Ostatnimi czasy wkrada się w codzienność strach. Strach bardzo pierwotny w swojej prostocie, a jednocześnie bardzo intensywny i przekonujący – strach przed chorobą! Przed epidemią, która nadciągnie i niczym średniowieczna dżuma zabierze za sobą setki tysięcy ofiar. Przeczołga się przez kolejne kraje, jak jakaś plaga egipska, której nie można pokonać. Przed chorobą, na którą nie ma jeszcze lekarstwa, nie ma szczepionki, a która kiełkuje złowrogo, przyczajona, by wybuchnąć znienacka z potrójną siłą, zbierając krwawe żniwo po drodze. Mowa tu o chorobie, której symptomy są tak straszne, tak makabryczne, a zaraźliwość tak szybka, że gdy jest już po wszystkim, raczej nie pozostaje nic tylko żegnać się ze światem. Ten strach jest podsycany, tak by wszyscy ci, którzy mieli jakiekolwiek wątpliwości co do przebiegu tej podstępnej choroby widzieli wszystko i jeszcze więcej. Żeby przerazić i wywołać wewnętrzną panikę. Tak jak zwykle. Tak jak dawniej. Tak jak zawsze. Tak jak w niesamowitym, mocnym opowiadaniu Edgara Allana Poe zatytułowanym „Maska Śmierci Szkarłatnej”.
„CAMILLA: You, sir, should unmask.
STRANGER: Indeed?
CASSILDA: Indeed it’s time. We all have laid aside disguise but you.
STRANGER: I wear no mask.
CAMILLA: (Terrified, aside to Cassilda.) No mask? No mask!”
Król w Żółci Robert W. Chambers
“Jeno tym razem krtań zegara miała dwanaście do wydzwonienia uderzeń — tedy łacno stać się mogło, iż więcej myśli wkradło się do zadumy tych, którzy wśród ciżby ucztujących podejmowali się — myślenia. I zapewne dla tej samej przyczyny niektóre z ciżby osoby, zanim jeszcze ostatnie echa ostatniego uderzenia roztajały w ciszy, zdążyły wypatrzeć obecność maski, która dotąd zgoła nie ściągnęła na siebie uwagi. I gdy szeptem podano sobie dookoła wieść o tym najściu, powstał wśród ciżby porozumiewawczy zgiełk i pomruk zdziwienia i niezadowolenia — a po nim nastąpił w końcu dreszcz strachu, zgrozy i wstrętu.”
Maska Śmierci Szkarłatnej E.A. Poe
Gdy potworna choroba zwana śmiercią szkarłatną, inaczej dżumą, pustoszy krainę i przy zaledwie dotyku zaraża kolejne tysiące mieszkańców, książę Prospero postanawia zebrać swoją świtę, najbardziej zaufanych mężów i kobiety, by zamknąć się w twierdzy, zamurować i przypieczętować drzwi. Byle z dala od śmierci, z dala od krwawych bandaży i błagalnych krzyków gawiedzi. Prospero boi się chociaż udaje nieulękłego. Niemniej, nie wpuszcza za swe muru nikogo, łudząc się, że nigdy nikt i nic nie wejdzie w te progi, a morowe powietrze dotrze wszędzie, tylko nie tam. By przegnać smutki i żale, postanawia urządzić wystawny bal maskowy. Szaleństwo próżności w mrocznych czasach. Wystawność siedmiu niezwykle kunsztownie i oryginalnie umeblowanych sal – uczta i tańce, aż do północy, gdy wśród gości pojawia się tajemniczy przybysz.
„Maska Śmierci Szkarłatnej” Edgara Allana Poe jest jak ostrzeżenie, jak potwierdzenie, że nie da się uciec przed tym, co już przesądzone, przed tym, co nieuniknione. Książę Prospero próbuje odwrócić się od śmierci, zapominając, że nie da się przed nią ukryć. Może założyć tysiące masek, wirować szaleńczo w tańcu wśród krwawych świateł, a i tak zawsze musi być gotowy na to, że ona nadejdzie, klepnie go w ramię i zaśmieje się w twarz, niosąc zatrute tchnienie. To opowiadanie jest odpowiedzią na lęki, odpowiedzią na strach, który być może absurdalny, może w każdym momencie okazać się jak najbardziej realny. Bo śmierć przyczajona czeka sobie i w końcu przybędzie na bal, pojawi się wśród cieni.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo boję się, ach, boję się Śmierci Szkarłatnej!
O.
*Wspaniałą ”Maskę Śmierci Szkarłatnej” znajdziecie całkiem za darmo, po polsku w ukochanym przekładzie Bolesława Leśmiana, na stronie Wolnych Lektur TUTAJ.
Oj, straszył mnie Edgar, gdy byłam dzieckiem, straszył 🙂 Mam na półce zbiór jego opowieści, który jest starszy ode mnie. I „Maska śmierci szkarłatnej” również tam była jako jedno z ostatnich opowiadań. Była, jest i będzie. Czasem sobie do książki zaglądam. Ale w dzień 😉
😀 Edgar jest boski i niezastąpiony! Na mnie również zerkał od dzieciństwa, straszył i przyciągał – to taka miłość na wieki <3
muszę w końcu do tego Poe się wziąć.. ostatnio nawet czytałem, że jego książki-opowiadania były kiedyś w kanonie lektur.. 😀
Kanon kanonem, ale CZYTAJ Edgara! 😀
przy następnej wizycie w bibliotece mam nadzieje, że o nim nie zapomnę 😀
Weź sobie ściągnij na czytnik – link masz poniżej, a na Wolnych Lekturach jest sporo jego opowiadań 😀
wiem wiem, ja tak tylko odkładam w czasie to co nieuniknione, bo często też jak coś załaduje na czytnik to się na tym kończy i leży tam to bardzo długo, a jak sie weźmie z biblioteki, to termin oddania jednak mobilizuje 😀
😀
Łuhu, muszę przeczytać. Jak wrócę z pracy to sprawdzę czy owo opowiadanie jest zamieszczone w naszej wielkiej księdze opowiadań Poego 😉
Radość 😀 Jest zamieszczone, bo mamy tę samą księgę <3 Strona 169 chyba 😀
Czytałam to opowiadanie, jest straszne! To jest GROZA. Jak się poczyta Poego, a potem jakieś współczesne opowiadania grozy to… jest niedosyt.
PRAWDA <3
Doprawdy, nie wiem, dlaczego ja się tak zraziłam do Poe od samego początku. Chyba czytałam „Zagładę domu Usherów” jak miałam wyjątkowo zły dzień. Z opowiadania na opowiadanie coraz bardziej się przekonuje do Poego, za co dziękować mogę głównie Tobie 🙂 Piękne opowiadanie!
Nawet nie wiesz, jaka szczęśliwość zaszła 😀 Poe chyba faktycznie nie sprawdza się zawsze, tzn. są dni, kiedy lepiej się nie wczytywać, bo może zmęczyć, zamiast ucieszyć 🙂
Edgar Allan Poe, chyba nikomu nie trzeba polecać, a już na pewno nie mnie 🙂
😀
Aż wstyd się przyznać ale Poe juz od dłuższego czasu jest na mojej liscie- 'Koniecznie’ i nawet zauważyłam, że jego tytuły są już dostępne w śmiesznych cenach lub całkiem za darmo.
Koniecznie ugryź! „Maska Śmierci Szkarłatnej” jest dosłownie do kolacji, na 15 minut 🙂 Sama zobaczysz, ale czuję, że się zachwycisz 🙂
Mój ukochany Poe i to wspaniałe opowiadanie 🙂
Nic – tylko czytać, czytać, czytać klasykę !
Powtórzę z ekscytacją: CZYTAĆ KLASYKĘ! 😀
Przeczytane, przepyszne. Wszystko mi się podobało (ach, ten klimat!), ale najbardziej język (nutka Leśmiana w Leśmianie) i na przykład „pomysły dziwolążne”.
Leśmian cudowny! <3 Dziwolążność to tylko jedna z tych wspaniałych językowych perełek, które poukrywał we wszystkich swoich przekładach dzieł Poe. Nie muszę chyba nawet dodawać, że jego przekład jest moim ukochanym <3 Ale radość 😀
Leśmian to taka wisienka na torcie, bo już sam Poe był tu wspaniały. Podsuwaj takich kąsków więcej. I więcej, i więcej 😀 Najlepsze jest to, że to takie króciutkie. Człowiek upchnie między obowiązkami i cieszy się, że coś dobrego wpadło 🙂
A do mnie właśnie przyjechał ten grubaśny tom Poego z wydawnictwa Vesper <3 Choć już kiedyś czytałam chyba większość jego opowieści. "Czarny kot" śni mi się do dziś 😉
Ten tom jest CUDOWNY <3 Również go mam i zachwycam się za każdym razem, jak trzymam w łapce – wspaniałości!
oj tak, wspaniałości <3
Uwielbiam Poe’go! To mój ulubiony autor, dlatego też niezwykle się cieszę, że pojawił się u Ciebie 🙂
Poe jest cudowny i to już nie pierwszy raz, gdy o nim piszę 🙂