„LISTY. Najlepiej w życiu ma Twój kot” Wisława Szymborska & Kornel Filipowicz – recenzja

bombla_listyszymborska

Zawsze kiedy zanurzam się w lekturze listów osób, które odeszły, tych najsłynniejszych, ale także tych zwyczajnych, mam poczucie swoistego voyeuryzmu, podglądactwa i wchodzenia butami w cudze, prywatne życie. Intymne zwierzenia, małe duże sprawy, czyjaś codzienność rozczłonkowana, podana na tacy, często wyzuta z kontekstu, poddana interpretacjom, nadinterpretacjom, czujnemu oku, szkiełkom, metryczkom. A jednak nie przerywam lektury. Czując się trochę tak jak złodziej, ktoś, kto skrycie zaczytuje się w cudzej korespondencji, łykam zachłannie każde słowo, zagłębiam się w życie nieswoje, inne, a mimo to tak znajome, jak życie każdego człowieka, któremu bliżej jest do ziemi niż gwiazd.

Podobne uczucie towarzyszyło mi przy lekturze listów Wisławy Szymborskiej i Kornela Filipowicza, wielkiej poetki i wspaniałego prozaika, dzisiaj już legendarnych, których piękny, partnerski związek poznajemy w zbiorze „Listy. Najlepiej w życiu ma Twój kot”.

Do rąk czytelnika trafia niepublikowana dotąd fascynująca korespondencja równie niezwykłej literackiej pary. Podobno ich związek oficjalnie zaczął się w okolicach 1966 roku, ale sama Noblistka przyznała, że zwróciła uwagę na Filipowicza już w latach czterdziestych. Nigdy się nie pobrali, nawet nigdy ze sobą nie zamieszkali, a mimo to żyli bliżej siebie niż większość współczesnych par. To miłość dojrzała, oparta na wielkiej przyjaźni, na humorze, na szczerości, a nawet ironii, czyli na tym wszystkim, co sprawia, że związek Wisławy Szymborskiej i Filipowicza uznać można za niezwykle inspirujący.

okladkowy267

W listach podglądamy tę bliskość w chwilach rozłąki. Rozłąki dłuższej, jak podczas wyjazdów za granicę, do sanatorium, do rodziny, ale też tej krótszej, jak wizyty u lekarza, wypady do znajomych, chwile, gdy nie mogli, ale bardzo chcieli być razem. Dzielą się ze sobą wszystkim, prowadzą pełne przewrotnego humoru konwersacje na role, podejmują gierki słowne, albo, całkiem zwyczajnie, wynajdują intrygujące anegdotki z życia i okolic, piszą o pogodzie, cenach produktów, o wrażeniach z podróży, z imprez, ze spotkań towarzyskich. Pełno tu odręcznych rysunków, pocztówki, widokówki, czy słynne kolaże i wyklejanki Szymborskiej. Jednak przede wszystkim jest miłość. Miłość w każdym słowie, w każdej literce. To doprawdy niezwykłe, ale to uczucie aż przecieka przez kartki w taki sposób, że czytelnikowi robi się ciepło na sercu.

w1

„LISTY. Najlepiej w życiu ma Twój kot” to piękna, subtelna korespondencja, miejscami zabawna, miejscami wzruszająca, ale przede wszystkim to dowód wielkiej miłości, niezwykłej czułości zamkniętej w najprostszych słowach. Czytelnik dojrzy kobiece, delikatne oblicze Wisławy Szymborskiej. Uśmiechnie się, czytając te wszystkie anegdotki, wzruszy, widząc te dowody niezwykłej czułości zaklętej w słowach, zamyśli, doceniając niby tak prosty, a tak wyjątkowy sposób dzielenia się uczuciami. I w końcu odnajdzie tu tęsknotę, zapowiedź swoistej melancholii, która otoczy poetkę po śmierci ukochanego mężczyzny i największego przyjaciela.

Na koniec zostaje urwane słowo. Zostaje pustka, zostają cudze kroki na schodach i samotny kot, dawniej taki szczęśliwy, zamknięty w wersach jednego z najpopularniejszych utworów Wisławy Szymborskiej:

Umrzeć – tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem ZNAK. <3

podziekowanienewznak

**Zapraszam na filmik i KONKURS!

Komentarze do: “„LISTY. Najlepiej w życiu ma Twój kot” Wisława Szymborska & Kornel Filipowicz – recenzja

  1. Ania napisał(a):

    Dawno mi się niczego tak dobrze nie czytało. Bardzo intymne momentami listy o pięknej miłości. O takim uczuciu, że się czuje, że oni chcieli ze sobą dzielić świat.

  2. aniaom napisał(a):

    Dawno mi się niczego tak dobrze nie czytało. Bardzo intymne momentami listy o pięknej miłości. O takim uczuciu, że się czuje, że oni chcieli ze sobą dzielić świat.

  3. piorunwrabarbar napisał(a):

    Mnie w tych listach ujęło to, że są pełne czułości, a nie czułostkowości. I wyjątkowo trafia do mnie ten rodzaj humoru czy absurdu, który obojgu przychodził z taką łatwością (toż korespondencja hrabiny Lanckorońskiej i pana Tulczyńskiego to perła nad perłami)

Dodaj komentarz: