytalam dawno zadnej ksiazki polskiego autora.
W sposob w jaki opowiadalas o tej ksiazce nastepnego dnia pojechalam do empika i kupilam 8 ksiazek tego autora i kilka innych o ktorych przeczytalam u Ciebie.
W tym momecie od wrzesnia przeczytalam tyle ksiazek co przez ostatnie 1.5 roku i mloja kolekcj sie powiekszyla o 30 ksiazek.
Dziekuje za Twoja cudowna prace.
A wszystkich zycze powodzenia 🙂
Wielki Buk to pierwszy bookstagramowy profil, który odkryłam na początku lipca. Czytałam ogromne ilości od małego dziecka, później imałam się mnóstwa zadań, które nie dawały mi satysfakcji. Studiowałam wiele kierunków, nic nie dawało mi radości, aby w wieku 22 lat odkryć, co chcę robić w życiu. Powróciłam do początku, rozmawiałam z mamą godzinami na temat mojej przyszłości. I doszłyśmy do banalnego odkrycia. Chcę czytać książki – przecież to takie łatwe. Wybrałam kierunek studiów, filologia polska, specjalizacja nauczycielska i wśród młodych ludzi chcę zaszczepiać miłość do literatury. Teraz prowadzę Instagram oraz bloga. Moim największym sukcesem w tym momencie są pierwsze współprace recenzenckie i zadowolenie ze mnie wydawnictw. Trzymaj za mnie kciuki! Chciałam podziękować, ponieważ motywujesz do działania. Rób dalej to, co robisz! Kolejnych wielu lat Ci życzę!
Długo zbierałem się żeby odpowiedzieć na zadane pytanie. Dzisiaj, na kilka godzin przed zakończeniem konkursu nie było już innego wyjścia. Trzeba zakasać rękawy i coś ciekawego napisać, bo gra jest warta świeczki. Po pierwsze, gratuluję pięknej rocznicy. Teraz będzie już tylko i wyłącznie z górki.
Na potrzeby stworzenia dalszej części mojej odpowiedzi przyjmijmy, że to ja jestem Olgą Kowalską, bo inaczej nic z tego nie będzie. 🙂
Opowieść o tym skąd wziął się „Wielki Buk”, o nazwie bloga oraz o tym wszystkim co najważniejsze – czyli o miłości do książek.
Chciałabym skreślić kilka słów o sobie.
Na punkcie książek zakręconej do szaleństwa osobie.
Ale należałoby zacząć od początku.
Więc najpierw o tym skąd nazwa bloga, będzie wzmianka na początku mojego wątku.
Choć wzrostem jestem niewielka, duchem mogłabym góry przenosić.
Dlatego o inspirację w przypadku wymyślenia nazwy, wyłącznie siłę wyższą poczułam się chętna poprosić.
Otóż siedziałam raz na polanie na brzegu pięknego ruczaju.
Robiłam tak co niedziela, po prostu miałam to w zwyczaju.
Któregoś pięknego poranka przy niedzieli właśnie.
Przeżyłam jedną z groźniejszych chwil w życiu – bo nagle jak piorun nie trzaśnie.
Tuż przy mnie, dacie wiarę.
Pomyślałam czym sobie zasłużyłam, za coż mam tę karę.
Zemdlałam ze strachu, obudziłam się po dłuższej chwili.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki leśni mieszkańcy w mig mnie otoczyli.
Co począć – pomyślałam i nagle poczułam, że pod rozłożystym leżę drzewem.
Dlaczego znalazłam się akurat pod nim? Do dzisiaj sama nie wiem.
I w tym momencie się obudziłam.
W jakimś jednak stopniu nazwę ową zwyczajnie sobie wyśniłam.
Po dogłębnej analizie snu, gatunek drzewa wywnioskowałam.
A że okaz z niego był wielki, ze słowem „Buk” je w różnych układach zestawiałam.
I nie była bym sobą, gdybym po tym wydarzeniu nie napisała za co kocham drzewa.
Mam duszę artystki, pozwalam klawiaturze działać, gdy przelewać myśli na papier mi się zachciewa.
„Wielki Buk”, wielka ja, wielkie okazy flory.
W jednej chwili ułożyłam rymowankę i na właściwe skierowałam ją tory.
Stykam się z drzewami i drewnem, odkąd się urodziłam.
Pamiętam bardzo dobrze, jak w drewnianym łóżeczku się bawiłam.
Nie było by to możliwym, gdyby nie rosnące w lesie drzewa.
Takie same, jak Bóg stworzył wieki temu, nim na świcie pojawili się Adam i Ewa.
Powinniśmy je kochać i szanować, bo bez nich wielu rzeczy byśmy nie mieli.
Ot błahostka niby, ale to dzięki nim możemy wygodnie siedzieć w kościele, podczas każdej w roku niedzieli.
Kocham drzewa, bo dzięki nim oddycham, czuję i żyję.
Im bowiem dzięki produkowanemu przez nie tlenowi zawdzięczam życie – wcale się z tym nie kryję.
Można wprawdzie się spierać, że nie tylko drzewa tlen ludziom dają.
Jednak w ogromnym stopniu, to właśnie one zapotrzebowanie na ten pierwiastek w atmosferze uzupełniają.
Produkując tlen, pochłaniają to czego człowiekowi do szczęścia nie potrzeba.
W pewnym stopniu więc, pozwalają ludziom na sięganie gwiazd oraz nieba.
Są z nami od zarania dziejów, będą z nami do końca świata.
Szanujmy je na każdym życia kroku, tak samo jak szanujemy swoją siostrę lub brata.
Drzewa poradzą sobie bez człowieka świetnie, ludzie bez drzew nie przetrwają.
Niech więc wszyscy tę myśl Guido Ceronettiego, jak mantrę sobie powtarzają.
„Drzewa nie są zielenią: to nasi starsi bracia unieruchomieni, dawne plemię pokryte sierścią, pełne wilgoci, obrosłe rogami.”
Drewniane stołki, lady, stoły, szafki, drzwi, okna, huśtawki.
Dbajmy o właściwy stan zalesienia, bo bez drzew wkrótce obce stać się nam mogą tak popularne i lubiane przez wszystkich „zabawki”.
Kochamy otaczać się zbytkami, dbajmy o to, co stanowi ich surowiec wyjściowy.
W świecie w którym w tak drastycznym tempie zmniejsza się stan zalesień, już wkrótce nie możliwym może okazać się wyjście do lasu na poziomkowe lub grzybowe łowy.
Kocham drzewa, bo uwielbiam piesze po lesie wycieczki.
Lubię też i owszem piwo serwowane wprost z drewnianej beczki.
Uważam, że każdy powinien posadzić w życiu kilka drzew – to praktycznie nic nie kosztuje.
A skutek tego czynu, na pewno po wieki, wieków dla dobra wszystkich zaprocentuje.
Być może to co napisałem powyżej zalatuje lekką prywatą.
Jednak piszę to co czuję, o tym co z takim mozołem przekazywali mi mój dziadek i tato.
Poniżej załączę już wyłącznie powody dla których sama kocham te potężne, wieloletnie rośliny.
Jednak nie będzie to ten sam rodzaj miłości jakim obdarzają chłopcy swoje dziewczyny. 🙂
Opowiem o miłości, która przychodzi z wiekiem.
Którą odkrywałam w sobie stopniowo, stając się po latach dorosłym już człowiekiem.
Jako bobas widziałam z łóżeczka drzewa i ich gałęzie.
Wtedy jeszcze nie zastanawiałam się, co z tego oglądania z czasem będzie.
Z czasem zaczęłam siadywać na gałęzi, więcej już rozumiałem.
Pamiętam z jakim zamiłowaniem, jabłka i gruszki spod drzewek owocowych w sadzie zbierałam.
Dotąd pamiętam smak tych owoców, słodki, lekko kwaśny, po prostu niebo w gębie.
Wtedy już wiedziałam, że gruszek nie szuka się na dębie.
Z drzewami łączą się w moim życiu najpiękniejsze wspomnienia.
Pierwsze zadrapania, pierwsze miłości, pierwsze też niestety po upadku z gałęzi chwilowe zamroczenia. 🙂
Pamiętam chwile, kiedy wujek pokazywał mi w jaki sposób posadzić z żołędzia dębowe drzewka.
Atrybuty jakie wtedy dzierżyłem w maleńkich jeszcze dłoniach – rękawiczki, łopatka i oczywiście co – konewka. 🙂
W tamtych czasach kochałam sosnę za szyszki, dęby za żołędzie, kasztanowca za kasztany.
Dzięki tym darom tworzyłam cudowne ludziki, które już tylko zapałek potrzebowały do tego, by móc pójść w przysłowiowe tany. 🙂
Dzisiaj razem z bliskimi, lubię siadać w cieniu drzewa.
Gdy jest gorąco, a wiatru nie widać, niczego mi więcej do szczęścia nie trzeba. 🙂
Ponadto z przyjemnością huśtam się na zawieszonej na gałęzi wieloletniego klonu huśtawce.
Siaduję na niej wtedy, gdy potrzebuję w życiu wytchnienia i gdy nie kręcą mnie już ani dmuchawce, ani latawce.
Kocham też drzewa za coś jeszcze, przy czym część tego co powyżej niech się schowa.
Jestem smakoszem grzybów, a jeden z nich uzależniony jest ściśle od istnienia drzew – opieńka miodowa. 🙂
I w tym momencie mnie olśniło.
Dotarło bowiem do mnie coś, co jeszcze chwilę temu zupełnie mi się nie śniło.
Nie taki był mój zamysł wcześniej, dlatego jedynie o tym wspomnę.
Zrobić to muszę teraz, bo mam kolejne myśli na rozwinięcie tematu i może się zdarzyć tak, że za chwilę o tym co miałam napisać zapomnę. 🙂
To wszystko co powyżej, a co o drzewach w treści.
Można odnieść w dużym stopniu do książek, choć jeszcze w głowie mi się ten pomysł nie mieści.
Kocham i jedno i drugie, tego się nie wstydzę.
To że pisząc o jednym, pod uwagę biorę automatycznie to drugie – dopiero w tym momencie widzę.
Skoro kwestię nazwy wyjaśniłam.
Napiszę teraz o kolejnym z punktów, jakie sobie przed tworzeniem odpowiedzi umyśliłam.
Wyjaśnię mianowicie skąd we mnie pasja do książek i do ich czytania.
O tym mogłabym nadawać bez końca, ale jednak przystopuję choć nigdy nie unikałam długiego na temat książek i tego co z nimi związane pisania.
Kto nigdy książki w ręku nie miał i nie czytał niech żałuje.
Ja czasem spędzonym z nosem w książce, po prostu się delektuję.
Dlatego za wszystkie książki i każdą pozycję z osobna.
Jeśli tylko mogę, wzniosę toast „Za zdrowie wszystkich książek – Do dna”.
Książki moje, kocham Was otwarcie, ale też niektóre tytuły jedynie skrycie.
Mam nadzieję, że w słowa te tak szczere, po prostu mi uwierzycie.
Kocham kryminały i kocham romanse.
Kocham te drobniutkie, w nich zawarte niuanse.
Kocham książki z przesłaniem i króciutkie na kartach spisane miłostki.
Kocham to od czego w ciele mym aż jeżą się najdrobniejsze kostki.
Kocham książki z duszą i książki o książkach.
Które darowane innym ludziom wymagają tylko oprawy w czerwonych zwiewnych wstążkach.
Kocham prozę polską i pisarzy zza Bugu.
Czytając często nabawiam się wobec członków mej rodziny w dziedzinie czasu długu.
Zaczytuję się w powieściach i w książkach wierszem pisanych.
Dni, kiedy nie mogę czytać zaliczam do niezbyt w mym życiu udanych.
Kocham literaturę faktu i powieści fantasy.
Często świat w nich opisany, po prostu mi się marzy.
Z pamięci ciężko go wymazać.
Na szczęście kolejne z równą łatwością mogę tylko wskazać.
Cenię sobie biografię.
I książki które zmuszają mnie do wyprawy, choćby palcem po mapie.
Do książek przywiązuję się szybko niezwykle.
Na szczęście czytać mogę je zawsze, nawet gdy z innych powodów czasem aż ochrypnę.
Lubię czytać w myślach, treścią się delektuję.
Nie rusza mnie w ogóle, gdy inni domownicy się spinają, że najlepsze w domu miejscówki w fotelu bujanym tylko godzinami okupuję.
O książkach pisać można wiele.
O wyższości jednych nad drugimi spierać się nie wypada.
Każda książka jest inna, każdemu co innego w pamięć wszak zapada. 🙂
Dzień swoich blogowych rodzin na pewno uczczę z książką w ręce i w pobliżu pysznej w kubku kawy.
Bo uważam, że od czytania książek nie ma pod słońcem lepszej w całym świecie zabawy. 🙂
Dziękuję. 🙂
Poeta ze mnie marny.
Grafik, cóż tu ukrywać – fatalny.
Wielkiego Buka uwielbiam z całej swojego niewielkiego ciałka siły.
Olgo bardzo liczę się z Twym zdaniem – sorry Mój Miły!
Lecz któż pamięta nasze pierwsze spotkanie?
Przygotowałam parę pytań – już odpowiadam na nie! 😉
– Kiedy zaczęła się Twa przygoda z Najlepszym Blogiem o Książkach 2015 roku?
– Pamiętam to dokładnie. Kiedyś czytałam kilka książek na raz, lecz z doskoku.
Szukałam Mentora, który wskaże co czytać wśród książkowych nowości.
– Czemu akurat Olga? Wśród tylu super fajnych blogowych gości?
– Inspirujące recenzje zachęcające każdego do czytania. „Żywy” kontakt na kanale.
Precyzyjne omawianie konkretnej pozycji – działa na mą książkową duszę doskonale.
– Wielki Buk obchodzi swe czwarte urodziny.
Tak, tak czwarte, nie rób tak głupiej miny.
Chciałabyś czegoś życzyć swej Książkowej Bratniej Duszy?
– Życzę Ci Olgo, niech Twój Wielki Buk liczne książkoholików serca poruszy.
Rób dalej, to co kochasz, bo za to Cię właśnie kochamy.
Bez Twej charyzmy, poczucia humoru – rady nie damy.
Spełniaj swe marzenia, rozwijaj pasje, szczęściem nas dalej zarażaj.
Przeszłam z Tobą na Ty, tylko się nie obrażaj ;).
Przepis na znalezienie Wielkiego Buka:
Weź 1 zawsze uśmiechniętą pasjonatkę literatury, wymieszaj z nieskończoną liczbą książek, a następnie dolej 3 szklanki optymizmu. Dodaj 4 łyżki miłości, 2 łyżeczki nieskończonej radości, dosyp 2 szklanki zaangażowania i szczyptę książkoszaleństwa, a na końcu włóż do blogosfery i mocno zamieszaj!
Olgo dziękuję Ci za ten fantastyczny kawałek literackiego świata (i za to, że już go znalazłam!). Dzięki Tobie, od 4 lat niemal codziennie wiem gdzie zajrzeć aby Zabić drozda lub poznać Pana Lodowego Ogrodu (czy dowiedzieć się prawdy o Draculi, bo to była moja pierwsza przeczytana Twoja recenzja ;)) Życzę Ci 400 i 40 i 4 lat pisania na niezastąpionym Wielkim Buku!!!!
A mnie pozostaje tęsknota do odkrycia Wielkiego Buka – dokładnie taka jaką opisałaś w recenzji „Hobbita”, taka nie do końca radosna, bo czy jeśli złapię tego puchatego króliczka to nie przestanę gonić za kolejnymi?
Ściskam i do zobaczenia przy kolejnej recenzji!
Marta
W pierwszej kolejności gratuluję i życzę dalszych sukcesów. To niesamowite widzieć jak mijają lata,a TY robisz to dalej. Tryskasz energią i inspirujesz innych.
Mamo, tato chodźmy teraz Wielki Buk nas dziś powspiera. Swoją mową, śmiechem zdoła zawirować dookoła. Każda myśl jest naturalna temu na twarzach mamy banana. Dziś na twarzach są rumieńce będzie ciężko, chodźcie prędzej.
Wielki Buk daje nam znów potok słów. Ona zachęci, Olga zniechęci, ale i pozytywnie cię nakręci.
Olga kocem nas obdarzy i herbatkę nam zaparzy. Oglądając jej filmiki, mamy nadzór tej krytyki.
Tak jak chciała tak zrobiła i w swym świecie wciąż se żyła.
Jesteś najbardziej naturalną osobą, która nie owija w bawełnę. Ta prostota, mimika daje efekt piorunujący. A głos… kobietooooo, jest nieziemski.
Zainspirowana Twoimi emocjami, starałam się trochę je odtworzyć w makijażu. Nie mogłam wstawić tutaj zdjęcia więc podaję link.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=210145799435938&set=a.127061114411074.1073741828.100013215585090&type=3&theater
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=210145799435938&set=a.127061114411074.1073741828.100013215585090&type=3&theater
Nie mam pojęcia czemu nie pokazuje się w komentarzu link. Wstawiam jeszcze raz.
Już mam! <3 Dziękuję! :* Pokazał mi się przy mailu <3
🙂
Od czego tu zacząć, po pierwsze poznałam Wielkiego Buka szukając nowych miejsc (blogów) do podglądania książek wartych przeczytania, od lat uwielbiam czytać, ale tak na poważnie zabrałam się po okresie w którym przez dłuższy czas nie mogłam właśnie czytać, na początku (po tym okresie) czytałam wszystko co wpadło mi w ręce w domu, czyli głównie klasyki, trochę powieści mojego Taty (Winnetou), później co mi nowszego wpadło w ręce w bibliotece, wtedy już zaczęłam brać udział w akcji 52 książki w roku, ale oczywiście nie ograniczałam się do tego, tylko czytanie stało się dla mnie bardziej regularne, następnie dostałam na moje urodziny czytnik i wtedy zaczęłam czytać same powieści co po jednym dniu zapomina się o ich treści, w między czasie poznałam pierwszy blog, później były kolejne i tak wpadając na stronę na której były nagradzane blogi z różnych dziedzin, natrafiłam na Wielkiego Buka i od tamtego czasu wpadam od tak, żeby nasycić oko. Wczoraj wpadłam na pewien pomysł jak przeglądałam Wielkiego Buka, w czasie adwentu mam postanowienie czytam powieści klasyczne, wracam na tory. Wielki Buku inspirujesz i poprawiasz czytelnictwo, a przede wszystkim nakłaniasz do tych dobrych lektur.
Przesyłam link do krótkiego filmiku:
https://www.youtube.com/watch?v=1tUU5lXqp0A&feature=youtu.be
🙂
Dziękuję za 4 lata i życzę dalszych sukcesów! 🙂
Co prawda dodałam już komentarz pod vlogiem, jednak zauważyłam, że po wylogowaniu z konta, jest on niewidoczny. W związku z tym postanowiłam dodać go jeszcze na blogu. Jeżeli to błąd mojego komputera, to bardzo przepraszam za spam. Mam nadzieję, że wierszyk się spodoba 🙂
U stóp śnieżnobiałych gór,
Rośnie gęsty, ciemny bór.
W ciemnym borze żyje stwór,
Ni to gekon, ni to szczur.
Ma dwa rzędy ostrych kłów,
w każdej z pięćdziesięciu głów,
a żołądków dwieście sześć,
przez co ciągle musi jeść.
I choć potraw wokół w bród,
Zaspokoić jego głód
Może tylko piękna dlań
kompozycja fraz i zdań.
U stóp śnieżnobiałych gór,
Tam gdzie żyje dziwotwór,
Ni to pająk, ni to kruk,
Pnie się w górę Wielki Buk.
Wokół drzewa ciasny krąg,
tworzą pożeracze ksiąg.
Bestie z wszystkich świata stron
Z głodu do rośliny lgną.
Bestie z bagien, bestie z mórz,
Z dolin i wichrowych wzgórz,
Oblegają ciemny las
– Pyszną ucztę zacząć czas!
Nazywam się Leon Kamel.
Jestem detektywem, mówią, że najlepszym.
Potrafię wtopić się niezauważalnie w tłum, wedrzeć się w każde miejsce, śledzić kogo zechcę.
W tamtym miesiącu dostałem jednak sprawę, która zaczęła mnie przerastać.
Klientce zaginęła książka!
Nie byle jaka, ponoć najwspanialszy kryminał jaki w życiu czytała.
Nie wiedziała gdzie jest ani kto mógłby ją widzieć jako ostatni.
Za zlecenie wziąłem się natychmiast.
Szukałem wszędzie.
Sprawdziłem różne tropy, ale okazały się drogą donikąd.
Przepytałem kogo trzeba na mieście, ale nikt nie potrafił mi pomóc.
Sprawa wydawała się przegrana, aż któregoś dnia, nieznajomy w barze wsunął mi karteczkę do kieszeni płaszcza.
Powiedział: „Wiem czego szukasz, wejdź tam a znajdziesz”.
Na karteczce były tylko dwa słowa: Wielki Buk.
Nie miałem pojęcia co to, wygooglowałem więc czym prędzej.
To było jak objawienie.
Znalazłem miejsce, w którym można znaleźć książkę dla każdego.
Zaczytałem się na zabój, nie mogłem wręcz oderwać oczu od monitora.
Była także…. ona – książka mojej klientki.
Znalazłem ją, wiedziałem że to ona.
W ten sposób zostałem wiernym czytelnikiem Wielkiego Buka – miejsca, gdzie każdy może znaleźć książkę dla siebie.
Wszyscy tak ładnie się rozpisują, a ja króciutko pragnę powiedzieć, że codziennie:
ogrzewam dłonie na kubku
kot mruży oczy
Wielki Buk podaje mi książkę
(Gdyby to była piosenka, to należałoby dopisać notkę „powtarzać w nieskończoność)
A na kolejne 4 lata życzę wielu, wielu buków tych dużych i tych małych!
A z samolubny powodów życzę, żebyś tego Wielkiego za szybko nie znalazła! 😉
Ściskamy urodzinowo,
Kot i Ja
A to powstało, podczas pisania tego komentarza (z pozdrowieniami od fanów Barańczaka i Stu lat samotności) <3<3<3
Wielki Buk z miasteczka Macondo
recenzję raz napisał tak porządną,
że cały świat
na rzęsy padł
takie to było literaturondo!
Witaj Olgo z Wielkiego Buka!
Piszę ten list byś zawsze jak tylko dopadłby Cię gorszy dzień miała po co sięgnąć, a jeśli taki dzień nie nadejdzie – przeczytaj ten list za dokładnie cztery lata! Początki są trudne, zarówno początki pisania tego listu, jak i pewnie tego co sama rozpoczęłaś zakładając bloga. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo! Przez cztery lata osiągnęłaś coś, co udało się osiągnąć bardzo małej liczbie osób. I wcale nie chodzi mi o statystyki, współprace czy choćby liczbę obserwatorów. Dzięki Tobie wiele osób zaczęło czytać książki po jakie normalnie nigdy by nie sięgnęło. Pochłaniamy twoje recenzje, filmy nie ważne na jaki temat one są ważne, że to ty o tym piszesz, mówisz! Uwielbiamy to, że jesteś z nami,, że nikogo nie udajesz. Jesteśmy pewni, że powiesz nam to co naprawdę czułaś podczas czytania danej książki. Zawsze cieszymy się jak tylko pojawi się nowy film lub recenzja, bo jesteśmy przekonani, że było to robione z ogromną ilością serca. To widać! Uwielbiamy Cię za to, że nawet jak mamy kaca książkowego, dzięki twojej recenzji jesteśmy w stanie powrócić do czytania. Bo twoje filmy zawsze naprawią nawet najgorszy dzień. Nigdy nas nie zawiedziesz. Bo książki, które polecasz zawsze chętnie czytamy. Zabierasz nas w swój magiczny, książkowy świat a my doskonale się w nim czujemy. Wierzysz w to co robisz i robisz do wspaniale. Uwielbiamy Cię za wszystko! Chcielibyśmy byś nigdy nie traciła chęci, bo zawsze będą osoby, które przeczytają, oglądną to co zrobisz. Jak to powiedział H. Jackson Brown Jr. „Nigdy nie rezygnuj z osiągnięcia celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie.” Tworzyć coś niesamowitego, a my to doceniamy i staramy się pomóc jak tylko możemy. Mamy wielką nadzieję, że twoja wena będzie trwała, trwała i trwała. Książki do czytania raczej się nie skończą, a my chcielibyśmy poznać twoje zdanie na temat każdej z nich. Nigdy się nie poddawaj! Podnosisz się, bierzesz się w garść, napierasz do przodu, brniesz dalej! Pokonujesz trudności i wygrywasz! A my jako wszyscy twoi czytelnicy życzymy Ci kolejnych magicznych czterech lat, byś miała wiele pomysłów, nowych niesamowitych wielkich buków!
Pozdrawiamy <3
Dzień z pamiętnika, czyli o literackiej obsesji w życiu książkoholika, zespole odstawiennym
i odnalezionym antidotum.
Czy znacie to uczucie kiedy oprócz książek, które stanowią najważniejszą wartość w waszym życiu czujecie się osamotnieni, a po przeczytaniu kolejnej z nich i odłożeniu jej na półkę, nie potraficie odnaleźć się w pędzącym rytmie współczesnego świata?
Czy konieczność powrotu do otaczającej was rzeczywistości po przeżyciu kolejnej fascynującej literackiej przygody, przytłacza was niczym wylany znienacka kubeł zimnej wody?
Czy nachodzą was przerażające myśli, które sprawiają, że poza chwilami poświęconymi na czytanie czujecie się jak niepasujący do życiowej układanki puzzel?
Jeśli na wszystkie powyższe pytania w waszych myślach padła twierdząca odpowiedź, to podobnie jak ja doświadczyliście charakterystycznej dla książkoholika, literackiej obsesji.
„Oderwij się w końcu od tych książek!”, „Zacznij korzystać z życia, marnujesz je na czytanie!”, „Książki nie zastąpią ci ludzi!”, „Zdziczejesz od tego czytania!”, „Wydajesz wszystkie pieniądze na książki, za co będziesz żyć?” – słyszałam echo niedocierających do mnie słów.
Pomimo toczącej się wewnątrz mnie walki oraz świadomości potrzeby, jaką jest dla mnie czytanie, czułam że moja asocjalność z dnia na dzień pogłębia się coraz bardziej – „Może chociaż spróbuję? Przecież prosta, pozbawiona pobudzających wyobraźnię powieści egzystencja nie może być taka trudna! Przyzwyczaisz się…” – zapewniałam sama siebie.
Dopiero czas pokazał, jak bardzo się myliłam.
Dni spędzone bez książek ciągnęły się dla mnie w nieskończoność, pisząc najczarniejszy scenariusz mojego życia. Na samą myśl o tym dostaję gęsiej skórki. Czułam się tak, jakby ktoś wrzucił mnie na głęboką wodę i kazał nauczyć się pływać. Było źle, ale najgorsze miało dopiero nadejść.
Zaczęło się od nadwrażliwości zmysłów, które reagowały na każdy najdrobniejszy ruch, najcichszy szept. Do tego doszły omamy w postaci otaczających mnie dźwięków szeleszczących kartek oraz wszechobecnego zapachu świeżego druku. Miałam wrażenie, że wszyscy mówią o książkach, literaturze, powieściach, czytaniu. Jednak najgorsze były halucynacje w postaci błagalnego głosu moich książek, które wołały mnie z zamkniętej na klucz biblioteczki.
Nie wytrzymałam. Potrzeba czytania była zbyt wielka. Była silniejsza ode mnie…
Z jednej strony czułam ulgę, jednak z drugiej sądziłam, że już nic nie jest w stanie mi pomóc,
a samotność stanie się nieodłączna częścią mnie. „Musisz znaleźć jakiejś wyjście, nie trać nadziei” – powtarzałam.
Pewnego dnia los postanowił mnie wysłuchać. Błądząc w czeluściach Internetu, zupełnie przypadkowo natrafiłam na literackiego bloga o nazwie „Wielki Buk”. Zaintrygowana jego tematyką, pozwoliłam na to by pochłonął moją uwagę oraz jak się potem okazało, również dużą część mojego czasu. Następnie przyszła kolej na filmiki umieszczone na kanale.
Mijały godziny, dni, miesiące, lata – dokładnie 4 lata odkąd Wielki Buk stanowi nieodłączny element mojego życia.
Jednak co najważniejsze spostrzegłam, że problem, z którym jak dotąd się zmagałam zaczął stopniowo zanikać. Pozytywne nastawienie oraz głos Olgi – autorki kanału oraz bloga, za każdym razem pozytywnie nastawiały mnie do życia oraz „przylepiały” uśmiech do mojej twarzy.
Ciekawe historie, recenzje najnowszych książek, konkursy oraz dyskusje prowadzone na fanpage’u – to wszystko uświadomiło mnie w tym, że nie jestem osamotniona w mojej obsesji, a umiłowanie do książek nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie! Jest nieodłącznym elementem mnie, a zmieniając siebie, zatracę sens swojego życia.
Jednak najważniejszą rzeczą, która pojawiła się wraz z poznaniem Wielkiego Buka jest poczucie przynależności oraz świadomości tego, że takich ludzi jak ja jest więcej, niż kiedykolwiek byłam w stanie sobie wyobrazić!
Akceptacja, wzajemny szacunek, wsparcie oraz łącząca członków Wielkiego Buka miłość do książek – to tylko część tego, co otrzymałam od Olgi, jej emanującej energii oraz pomysłów.
Wielki Buk połączył ludzi, którzy są dla siebie niczym jedna wielka rodzina, na którą zawsze można liczyć bez względu na problemy oraz trudności, które każdy z Nas spotyka na swojej drodze.
Za
Książki, książki,
Ekranizacje, ekranizacje,
Ale ci co tego nie znają
Pewnie tęsknią.
Za klasyki kochane,
Za romanse przeżywanie,
Za horrory w bezsenne środy zgłębianie
Dzięki Ci Wielki Buku.
Za dobre recenzowanie,
Za miłe polecanie,
Za doktora Wielkobuczka recepty pisanie,
Dzięki Ci Wielki Buku.
Za francuskie maniery,
Za chłodne angielskie thillery,
Za wszystko co książkowe
Dzięki Ci Wielki Buku.
(Olga, wrzuciłam tekst w komentarzu pod filmikiem na youtube ale gdzieś mi zaraz znikł i się nie pokazuje, więc wrzucę i na blogu. Z góry przepraszam jeśli będzie zduplikowany.)
Mgła za oknem była tak gęsta, że przykryła nawet światła neonów z pobliskiego hotelu. Jak to możliwe, że wilgoć otula sobą wszystko co napotyka. Przechodnie byli przeszyci wilgocią jak po rzewnej ulewie, a z nieba od doby nie spadła ani kropla deszczu. Widoczność była prawie znikoma, a znad oceanu wiał przeszywający wiatr. Maszerowałam ulicą próbując upchnąć do plecaka wilgotne kartki papieru, zamoknięte klucze i lepki telefon. Ulice pachniały świeżo parzoną kawą, zbyt nachalnymi w swoim smaku ciastkami anyżowymi i wilgocią. Ta ostatnia potrafi wdzięcznie podbijać słodki zapach mokrych liści, ale wie również, jak wypełniać ulice i mieszkania. Towarzyszy na każdym kroku sprawnie dosięgając wszystkiego. Nawilgnięte kartki papieru w książkach nie szeleszczą tak przyjemnie, a ubrania nie schną przez kilka dni. W takie dni wypełnia cię rozgoryczenie, że musisz opuścić ciepłe łóżko i wyjść z domu. W takie dni nie pamiętasz jak bardzo zawsze cieszyłaś się z jesiennego patrzenia na słońce i czytania „Doliny Muminków w listopadzie”. W takie dni niezadowolenie i smutek osiągają stanowczo za wysoki poziom. Moje rozgoryczenie plasowało się na poziomie Maruda Roku, aż sama siebie nie rozpoznawałam. Zdążyłam wyjść z pracy i nie wiedzieć, kiedy minął dzień. Żadna różnica kiedy nie widzisz słońca, powiedzą jedni, ale świadomość życia tylko nocą, bez choćby smugi światła dziennego, nie pomaga. Wnętrze budynku niczym nie różniło się od wilgotnej ulicy, a wejście do domu nie przynosiło ulgi. Włączyłam muzykę, ale była zbyt nachalna, nie mogłam jej wyłączyć, cisza potrafiła być denerwująca. Na ekranie komputera wyświetlało się wiele kolorowych okienek. Uśmiechnięci ludzie machali w moim kierunki, jakiś bardzo smutny muzyk wczuwał się w ledwie słyszalny dźwięk gitary, a blask bijący od ekranu raził w oczy. Wśród wszystkich miniatur jedna była czarno-biała. Chyba nie wiedząc, co mnie czeka, wcisnęłam małe, ciemne okienko. Na ekranie pojawiła się bardzo uśmiechnięta dziewczyna z okularami przeciwsłonecznymi na głowie i z zaangażowaniem zaczęła opowiadać o jakiejś książce. Z jednej strony wydała mi się za radosna, jednak jej głos był całkiem przyjemny, a czarno-białe tło koiło oczy. Zaczęłam słuchać, przez pierwsze kilka minut dosyć bezmyślnie. Książki? Właściwie to kiedy ostatnio czytałam książkę? W jaki sposób od czytania codziennie przed snem dotarłam do momentu, w którym nie pamiętałam, kiedy miałam w rękach jakikowiek przeczytany egzemplarz. Jak doszło do tego zaniedbania i czemu nie zdałam sobie z niego sprawy. Dziewczyna skończyła mówić, a ekran zrobił się czarny. W całym moim rachunku sumienia skupiłam się na sobie i przestałam słuchać opowieści. Włączyłam kolejny filmik z tą samą dziewczyną, którego tytuł zapowiadał Bezsenną środę. Posłucham jej tylko jeszcze przez chwilę. Chwila bardzo szybko zamieniła się w prawie bezsenny wtorek, ale to nic nie szkodzi. Rok później wciąż spędzam listopad z opowieściami tej samej dziewczyny. Właściwie to spędziłyśmy razem cały rok, ale listopad lubię najbardziej. Już nie pachnie wilgocią tylko kartkami przeczytanych książek.
Wielki Buku! Świątynio moja! Jesteś jak zbiór.
Jakże Cię trzeba docenić, ten się dowie,
Kto Cię odnalazł, pośród długiej listy blogów
Spoglądam z tęsknoty za kolejnym wpisem…
Olgo, która bronisz każdej księgi,
Pomimo wszystko doczytując do ostatniej kropki,
Jesteś bramą skrywającą tajemnice,
Gdzie klucz jest skryty w samej treści..
Gdy budzę się z nadzieją na kolejny wpis,
Dostrzegam film, dający równie tyle ciepła,
Co niejedna księga , do której zaglądam
Po usłyszeniu recenzji Wielkiego Buka.
WARTO CZYTAĆ! WARTO!
Doszły do mnie te słowa niejednokrotnie,
Słysząc Ciebie tak prawdziwie,
Staram się podobnie zarażać tym innych.
Kiedy nie mam pomysłu na dany poemat,
Wracam do listu od Ciebie..
Przekazujesz w nim, jakie newsy, bądź TOPy,
Mogą zainspirować mnie, jak również pozostałych zagubionych czytelników.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam jasną gwiazdeczkę,
Świecącą nawet podczas bezsennych nocy.
Jednocześnie zachęcam innych do poznania,
Tej drogi, która jest Inspiracją Życia niczym jak WIELKI BUK!
Wielki Buku! Świątynio moja! Jesteś jak zbiór.
Jakże Cię trzeba docenić, ten się dowie,
Kto Cię odnalazł, pośród długiej listy blogów
Spoglądam z tęsknoty za kolejnym wpisem…
Olgo, która bronisz każdej księgi,
Pomimo wszystko doczytując do ostaniej kropki,
Jesteś bramą skrywającą tajemnice,
Gdzie klucz jest skryty w samej treści..
Gdy budzę się z nadzieją na kolejny wpis,
Dostrzegam film, dający równie tyle ciepła,
Co niejedna księga , do której zaglądam
Po usłyszeniu recenzji Wielkiego Buka.
WARTO CZYTAĆ! WARTO!
Doszły do mnie te słowa niejednokrotnie,
Słysząc Ciebie tak prawdziwie,
Staram się podobnie zarażać tym innych.
Kiedy nie mam pomysłu na dany poemat,
Wracam do listu od Ciebie..
Przekazujesz w nim, jakie newsy, bądź TOPy,
Mogą zainspirować mnie, jak również pozostałych zagubionych czytelników.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam jasną gwiazdeczkę,
Świecącą nawet podczas bezsennych nocy.
Jednocześnie zachęcam innych do poznania,
Tej drogi, która jest Inspiracją Życia niczym jak WIELKI BUK!
Rok 2030, 2 grudnia. Poniedziałek. 8.34
Wstaję rano. Powieką otwieram pocztę.
Spam, spam, spam. Ruchem oka wszystko ląduje w koszu.
Spam… a nie.
„Fryderyku. Zobacz najnowsze filmy z zasubskrybowanych kanałów: Wielki Buk”
Hmm. Drapię się po brodzie, jednocześnie usilnie staram się przypomnieć sobie, kiedy nadany był ostatni film od Wielkiego Buka. Piętnaście dni temu. Podejrzane. Skinieniem uruchamiam link.
„Hej, hej… moim drodzy, w ten straszny grudniowy dzień wita Was … przejdźmy do rzeczy. Kochani podczas wrzucania kolejnego filmu, z routera przypadkiem wyleciał kabel zasilający. Nie chcąc narażać Was na zbyt długie czekanie od razu zaczęłam przekładać książki aby się do niego dostać. W całym tym roztargnieniu, tom za tomem, książka za książką, z trudem i mozołem przebijałam się przez kolejne stosiki i bukowe wieże. Po kilku godzinach natrafiłam na opowiadania Philpa K. Dicka, których nie mogłam znaleźć od trzech lat. Przepraszam, ale szybciutko musiałam je przeczytać. Potem trafiłam na kolejne pozycje, które wymagały odświeżenia. Po pięciu dniach w końcu dotarłam. Kabel przygniotły książki, które miałam wysłać jakiemuś Fryderykowi z okazji wygrania konkursu na 4 urodziny Wielkiego Buka. Ciekawe czy biedaczek jeszcze czeka.
Zgarnęłam stosik nagród i podpięłam kabel. W drodze powrotnej do laptopa trafiłam na kolejne kuszące, książkowe pułapki. Po dotarciu na miejsce stało się jednak coś strasznego.
Za punkt honoru postawiłam sobie, że odnajdę chłopaka z konkursu i po 14 latach postaram się wysłać mu należne książki. Położyłam je jednak na stosiku, który nie wytrzymał obciążenia i przewracając się uruchomił efekt domina. Cała masa książek w kilka sekund zmieniła swoje położenie, powodując istną katastrofę, całkowicie zagradzając mi drogę do świata zewnętrznego.
Pięć dni zajęło mi dostanie się do routera, kolejne sześć na powrót do laptopa i nagranie tego filmiku sos.
Hej, hej moi drodzy, prosi Was Olga z Wielkiego Buka. Pomocy! Nie mam jak wydostać się z mieszkania, sytuacja jest dramatyczna, nie wiem czy wystarczy mi sił by dostać się do drzwi wyjściowych. Błagam Was, jeśli to oglądacie wezwijcie pomoc. Dziś mają dojść kolejne paczki z książkami. Kto je odbierze? Ja się pytam, kto? A jak kurier będzie wcześniej? Jak zostaną odesłane? A jak moje nowiutkie książki aaaaaaa!! Pomocy, mój adres to….”
Zerkam na liczbę wyświetleń – 1. Nie jest dobrze. Trzeba działać. Przyłożyłem palec do ucha i głośno, aczkolwiek z pewnym zdenerwowaniem w głosie wyrecytowałem cyfry numeru alarmowego…
Rok 2030, 6 grudnia. Piątek. 12.00
„Hej, hej moi drodzy. W ten specjalny mikołajkowy dzień, wita Was Olga z Wielkiego Buka i Fryderyk…”, „… z 14-letim opóźnieniem wręczam Ci nagrody, za udział w konkursie zorganizowanym w 2016r. z okazji czwartych urodzin …”, „ … oraz trzy twardokładkowe wydania …”, „ …za pomoc w…”.
Olgo, wybacz, że tak długo. Ale mam nadzieję, że historia, która tutaj zamieszczam Ci to wszystko wybaczy.
Jeszcze raz – najlepszego <3
Bilbo Baggins wracał właśnie do swojego mieszkania. Już, już miał otwierać drzwi, kiedy dostrzegł w skrzynce na listy małą karteczkę. Napisano na niej czarnym atramentem: spotkajmy się pod Ruinami Samotnej Góry. Bilbo nie miał zielonego pojęcia kto napisał karteczkę, ani tym bardziej nie wiedział gdzie jest Samotna Góra. Nie mógł jednak tak zupełnie zignorować kartki. Postanowił, że pomyśli o tym wszystkim na spokojnie, kiedy zaparzy sobie herbatę i usiądzie w fotelu. Niestety, nie dane mu było. Tuż po wejściu do mieszkania, wiedział, że COŚ JEST NIE TAK.
W jego fotelu siedział wygodnie mężczyzna. Ubrany dość dziwnie, aczkolwiek z jakiegoś powodu, Bilbo Stwierdził, ze ubranie do niego pasuje. Miał na sobie szary płaszcz a na głowie takiegoż koloru kapelusz. Mężczyzna bacznie obserwował Bilba. Dopiero po chwili się odezwał:
Dobrze, że jesteś. Wiem, że mnie nie znasz, nie masz w zasadzie prawa. Ale ja na szczęście wiem kim jesteś.
Bilbo nie do końca wiedział, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Wpatrywał się w przybysza nadal nie rozumiejąc o co tutaj chodzi.
Jestem Eberhard Mock. Jestetm detektywem, ale z pewnością nie masz pojęcia, czym zajmują się detektywi. Wiem natomiast, że dużo w życiu przeszedłeś. I, że masz olbrzymie doświadczenie życiowe.
Nie sposób było się z tym nie zgodzić. Kimkolwiek był Mock, najwyraźniej doskonale znał Bilba. W końcu Bilbo wydusił z siebie:
To Ty napisałeś tę kartę? – po czym podał Eberhartowi zwitek papieru. Eberhard przyjrzał się dokładnie wiadomości i pokręcił głową.
Nie, nie ja. Ale znam Autora. To Olga. Olga prosi nas o pomoc i nie możemy odmówić. Zbieraj się, wyruszamy w podróż. Trzeba uratować Cécile de Troyes a potem bezpiecznie odstawić ją na Wielkiego Buka.
Bilbo zgłupiał. Nie rozumiał ani słowa z tego, co mówił ten mężczyzna, ale z jakiegoś powodu nie miał też siły, by mu się sprzeciwić. Posłusznie zatem spakował się i wyszli.
Eberhard prowadził Bilba przez pola i doliny aż w końcu, Bilbo zobaczył coś bardzo, bardzo dziwnego. Jego oczom ukazał się pojazd – sądząc po tym że miał koła, można śmiało wnioskować, że jeździł. Za kierownicą siedziała kobieta i trzymała w ustach coś, co w gruncie rzeczy wyglądało trochę jak fajka, ale było białe, proste i wykonane z papieru.
No nareszcie. Nie wiem ile mieliśmy na Was z Zordonem czekać. Ładujcie się do samochodu i jedziemy uwolnić Cecile.
Joanno, nie rozumiem, po co te nerwy – odezwał się Mock. Pan Baggins zupełnie nie wie co się dzieje, podobnie jak my wszyscy. Nie musisz dodatkowo potęgować jego zdenerwowania – powiedział Mock
I nie tylko jego – mruknął mężczyzna siedzący na miejscu pasażera.
Coś mówiłeś, Zordon? Czy to mucha tak bzyczy? – Joanna spojrzała poirytowana na swojego towarzysza. Chłopak, nie odezwał się słowem.
Bilbo i Eberhard wsiedli do samochodu. Baggins zdawał się starać sobie to wszystko sensownie poukładać. Nie wiedział co się dzieje, nie wiedział kim jest Olga, nie wiedział tym bardziej kim jest Cecile, którą rzekomo mają uwolnić. Przyjął jednak za pewnik, że jest to jakiś odgórny rozkaz i tak po prostu musi być.
Chyłka, czemu nie jest właczone radio? – spytał chłopak, nazywany przez Joannę Zordonem.
Bo ten sztywniak Mock sobie nie życzy. A Olga wyraźnie powiedziała, że mamy się dogadywać i współpracować. Więc nie leci muzyka.
Wtem, odezwał się Bilbo:
-Gdzie jedziemy?
-Mamy się spotkać z Olgą pod Ruinami Samotnej góry. Brakuje jej Porwanej Pieśniarki, a jakiś mag zamknął ją w wieży. Dlatego też, potrzebujemy kogoś, kto będzie umiał z nim rozmawiać, czyli Ciebie, Baggins. – rzuciła Chyłka, nie odrywając wzroku od drogi.
Pod Ruinami Samotnej Góry, na czwórkę naszych bohaterów, czekała zapłakana dziewczyna. Miała czarne, krótko ścięte włos a na głowie – okulary przeciwsłoneczne.
Kochani! Nareszcie jesteście! – powitała ich śpiewnym głosem. – Cecile jest w tamtej komnacie, ale mag nie chce jej wypuścić! Powiedział, że musi koniecznie porozmawiać z Bilbo Bagginsem i dopiero wtedy wypuści Cecile! – dziewczyna zanosiła się płaczem.
Słyszałeś Baggins? – Chyłka spojrzała na Bagginsa – na górę, ale już! Rozmawiaj z magiem. Im szybciej to załatwimy, tym szybciej wrócimy na Wielkiego Buka!
GDZIE? – Baggins nadal nie wiedział, o co tutaj chodzi.
Na Wielkiego Buka. Olga ma taki blog. Brakuje jej jednego wpisu, mag porwał pieśniarkę i stąd cała afera. Poprosiła mnie i Zordona, żebyśmy wraz z Mockiem po Ciebie przyjechali. Moja X5 jest dość duża więc spokojnie się wszyscy w niej zmieścimy. No, już! Szoruj na górę, gadaj z magiem i miejmy to za sobą!
Baggins posłusznie wszedł do wieży i wspinał się cierpliwie po długich, krętych schodach. Mag stał na straży drzwi, w których zamknięto Cecile.
-Jesteś. Dobrze. Chcę wiedzieć tylko jedną rzecz – jak dostałeś się na Wielkiego Buka?
-A…Dostałem się? – Bilbo zadał całkiem logiczne pytanie.
-Owszem. Powieść z Twoim udziałem, jest pierwszym wpisem recenzenckim na blogu Olgi. Porwałem zatem Cecile, by dowiedzieć się, jak tam trafić. Zakładam, że skoro byłeś tam pierwszy, to wiesz. – odparł mag.
-No…Nie wiedziałem nawet, że tam jestem. To chyba ta Olga decyduje, kto tam trafia.
-Rozumiem. Czyli jest szansa, że i mnie się uda? – spytał mag.
-Nie wiem, musisz spytać Olgi. To ona tym wszystkim dowodzi, to na jej polecenie mieliśmy tu przyjechać. Uwierz, wiem tak samo mało, jak i Ty. A teraz, proszę wypuść tę Cecile, bo chcę już mieć to wszystko za sobą.
Mag odsunął się, Bilbo wszedł do pomieszczenia. Cecile, siedziała skulona na podłodze i płakała. Baggins podał jej rękę i bezpiecznie sprowadził na sam dół wieży. Kiedy wychodził, maga już nie było.
Na dole czekała na nich Olga, która, gdy wszyscy znaleźli się na dole, pstryknęła palcami. W tym samym momencie, Bilbo znalazł się z powrotem w swoim mieszkaniu, Chyłka i Zordon wracali właśnie z Hard Rock Cafe, zaś Eberhard Mock, przechadzał się spokojnie ulicami Wrocławia. Wszystko było jak dawniej. Porządek został zachowany. Wielki Buk mógł nadal istnieć i nadal pokazywać literaturę taką, jaką ona jest.
Drogi Wielki Buku,
Wszyscy czekają na grudzień i przyjście Świętego Mikołaja, a ja czekałam na Twoje urodziny. Dlatego piszę i wysyłam ten list do Ciebie zamiast do Laponii. Wielki Buku jeśli możesz to zostań moim Mikołajem, zawsze po obejrzeniu twojego filmiku dopisuję kolejne książki, które muszę koniecznie przeczytać. Dzięki Tobie marzę już o takiej ilości książek, że nie mogę ich już zliczyć. Kocham każdy zestaw książek, który znajduje się na powyższych zdjęciach i już widzę jak pięknie prezentuje się na moim regale. Obiecuję Ci, że nie będę samolubem i podzielę się z przyjaciółmi tak gorącymi tytułami. Czekam na Ciebie o każdej porze z gorącym mlekiem i ciasteczkami.
Ps. Wielki Buku gdy będziesz u mnie z wizytą to nie przestrasz się mojego pieska, on już wie, że ma mnie zawołać gdy usłyszy hej hej:)
Mitologia Książkowej Blogosfery.
Powstanie Wielkiego Buka.
Na początku był Chaos.
Chaos był trudny do zdefiniowania.
Niektórzy uważali go za istotę boską, inni za ogromną otchłań pełną siły twórczej i nieuporządkowanych myśli. Z głębi tej natchnionej otchłani wyłoniła się się Wszechmocna Wyobraźnia, która postanowiła stworzyć znany nam świat. Utworzyła ona kulistą planetę i Książkę uczyniła jej sercem. Wszystko, co dzieje się od tej pory w niej jej zapisane i z niej powstaje. Wyobraźnia stworzyła i posłała na Ziemię trójkę bogów – Epikę, Lirykę i Dramat. Ten ostatni stworzył świat przedstawiony i na jego podstawie – scenografię. Sztukę, którą tworzył postanowił podzielić na cztery akty – Wiosnę, Lato, Jesień i Zimę. Następnie wydał na świat dwie córki – Komedię i Tragedie, aby jako siły sprawcze dbały o równowagę. Na końcu obsadził aktorów, którzy po dziś dzień grają swoje role. Liryka urodziła wówczas boginki Emocje – Radość, Smutek, Poruszenie, Strach, Miłość, Nienawiść i wiele innych i pozwoliła im władać ludzkim wnętrzem. Epika natomiast zrodziła swą pierwszą Historię, i rodzi je po dzień dzisiejszy… Niektóre z nich to Powieści, inne Nowele, są też epizodyczne Anegdoty…
W tak uporządkowanym świecie nie mogło zabraknąć Herosów – ludzi natchnionych przez trójkę pierwszych bogów. Zostali oni obdarzeni szczególną wrażliwością i altruizmem, przez które to cechy nie tylko poznają dziesiątki Historii, ale też dzielą się swoim zdaniem na ich temat ze zwykłymi śmiertelnikami. Ich opinie pomagają ludziom podjąć decyzję z którymi Historiami się zapoznać. Często nazywa się ich blogerami.
Wszechmocna Wyobraźnia uznała za stosowne, aby wybrać spośród nich jednego i sprawić, aby z jego zdaniem wszyscy będą się szczególnie liczyć.
Tak właśnie powstał Wielki Buk i stał się dla czytelników tym, czym Delfy były dla starożytnych Greków – Wyrocznią.
***
A teraz jak najbardziej szczerze
urodzinowe życzenia złożyć śpieszę…
Mnóstwo cudownych pomysłów do zrealizowania
i wielu, wielu godzin czytania…
Aby czytelnicy stali
aktywnie komentowali,
A ich liczba ciągle rosła
niczym pensja polskiego posła…
I aby – choć to niewiarygodne –
czytanie znowu stało się modne!
Kiepski ze mnie poeta 😉
4 lata to kawał czasu… Masz na swoim koncie wiele fajnych tekstów, sensacyjnych produkcji filmowych, fanów i blogowych nagród – czego zazdroszczę, bo od daaawna nosze się z zamiarem założenia literackiego bloga, ale zawsze coś „super ważnego” mnie od tego odwodzi. Cóż, postaram się wziąć w garść – czytam wszystkie te komentarze i myślę, że z wzruszenia łezka mogła Ci się w oku zakręcić – zachęcenie kogoś do czytania to naprawdę spore, choć nie do końca doceniane osiągnięcie. Życzę Ci, żebyś zawsze czerpała z tego radość 🙂
– To ona? – zapytała jasnowłosa blondynka.
– A widzisz tu kogoś jeszcze? – odpowiedział mężczyzna o białych włosach.
– Wiktorze, jesteś naprawdę niemiły!
– A jak mam odpowiedzieć na tak oczywiste pytanie? No jak, Lauren?
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko spojrzała do tyłu na zebrane osoby. Kiwnęła głową na znak, że znaleźli poszukiwaną kobietę. Przed nimi ulicą szła czarnowłosa kobieta, która nie przejmowała się światem, a cały jej umysł zajmowała książka, którą właśnie czytała. Bez przeszkód omijała przeszkody typu hydrant czy wystające elementy w chodniku.
– To możemy już do niej podejść? – z tyłu odezwał się mężczyzna o burzy kręconych włosów.
– Alanie Moore! Czy ty chcesz wystraszyć tą biedną dziewczynę? Poskromiłbyś te swoje włosy i wyglądałbyś jak człowiek! – skarciła go kolejna blondynka o delikatnie kręconych włosach.
– Nikt nie poskromi takich włosów, Joanno.
Ignorując wszystkich, chłopak z krótkimi włosami wyszedł przed tłum i, udając normalnego przechodnia, zaczął iść na dziewczyną. Reszta osób przez chwilę zastygła w bezruchu, lecz zaraz wzięli z niego przykład. Tak oto za Olgą szedł mały tłum. Sama poszukiwana nie zdawała sobie sprawy, że jest obiektem obserwacji do czasu, kiedy nie poczuła się śledzona. Przez jakiś czas zbywała to, lecz gdy dostrzegła, że te wszystkie osoby ciągle za nią idą, próbowała je zgubić. Szła różnymi skrótami, często zawracała, a nawet przyśpieszała kroku, lecz to na nic.
Idąc tymi uliczkami trafiła na plac, na którym znajdowała się grupka ludzi. Chciała do nich podejść, lecz gdy oni ją ujrzeli, sami zaczęli się przybliżać. Nie wiedziała co robić. Nagle była otoczona przez nieznanych ludzi. Połowa z nich uśmiechała się szeroko, drugiej połowy nie było widać twarzy przez słońce, które zza nich świeciło. Chciała dojrzeć wszystkich, lecz nie było jej dane.
– Kim jesteście? – zapytała.
– Dobrze wiesz, kim jesteśmy – odpowiedział Alan.
– Nie baw się w bycie wrednym, mój drogi – odezwała się starsza kobieta o krótkich, lekko ulizanych włosach. Podeszła do zdezorientowanej dziewczyny i chwyciła ją za ręce. – Jestem Ayn Rand, a to… To między innymi Michael Crummey, Harper Lee, Wiktor Hugo… Dużo by wymieniać. Ale nie bój się. Ty nas znasz.
Dopiero teraz Ogla mogła rozpoznać tych ludzi. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
– A ci za mną? – zapytała cicho
– Ich jeszcze nie znasz, ale poznasz. To autorzy Dużych Buków, których jeszcze nie przeczytałaś. Oni czekają, ponieważ wiedzą, że i tak ich spotkasz.
– Chcieliśmy ci podziękować, ponieważ dzięki tobie nasze książki czyta coraz więcej ludzi. Nasi bohaterowie nie umarli z zapomnienia, lecz cały czas przeżywają swoje przygody. – Z tłumu wyszedł Umberto Eco.
– To dzięki tobie coraz więcej ludzi sięga po książki – dorzucił Peter Heller.
– Mamy wielką nadzieję, że już niedługo odnajdziesz swojego Wielkiego Buka, my jesteśmy szczęśliwi, ponieważ nasze dzieła były bliskie temu – powiedział Jakub Małecki.
– Dziękujemy! – krzyknęli wszyscy zebrani na placu.
– Dzięki, Olgo – powiedział człowiek, który skończył czytać jednego z Dużych Buków poleconych przez Olgę Kowalską.
<3
– Musisz się pospieszyć! W takim tempie nigdy nie zdążysz! – raz po raz pokrzykiwał rozzłoszczony Owe.
Ari stał pochylony przy swoim odcinku linii produkcyjnej i usiłował rozmieścić zestaw miedzianych przewodników na kolejnej płytce. Jego uniform zapobiegający naelektryzowaniu elementów z każdą upływającą chwilą przyklejał się do jego pleców i powoli czuł krople potu zbierające się na jego czole. Obecność Owe wcale nie pomagała zwolnić bicia jego serca.
Już od najmłodszych lat Ari słyszał, że praca w fabryce Dizz&Fizz jest spełnieniem marzeń każdego członka społeczności Holur. Była to jedyna fabryka zajmująca się produkcją urządzeń na potrzeby rządu na całym archipelagu. Wyspa, na której się znajdowała, była największą w całym Hubai, a dzięki dużym pokładom miedzi i żelaza, również i najbogatszą. Mieszkańcy Holur nie należeli do tych, którym kiedykolwiek przyszło zmagać się z biedą czy głodem. Ari zamieszkał na Holur w 6 wiośnie swojego życia, kiedy to trafił do szkoły dumnie noszącej imię Ruga Fizza – jednego z założycieli fabryki. Rug Fizz, podobnie jak Ari, pochodził z Hulo, najmniejszej wyspy w Hubai i pod koniec swoich dni ustanowił fundację mającą za zadanie wyszukiwanie młodych obiecujących umysłów w całym państwie i umożliwienie im, przynajmniej w swoim mniemaniu, uzyskanie dobrego wykształcenia.
Młody Ari niewątpliwie wyróżniał się ciekawością świata – jego rodziciele dość szybko przestali odpowiadać na jego pytania „a po co?”, „a dlaczego?”, „jak to działa?” lub „a co jeśli…?”. Momentami Ari podejrzewał, że z podobnego powodu nauczyciele pozbyli się go z jego pierwszej szkoły.
Nauka w Szkole im. Ruga Fizza nie należała do łatwych i przyjemnych. Nauczyciele mieli przede wszytkim za zadanie wtłaczać w młode głowy, nierzadko pełne marzeń, suche fakty, najcześciej powiązane z rozwojem techniki. Fizyka, mechanika, chemia – przedmioty stanowiące podstawę programu nauczania w szkole były dokładnie tymi, których Ari najbardziej nienawidził. Zdarzało się, że na lekcjach chemii zmieniał proporcje lub składniki podczas doświadczeń, lecz konsekwencje były zbyt dotkliwe i zbyt bolesne, więc dość szybko zrozumiał, że należy wykonywać wszystko zgodnie z instrukcją.
Porą dnia, którą lubił najbardziej i której nie mógł się doczekać, był wieczór – kiedy to po skończonym posiłku wszyscy rozchodzili się do swoich pokoi w dormitoriach, w których zostali umieszczeni. Ari choć tutaj miał odrobinę szczęścia i w dużym, przygotowanym dla 12 osób pomieszczeniu, otrzymał miejsce obok okna. Wieczorami, leżąc w swoim łóżku, z rękami podpierającymi głowę, obserwował zmieniającą się wokół niego przyrodę – rodzące się liście i pąki kwiatów na pobliskim drzewie, zmieniające się nieustannie chmury oraz małą rodzinę drozdów, która pewnego roku uwiła sobie gniazdo niemal na wyciągnięcie ręki. Te chwile pozwalały młodemu Ariemu zająć się tym co lubił najbardziej – zadawaniem pytań. „A co jeśli ta chmura w kształcie psa by ożyła?”, „A co gdyby młody drozd urósł tak bardzo, że byłby większy od całego drzewa?”, „A dlaczego deszcz pada z góry na dół i co gdyby padał z dołu do góry?”. Ari takich pytań miał dziesiątki, setki a może nawet tysiące. Bombardowały one jego głowę niemal przez cały czas, ale to właśnie wieczorem i nocą mógł oddać się im bez reszty. Gdy zasypiał, w snach brał udział w niesamowitych przygodach – był świadkiem gdy chmurkowy pies gonił całe stado chmurkowych gołębi, a szczekając za nimi radośnie z jego ust wydobywały się płatki śniegu w kolorze turkusowym; uciekał z innymi uczniami przed megadrozdonem chcącym rozdeptać każdego, kto nie będzie dość szybki i razem z pozostałymi uczniami smiał się niemal do rozpuku, gdy wielkie krople deszczu unoszące się ku niebu wytrąciły z ręki profesora Snida ich prace kontrolne, a on próbując je złapać podskakiwał jak szalony.
Ranki były ciężkimi chwilami, gdyż musiał wracać do świata, gdzie wszystko ma określony ład i miejsce, a wszelkie odstępstwa od przyjętego porządku są surowo tępione.
Dwanaście lat nauki w szkole Fizza upłynęło dość szybko – Ari już od miesiąca pracował w fabryce na stanowisku instalatora. Jego zadanie sprowadzało się do montowania maleńkich kawałków z miedzi na płytkach i sam tak naprawdę nie wiedział w jakim celu to robi. Utrzymywanie szczegółów produkcji w tajemnicy przed wszystkimi, łącznie z pracownikami, było pierwszym punktem umowy, którą musiał podpisać rozpoczynając pracę. Nikomu nie mógł powiedzieć nawet ile jest elementów, na których ułożenie ma dokładnie 15 sekund. Nie wiedział, co później się dzieje z całością i do czego jest wykorzystywana. Miał tylko kilka chwil na montaż, ale przez cały czas musiał walczyć z chęcią innego zamontowania elementów niż ten odgórnie przyjęty.
O wiele łatwiej było myśleć, że wykonywane przez niego elementy są wykorzystywane w produkcji urządzeń wytwarzających żywność, odzież – doskonale bowiem pamiętał, jak uporczywe potrafi być ssanie w żołądku lub jak trudne może być chodzenie w butach z dziurą pod palcami gdy wokół pełno skrawków metalu. Z całych sił starał się nie dopuszczać do siebie myśli, że równie dobrze może produkować jedno z tych strasznych urządzeń nakładanych na szyję, które elektrycznym impulsem są w stanie wymusić bezwzględne poszłuszeństwo. Widywał osoby z takimi obrożami w drodze na swoje stanowisko – pochylone nad swoimi miejscami pracy wykonywały swoje czynności niemal automatycznie, a z ich oczu nie dało rady wyczytać choćby najmniejszej emocji, zupełnie tak, jak gdyby umarli za życia. Ari starał się na nich nie patrzeć, starał się udawać że ich tam nie ma.
– A co jeśli to ja bym był na ich miejscu? – pojawiające się co jakiś czas pytanie w głowie nie dawało mu spokoju. Starał się przekonać sam siebie, że to się nigdy nie stanie, że jeśli tylko będzie robił wszystko, czego się od niego oczekuje, będzie bezpieczny i nic złego się nie wydarzy. Teraz, gdy stał nad nim Owe, wykonywanie swojej pracy wcale nie było tak łatwe. Wiedział, że jeśli nie będzie dość szybki i dokładny, może nie tylko stracić swoje stanowisko, al też zostać przesuniętym do wykonywania pracy w sortowni. To właśnie tam pracowali „umarli”, bo tak w ich nazywał. Musieli oni oczyszczać nawet najmniejsze kawałki rudy tak, by nie zmarnować ani odrobiny drogocennego kruszcu. Nie mieli na sobie odzieży ochronnej, nawet rękawic, które mogłyby chronić ich ręce przed pokaleczeniem. Większość z nich owijała dłonie skrawkami materiału ze starych ubrań, ale to nie zawsze było wystarczające.
Owe zdecydowanie nie był dziś w dobrym nastroju i Ari to wiedział. Wiedział również, że dziś jest termin werefikacji jego przydatności w fabryce. Jeśli nie będzie rokował przynajmniej nadziei na to, że zostanie wydajnym pracownikiem trafi właśnie do sortowni. Tego obawiał się najbardziej. Bał się, że obroża uczyni go kolejnym umarłym za życia, że nie będzie już mógł marzyć, śnić na jawie. Świat, którego częścią stawał się gdy zapadała ciemność, stał się już dawno jego drugim domem.
– Skup się! Chłopcze, w ogóle się nie przykładasz! – im bardziej Owe był podirytowany, tym bardziej donośny i skrzekliwy stawał się jego głos. Ari widział, że drżenie jego rąk stawało się coraz większe, ale w żaden sposób nie mógł go opanować.
– Przepraszam… – ledwo słyszalnie wydusił z siebie i mocując się z kolejną płytką zrzucił ze stołu cały pojemnik z elementami oznaczonymi cyfrą 1.
– Prze… przepraszam – tym razem Ari zdawał się już tylko poruszać wargami, za to Owe aż kipiał ze złości.
– Czy zdajesz sobie sprawę, że wszystko to nadaje się już tylko i wyłącznie do wywalenia??? Co ty sobie wyobrażasz!!! Nie mam zamiaru po raz kolejny tłumaczyć się za Twoje wybryki na zebraniu dyrekcji!!! – Owe był czerwony na twarzy, a z każdym wypowiedzianym słowem z jego ust wydobywały się kropelki śliny.
– Ja… ja nie chciałem – bronił się Ari. – Ja naprawdę tego nie chciałem…
– Nie mam zamiaru się dłużej z Tobą użerać – wyrzucił z siebie Owe. – Jeszcze dziś będę wnioskował o przesunięcie Cię do sortowni!
– Nie.. Proszę, nie… Niech pan tego nie robi – szeptał Ari z błagalnym wzrokiem utkwionym w Owe.
– Masz uprzątnąć cały ten bałagan, jakiego narobiłeś! Jutro rano zgłaszasz się do pracy w sekcji C! – Owe był nieprzejednany.
Ari wiedział, że musi coś zrobić, że musi coś wymyślić, żeby tam się nie znaleźć. Wizja obroży na jego szyi była paraliżująca, ale umysł podpowiadał, że musi przejść do działania.
– Nie… Nie może pan, nie wolno panu – Ari powoli wstawał z podłogi, ale Owe był już daleko.
Umysł Ariego pracował na najwyższych obrotach. Starał się przeanalizować każde możliwe wyjście z sytuacji. Wiedział, że w środku zmiany nie ma możliwości udać się do pokoju socjalnego, który został mu przydzielony. Co więcej – wiedział, że opuszczenie fabryki w godzinach pracy jest w ogóle niemożliwe. W głowie miał tylko jedną myśl „muszę stąd uciekać!”.
Powoli, by nie wzbudzać niczyich podejrzeń, zaczął oddalać się od swojego stanowiska. Tak wolnym krokiem, na jaki tylko był w stanie się zdobyć na chwiejnych nogach, starał się podążać w stronę drzwi znajdujących się na początku hali. Wtem zobaczył, jak zamknięte zazwyczaj drzwi się otwierają i stają w nich strażnicy. Ari zaczął rozglądać się nerwowo; w głowie miał tylko jedną myśl: „przyszli tu po mnie!”. Już chciał się odwrócić i iść w drugą stronę, ale kątem oka dostrzegł kolejne grupki strażników.
Jedyną możliwością ucieczki było udać się do sortowni. Pamiętał, że pracujący tam nie są pilnowani w żaden sposób. Obrócił się w prawo i przyspieszył kroku, po chwili jednak zaczął biec.
– Za nim! – usłyszał za sobą okrzyk jednego ze strażników.
Ari wiedział, że pozostałości po sortowaniu są usuwane specjalnym kanałem poza fabrykę. Jego celem było dotrzeć do sortowni i gorączkowo zaklinał w myślach, by kanał był na tyle duży, żeby mógł się do niego zmieścić. Wpadł do wydzielonego pomieszczenia i odpychając od siebie pracujących umarłych próbował rozpracować kierunek linii sortowania. Był już przy samym jej końcu i widział jak odpady nikną w dość sporej dziurze w ścianie pełnej okablowania.
W pewnym momencie poczuł, jak na jego przedramieniu coś się zaciska. Krótka chwila i zdał sobie sprawę, że to ręka jednego ze strażników – tylko oni nosili czarne skórzane rękawiczki.
– Nie! – krzyknał. – Nie wolno Wam! Ja nie chcę!
Zebrał wszystkie siły i skupił całą wolę by wyrwać się z żelaznego uścisku. Udało się! Nie zważając na dwóch stojących przed nim pracowników rzucił się na taśmociąg. Jeden z „umarłych”, zaskoczony utratą równowagi chwycił się kurczowo Ariego i wylądowali obaj na przesuwającej się taśmie.
Na raz dało się słyszeć wybuch, całe otoczenie rozbłysło światłem, później nastała ciemność.
***
– Co się stało? Gdzie ja jestem? – Ari myślał gorączkowo. Widział swoje ciało leżące pod ciałem „umarłego”, widział ludzi kłębiących się wokół i strażników przekrzykujących się nerwowo. Nie rozumiał nic z tego co widzi.
– Hop, hop! Przecież tutaj jestem! – starał się zwrócić na siebie uwagę. Spanikowany oddychał coraz szybciej, wnet zobaczył że jeden ze strażników zaczął się kierować w jego stronę. Przez chwilę zdawał się zapomnieć o widoku swojego leżącego ciała i nawet poczuł ulgę.
– Hola! Co ty… – nie zdążył dokończyć zdania gdy strażnik po prostu przez niego przeszedł.
Ari zastygł bez ruchu. W tej chwili w jego głowie pojawiła się myśl, że to być może tylko jeden z jego snów, jedna z jego przygód, które przeżywał każdej nocy. To pozwoliło mu się nieco uspokoić. Trochę bardziej pewnym krokiem zaczął iść przed siebie. Dość szybko odkrył że drzwi czy ściany nie są dla niego żadną przeszkodą oraz że potrafi latać, jeśli tylko tego zapragnie.
Przez wiele dni Ari przemierzał coraz to nowe miejsca całego archipelagu. Odwiedził szkołę, do której przez tyle lat uczęszczał, zawitał również na rodzinną wyspę. Widział wiele osób, czasem nawet znajomych, ale nikt nie był w stanie go dostrzec. Ari po raz pierwszy w życiu poczuł się samotny.
Gdy już w całym Hubai nie było miejsca, którego by nie znał zdecydował, że pora sprawdzić, co kryje się poza jego granicami. Nie odczuwał głodu, zmęczenia więc wyprawa nie była problemem. Najpierw nie oddalał się za bardzo – każdego wieczoru wracał na swoją rodzinną wyspę i towarzyszył nieświadomym niczego rodzicom, gdy szykowali się do snu. Opowiadał im jak zawsze o tym co widział, nawet jeśli oni nie byli w stanie go usłyszeć. Pewnego dnia postanowił jednak odnaleźć kogoś, kto go zauważy, z kim będzie mógł porozmawiać, z kim już nie będzie samotny.
Długo unosił się nad wodami, widział zmieniające się pory roku. Najbardziej jednak zajmowała go obserwowacja jak słońce i księżyc gonią się po niebie, a rozmyślanie nad pytaniem „A co jeśli kiedyś się dogonią?” sprawiała, że czas mijał nieco szybciej.
W ciągu całej swojej podróży wszędzie widział niemal tylko wodę, czasem napotykał niezamieszkane wyspy. Któregoś poranka, gdy słońce zaczęło oświetlać wszystko dokoła, zobaczył w oddali osadę. Niezwłocznie skierował się w tamtą stronę pełen wielu pytań i oczekiwań. Krążył nad domami przez dłuższą chwilę, kiedy nagle spostrzegł małą dziewczynkę z głową zwróconą ku górze i szeroko otwartymi oczami. Postanowił wylądować.
– Czy… Czy ty mnie widzisz? – spytał niepewnie z nadzieją w głosie
Dziewczynka niepewnie przytaknęła.
– Czy ty umiesz latać? – po krótkiej chwili wydusiła z siebie kilka słów.
– Na to wychodzi – odparł Ari z niedowierzaniem i radością w głosie.
– A kto nauczył cię latać? – spytała dziewczynka.
– Hmmm, to trudne pytanie – odrzekł. – Nikt mnie nie nauczył, kiedyś nie umiałem, dzisiaj potrafię.
– A dlaczego? – zapytała ponownie.
Uśmiechnął się słysząc te słowa. Po raz pierwszy napotkał na swojej drodze kogoś, kto zadawał równie wiele pytań jak on.
– Jak masz na imię? – zapytała znowu.
– Jestem Ari. A ty jak się nazywasz?
– Jestem Ola. Mama każe mi mówić, że Olga, bo to brzmi bardziej dojrzale i poważnie – oznajmiła dziewczynka, po czym wyciągnęła rękę na przywitanie.
Ari nie bardzo wiedział jak się zachować. Nauczył się już, że wszelkie obiekty materialne nie są dla niego żadną przeszkodą. Niemniej wyciągnął swoją rękę i aż zamarł, gdy poczuł na niej uścisk dziewczynki.
– Ty… Ty nie tylko mnie widzisz, ale możesz… mnie też… dotknąć… – był zaskoczony..
Ola uśmiechnęła się tylko po czym puściła jego rękę.
– Chodź ze mną! – zawołała.
Nadal nie dowierzając temu wszystkiemu, udał się za dziewczynką. Weszli razem do jednego z domów.
– Mamo! – krzyknęła. – To mój nowy przyjaciel Ari!
– Olga, ile razy mam Cie prosić, byś nie opowiadała niestworzonych historii – odrzekła mama, odrywając się od mieszania w garnku. – Bardzo proszę idź posprzątać swój pokój.
Ola, zasmucona i zbita nieco z tropu, udała się do swojego pokoju.
– Ona cię nie widziała, prawda? – zapytała ze łzami w oczach i zaciśniętymi piąstkami
– Nie, prawdopodobnie nie – odparł.
– Dlaczego?
– Tego nie wiem – odpowiedział ze smutkiem w głosie. – Już od dawna nikt nie zauwazał mojego istnienia, z nikim nie rozmawiałem.
Ola po raz kolejny szeroko otworzyla buzię ze zdziwienia.
– Z nikim??? – spytała z niedowierzadniem.
Nic nie odpowiedział i tylko przytaknął.
– Musisz być bardzo smutny… – stwierdziła Ola, na co znów tylko skinął.
– Jeśli chcesz możesz zostać ze mną – dodała. – Mama i tak Cię nie widzi więc nie będzie zła. Mam dużo książek, nie będziesz się nudził.
– Książek? – spytał nie bardzo rozumiejąc, co Ola ma na myśli.
– Tak, książek – odpowiedziała.
Wstała i chwyciła Ariego za rękę i zaprowadziła w stronę ściany. Wyciągnęła jeden z kolorowych prostokątów, którym przyglądał się już od pewnego czasu, po czym go otworzyła. Oczom Ariego ukazał się ciąg czarnych znaków, lecz im dłużej na nie patrzył, tym więcej myśli zaczęło się pojawiać w jego głowie. Zaczęły układać się w logiczną i uporządkowaną opowieść.
– Ja… Ja to rozumiem – wydusił zdziwiony.
– Świetnie! – wykrzyknęła Ola i aż podskoczyła z radości. – To ja wrócę za kilka godzin, muszę lecieć do szkoły i nie mogę się spóźnić!
Ari pozostał całkiem sam w obcym mu miejscu, ale nowo odkryta umiejętność rozumienia czarnych znaczków intrygowała go coraz bardziej. Jak ona je nazywała? Książka? Tak, kolejna książka znalazła się w jego rękach,a do głowy zaczęła napływać mu historia o tym, jak pewien mężczyzna postanowił opłynąć cały świat i to w 80 dni!. Jego podróż do miejsca w którym się znalazł trwała o wiele dłużej, więc z wypiekami na twarzy zaczął przewracać kolejne strony. Jego niezaspokojona ciekawość kazała mu wkrótce sięgnąć po kolejną książkę, później po kolejną. Gdy Ola wróciła do domu leżał obok niego już całkiem pokaźny stosik.
– Widzę, że się nie nudziłeś – rzekła wesoło.
– O tak! – odpowiedział. – Czy wiesz, że można opłynąć świat dookoła? Albo czy słyszałaś, że ludzie walczyli między sobą o mały kawałek ziemi?
– Tak, czytałam o tym wszystkim – odparła rozbawiona jego entuzjazmem. – Po to właśnie są książki.
– A czy inni o tym wiedzą? – spytał. – Czy inni też mają książki?
– Tak, mają. I różnie je nazywają – odpowiedziałą Ola. – Dla jednym to co trzymasz to book, dla innych – Buch, dla jeszcze innych – livre lub knyga. One mają naprawdę wiele nazw.
– Buk… – zadumał się Ari. – Taka mała książka, mały buk, a tyle nowych odkryć…
– Bo książka tak naprawdę niesie ze sobą sporo treści, opowiada bowiem nie tylko o tym co znali ludzie, którzy je napisali, ale również o ich marzeniach, pragnieniach – odpowiedziała Ola.
– Buk nie powinien być mały, skoro niesie ze sobą niemal cały świat – odrzedł Ari. – Buk powinien być wielki, to przecież oczywiste!
Ola nic nie odpowiedziała, przytuliła mocno Ariego do siebie i trwali tak przez chwilę.
– Tak, masz rację, mój drogi przyjacielu – powiedziała po chwili. – Buk powinien być wielki. Wszyscy powinni o nim usłyszeć.
!!! UWAGA SZANOWNE JURY, PONIŻSZA WYPOWIEDŹ MOŻE SIĘ WYDAWAĆ BEZ SENSU, NABIERA GO PO CHWILI. NIE JEST TAK SZALONA NA JAKĄ WYGLĄDA !!!
!ałiborz iC asukisp ainźarboyw ajom zcel ,ałicęhceinz ęis śyb olgO agord ęchc eiN
?usnepsus ąwolórk ot zezrp metsej – wósrew hcydżak dąlgyw einelazs małineimZ
akuzs ijcaripsni kilohokżąisk ydżaK
!akuB ogeikleiW an ćizdęp neiniwop –
jenatyzco yteibok awołs na ifarT
.jenawotneiroz ezrefs jezcinletyzc w
,hcakyzęj hcynżór w ymot ainałhcoP
.hcakilp hcywokoobe i jeworeipap eimrof w
!ejugułsaz alboN an uinatyzc w ćśonraluger jeJ
.ęjutraż ein elacw aj a, ejeimś ęis słog w einweP
, ezcinletyzc eżdnelezc edżak żeicezrp azcarkezrP
,awd obla spahc aN,, :iwóm amas kaJ
!”at tsej ćśołdapyzrp anralupop einizdor w
,ąnlatot tsej lirgnaf atfarcoveL .P.H ćohC
.ąnlanojseforp ozdrab – ibor oc miktsyzsw ew
,ulyts mynlośerko w yzrowt igolv tewaN
!ulyt ża am wónaf ogetald einśałw
,urorroh i yzorg od icśołim omimoP
.urobyw od jein u wóknutag hcywokżąisk
awonoitcif-ecneics akwajaz i eżatropeR
!awojazcybo uknutag z żet jej anzsartsein –
ogewokżąisk acak an ydgin ipreic eiN
!oget do ąktsilajceps metsej amas eizdg
,icśeiwop hcanorts w einot ogełam dO
.icśeim hcakłóp an hci ile aicęjop am ein
,ęjsap i mzajzutne jej ezrezczs maiwizdoP
:ęjcar am einlógezczs aglO myndej w
,ąicśonmejyzrp ąkleiw tsej nieatyzC
.moicśog mywo’ebutuoy animopyzrp myzc o
,ajiwzor ęinźarboyW
ajyzrps moinezram
,einźajyzrp ełainapsw ćawyząiwan agamoP
.jeinźar uicyż w eleiw o umezc ikęizd
,atal yretzc et az ćawokęizdop iC ęchC
.ataiwś ogewokżąisk einacagobzw ejowT az
,ćiwatsyw ęneco ijznecer w zsejunooporP
!ćiwatsop iC anżom kinmop ędwarpan kat eizdg
,icśozcówt tal hcynjelok ahcudres ibęłg z iC ęzcyŻ
!icśonzsyp hcywokżąisk jecęiw myt yzrp a
,akuB OGEIKLEIW ałzalanda śybeż I
!zsakusz og uktązcop ogemas do żeicerzp
!ęgwu az ęujkęizD
Gdy buszowałam po internecie,
Stron jest bez liku, to sami wiecie,
Tu raz zerknłam, tam może dwa,
Nic ciekawego dla mnie nie ma.
Aż nagle…zerka ktoś miłym okiem,
Spogląda na mnie trochę z boku,
Twarz uśmiechnięta, choć w czerni skryta,
Głosik ma miły i do mnie macha,
Więc pomyślałam: zajrzę na Booka,
Skoro zaprasza, w te progi wpadam.
Skradam się cicho, jak myszka mała,
Bo przecież nie wiem, co mnie tu spotka.
Zerknęłam w kącik jeden i drugi,
A tu recenzja recenzję goni…
Dla mnie to istne są słodkości,
Lubię słodkości, więc przyszłam w gości. 🙂
Jedna ciekawsza od drugiej jest,
Czytam i czytam, aż tu świt mnie
Powitał rankiem w okno pukając,
A noc czmychnęła niczym zając.
O rety! To ja tyle czytałam,
Że cała nocka mi zleciała!
Pięknie więc przyjaźń zaczęła się,
Zarwaną nocką i brakiem snu…:)
Ale już teraz jestem ostrożna,
Wiem, że tak przecież żyć nie można,
Więc zerkam tylko na kilka chwil,
Patrzę na zegar, by znów nie znikł
Mi z horyzontu czas na spanie,
Jak się zaczytam, to będzie po mnie.
Tu jest przytulnie, jak w miłym kątku,
Tu znajdę wszystko bez wyjątku,
Tu mi podpowie Dusza Życzliwa
Co ciekawego mogę poczytać.
Świetne recenzje sercem pisane,
Subtelnym głosem komentowane,
Które ogromnie urzekły mnie,
Bo w nich jest wszystko: pasja i chęć,
Miłość do książek i duszy cząstka,
Którą się czuje w wielu słowach.
Profesjonalizm w każdym calu,
Piękna polszczyzna, oczytanie,
Rewelacyjne podsumowania,
I ciekawostki z wielkiego świata.
Każdy tu znajdzie coś dla siebie,
Bo dla każdego jest jakiś prezent:
Dobra recenzja, rys kultury,
Słowa zachęty na dzień dobry,
I miłe słowo, gdy się dzień kończy.
Tu można, idąc między książkami,
Ścieżką stworzoną dla Czytaczy,
Poznać tych, co wspaniale piszą,
Oraz dowiedzieć na bieżąco
O tym, co komu w duszy gra,
I za to właśnie Wielkiego Boka
Cenię ogromnie i podziwiam,
Bo to jest praca artystyczna,
Która pochłania czasu wiele,
Pisana słowem, ale i sercem.
Cieszy mnie bardzo, że i ja mogę,
Zawitać w Boka zacne progi,
Zachwycić duszę propozycjami
Pewnej przemiłej Nieznajomej.
To jest niełatwe opisać słowem,
Dlaczego mi się tu podoba.
Jest miło, ciepło i serdecznie,
I wyjątkowo, i klimatycznie.
Choć maja córcia jeszcze mała,
To kiedy tutaj zaglądałam,
Ze mną zerkała na filmiki,
I powiedziała: -Ale tu fajnie!
Chciała pomachać przemiłej Pani,
Której z uwagą wysłuchała.
Myślę, że wszyscy już wiedzą, kto
Jest Gospodynią 😉 ( stare słowo),
O kim jest mowa w powyższych słowach?
Wielkiego Boka prowadzi Olga,
Która czaruje na naszych oczach
Hipnotyzując nas uroczo.
Za świetne teksty i nowinki,
Magnetyzm, który od niej płynie,
Za umiejętność stworzenia miejsca
Wymarzonego dla Czytelnika.
Za treści dotąd napisane
I za te, które wkrótce powstaną.
Serdecznie pragnę podziękować,
W kilku gorących, zwyczajnych słowach,
Składam życzenia wszystkiego naj…
I jeszcze wielu owocnych lat,
Niech pióro płynie spisując słowa,
Niczym tęczowo lśniąca kropla…
Dziękuję serdecznie i pozdrawiam gorąco. 🙂
Był raz sobie mały buczek
Mały buczek co miał roczek
Nieśmiało stąpał po świecie
By czytania piękno ukazać w kwiecie
Nagle i niespodziewanie nastąpiło przemienienie!
Wielki BUK! Więc czas na świętowanie!
Czyta, czyta, nie przestaje
Książka, jedna, druga, piąta
Zagubiłam się przy setnej!
Ale nic nie szkodzi bo Wielki Buk dopomoże!
Wnet wymyśli książki najcudowniejsze!
Co przeczytać, kiedy, jak?
Zaplanowane ma nawet wspak!
I oświadczam Wam z przejęciem
Że już zawsze tak to będzie
Ps. Ojej, przepraszam bardzo, w wyrazie Buk wskoczyło o, ale to chyba dobrze, to znaczy, że Wielki Buk powinien być uznany w świecie. 🙂
Już 4 lata?:D To życzę na nowy rok kolejnych udanych 4 lat i dwa razy więcej czytelników :*