„Ostatni policjant” Ben H. Winters – recenzja

Gdyby świat stanął u progu zagłady, to czy dobro i zło miałyby jeszcze jakieś znaczenie? Gdyby rozpoczęło się odliczanie, szale zdawałyby się przesądzone, to czy moralność jako taka miałaby szansę przebić się przez strach, niemoc, ludzkie zwątpienie? Gdyby ostatni dzień nadchodził i nie byłoby odwrotu, to czy takie wartości jak współczucie, miłość, jak zwykła pomoc drugiemu człowiekowi potrafiłyby pokonać bezsilność i marazm? Gdyby wszystko zadawałoby się utracić swój sens, to czy mimo wszystko ktoś stanąłby po stronie sprawiedliwości?

Kryminalną zagadkę w klaustrofobicznej atmosferze nadchodzącego Armagedonu wykreował Ben H. Winters w pierwszym tomie nagradzanej, preapokaliptycznej trylogii Ostatni policjant.

Na Ziemię nadciąga asteroida 2011GV1 zwana Mają, która przyniesie totalną zagładę wszelkiego życia na naszej planecie. Zostało 6 miesięcy, 2 tygodnie i 4 dni. Upadły biznesy mniejsze i większe, nadszedł kryzys ekonomiczny, wojsko przejęło ulice. A ludzkość wstrzymała oddech. W obliczu Armagedonu już nic zdaje się nie mieć sensu, szerzy się chaos, zniszczenie i śmierć. Ale są jeszcze tacy, którzy wierzą w sprawiedliwość mimo wszystko. Detektyw Hank Palace rozpoczyna drobiazgowe śledztwo w sprawie samobójstwa, które samobójstwem wcale nie jest i nie odpuści, aż do samego końca.

Koniec świata dla jednych jest pożegnaniem wszystkiego, dla innych to szansa, ogrom możliwości i pomysłów, do realizacji których nigdy nie mieli wystarczająco siły, odwagi, czy środków. Teraz, kiedy ludzkość odpuszcza, wycofuje się w cień drżąc ze strachu, a świat wokół na powrót zamienia się w moralną dżunglę, wychodzą z ciemności ci, którym zależy jedynie na zwycięstwie. Mają nieskończone środki, wykorzystują zamieszanie, nareszcie królują w tej krainie ludzkiej niegodziwości, którą spowiła moralna obojętność. Pozostaje wierzyć, że pojawiłby się ktoś, kto tak jak detektyw Hank Palace nie tylko nie zignoruje swoich obowiązków, ale niczym ostatnia nadzieja sił dobra, ten Ostatni Sprawiedliwy, spojrzy pragmatycznie na swoją pracę i nie pozwoli, by wszystko to, o co walczyliśmy jako cywilizacja rozsypało się w pył.

Ostatni policjant to przejmująca preapokaliptyczna wizja świata u progu zagłady, kiedy los ludzkości zdaje się przesądzony i nic już nie da się na to poradzić. To opowieść o ostatnim bastionie sprawiedliwości, kiedy zawiodło sumienie, o ostatniej iskrze nadziei, która tli się na wietrze. To kryminał w oparach końca świata, którego najmocniejsze strony można odnaleźć w detalach, w szczegółach rozpadającej się rzeczywistości. Ben H. Winters wykreował fascynującą fabułę, niemal kameralną w kontekście tego, co dopiero ma się wydarzyć. Nie znajdziemy tu fajerwerków, kosmicznych rakiet i wypraw ostatnich rycerzy kosmosu. Zapomnijmy o szalonej akcji naszpikowanej stereotypowymi obrazami rodem z filmów science fiction Ostatni policjant to dramatyczna, pełna skrajnych emocji opowieść o tym, jak stawiamy czoła nieuniknionemu, odrzucamy myśl o sobie, jako ofierze przeznaczenia i trzymamy wysoko głowę aż pochłonie nas ciemność.

A Ty? Walczyłbyś do samego końca?

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem RM.

**Zapraszam na filmik i ROZDANIE!

Komentarze do: “„Ostatni policjant” Ben H. Winters – recenzja

Leave a Reply to azuremornCancel reply