Zabić można na wiele różnych sposobów. Człowieka ogranicza jedynie wyobraźnia. Pisać o zabijaniu też można na wiele sposobów, inspirować się, podglądać, podpatrywać to tu, to tam. Sięgać do gazet, dokarmiać się wiadomościami, zaglądać do sieci, oglądać filmy i czytać, czytać, czytać Kiedy twórcy kryminałów piszą o śmierci, nomen omen zmuszeni są powielać pewne schematy w nieskończoność. Zbrodnie powracają, nakładają się, powielają i nawet najwięksi miłośnicy gatunku mogą czasami poczuć się znużeni, gdy po raz kolejny czytają niemal o tym samym, jedynie w odmiennych aranżacjach. Jednak czasami pisarz pójdzie o krok dalej, wyprzedzi modę, wpadnie na świeży trop, na element wykorzystywany od czasu do czasu, niepopularny jeszcze, wciąż fascynujący Taka zbrodnia w kryminale jest na wagę złota.
Brytyjski pisarz Damien Boyd sięgnął po motyw, którego jeszcze nie nadużyto w gatunku, a który fascynuje jak mało co. Wykreował powieść kryminalną z motywem wspinaczkowym W linii prostej a tam ostre skały, zatrważające wysokości i trup, bo bez trupa w kryminale ani rusz.
Jake Fayter był niemal zawodowym wspinaczem. Planowanie nowych tras, wyznaczanie niepoznanych szlaków i wymagająca wspinaczka to był jego chleb codzienny. Hobby i adrenalina. Jednak pewnego dnia Jake odpada ze skały, a jego ciało roztrzaskuje się po upadku z niemal stu metrów wysokości. Teoretycznie to mógł być przecież wypadek. Jake niejednokrotnie przesuwał granice swojego ciała, swojej wytrzymałości i samych skał, a mimo to trudno jednak uwierzyć, że popełnił tak fatalny błąd. Dlatego, nieoficjalnie, śledztwa w tej sprawie podejmuje się komisarz Nick Dixon jego były partner wspinaczkowy i przyjaciel, który znał Jakea jak mało kto. A przynajmniej tak mu się do tej pory wydawało
Fascynująca zbrodnia, która zbrodnią być się nie wydaje, policjant, który dopiero zaczyna pracę na prowincji i warunki, które nie do końca sprzyjają jakiemukolwiek śledztwu. W linii prostej idzie po nitce do kłębka, do samego sedna, bez zbędnego meandrowania, czy zgłębiania się w psychice swoich bohaterów. Tutaj liczy się akcja, liczy rozpęd, liczą sekrety, jakie pojawią się na drodze detektywa. Pod tym względem powieść Damiena Boyda to klasyczny kryminał. Warto również dodać, że z całości wynika dobrze znana prawda, jakoby nigdy nie można było poznać drugiego człowieka, bo ten zawsze skrywa jakąś drugą twarz.
Seria o komisarzu Nicku Dixonie rozpoczyna się nader obiecująco i z pewnością miłośnicy powieści kryminalnych odnajdą w W linii prostej coś dla siebie. Co prawda element wspinaczkowy może z początku sprawiać niemałe trudności nie przez przypadek autor dodał słowniczek na końcu książki jednak interesująca zbrodnia rekompensuje jakiekolwiek bolączki niewiedzy. Co więcej, głównego bohatera nie sposób nie polubić, a okolica, w której przyszło mu pracować tylko nadaje całości pięknej, a jednocześnie złowróżbnej atmosfery. Odnajdziemy tu klimat brytyjskiej prowincji, malowniczej nadmorskiej okolicy, ale także tajemnic, które ukrywają się na każdym kroku. Damien Boyd umiejętnie łączy kolejne wątki, podrzuca fałszywe tropy, sprowadza czytelnika na manowce. A to w kryminale jest przecież najistotniejsze.
Dla fanów gatunku jak znalazł.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Grupą Wydawniczą Helion i Editio Black. <3
**Zapraszam na filmik!
Normalnie nie czytam kryminałów, ale po takim „wstępie” się skuszę 😀
Kryminał może nie najwyższych lotów, ale naprawdę dobrze się czyta i godny polecenie. Na plus zdecydowanie ta rzadko spotykana sceneria + precedens dotyczący kradzieży jajek, o którym jeszcze w żadnym kryminale nie czytałem. 😛
Tak, nie najwyższych – to kryminalny średniak – ale średniak dobry i ciekawy, a to sprawa ważka. 🙂
Po raz kolejny nie sposób nam nie zgodzić się z każdym słowem Twojej recenzji. 🙂 „W linii prostej” to książka, w której autor bawi się z czytelnikiem, myli tropy i gdy już może się wydawać, że jesteśmy blisko rozwiązania… znów pojawiają się nowe wątki. A wisienką na torcie okazuje się sceneria. Bardzo gorąco polecamy!
Kolejna rzecz do przeczytania. 🙂