Wzruszająca, bolesna, chłopakowata opowieść autora bestsellerowej, uwielbianej Złodziejki książek (recenzja TUTAJ) Gliniany most Markusa Zusaka.
Czasami życie wali się w gruzy. Nagle, niezapowiedzianie i nic nie jest już takie jak przedtem. Wszystko się zmienia z dnia na dzień, świat staje na głowie, a wszystkie znane dotąd prawidła naszej rzeczywistości zostają obalone lub rozniesione w pył. Pokłosie tej zmiany zostaje w sercu na zawsze, naznacza kolejne dni, miesiące, lata
Pięciu osamotnionych braci Dunbar mieszka w pogrążonym w domu chaosie na przedmieściach. Pozostawieni sami sobie, bez dorosłych, pędzą życie na swoich męskich sprawach, mają swoje reguły i pomysły na spędzanie codzienności. Pewnego dnia do domu wraca ojciec Morderca i chce, by jeden z jego synów imieniem Clay wybudował z nim most. A Clay przyjmuje propozycję. Bo zarówno Clay, jak i jego ojciec skrywają w sercu dawną rozpacz, smutek tak potężny, że od lat pożera ich od środka.
Ile w tej powieści jest smutku, ile jest w niej żalu, ile wyrzutów sumienia i wspomnień, które bolą przy najmniejszym dotknięciu! Markus Zusak potrafi poruszać tematy trudne, a nawet tematy nie do zniesienia. Mówi o nich głośno, chociaż z wyczuciem, na poetycką modłę, tak, by młodszy czytelnik, który sięgnie po jego powieści zrozumiał, pojął, ale nie przeraził się, nie uciekł. Atmosfera tej powieści przypomina te jasne, promienne opowieści o dorastaniu, beztroskie letnie miesiące, w których nagle zachodzi słońce, a ciemne chmury przykrywają horyzont. Taki jest Gliniany most ciężki od brzemienia przeszłości, wypełniony po brzegi cieniem rozpaczy, ale też pełen nadziei, gdy przychodzi do odkupienia win.
Markus Zusak wie, jak porwać czytelnicze serce, wie jak zamknąć czytelnika szczelnie w swoim świecie i zahipnotyzować go swoją opowieścią. Gliniany most to historia największej straty, największej winy i jedynego możliwego przebaczenia. Tytułowy most jest fizyczny, jest metaforyczny, podobnie jak glina, która go spaja, jak imię bohatera Clay które też glinę oznacza. Wszystko niesie za sobą większe znaczenie, potężniejszy przekaz, a sama opowieść porusza serce na każdym kroku.
Gliniany most to nie jest już kaliber Złodziejki książek, ale tak mocne wejście, tak olbrzymie wrażenie można zrobić tylko raz i Markusowi Zusakowi to się udało. Niemniej wciąż przenika do samego serca, przenika do czytelniczej duszy, zachwyca poetyckością swojej prozy. I wiek czytelnika nie ma tutaj żadnego znaczenia.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Nasza Księgarnia. <3
**Zapraszam na filmik i na KONKURS!
Będę czytać!
Uwielbiałam „Złodziejkę książek”! CUDOWNA książka!
To pokochasz również „Gliniany most”. 🙂
A nie, jeśli podobała Ci sie Zlodziejka, to Most omijaj szerokim łukiem
Intrygująca opinia – a dlaczego? To są dwie diametralnie różne opowieści, ale „Gliniany most” również zachwyca.
Mnie nie zachwycil wcale. Źle napisana. Chaotycznie. Oklepane metafory, przenosnie czy jak inaczej nazwać tytulowy most. Sam pomysl budowy mostu przez 2 niewykfalikowanych ludzi, doroslego i dzieciaka idiotycznie niemozliwy. Opisy komunistycznej polski bardzo stereotypowe, az dziw ze dzieeczyna tesknila. Bohaterowie przerysowani. Błędy logiczne w pierwszoosobowej narracji. Dużo tego. Do Zlodziejki sie nie umywa.
To na pewno nie jest kaliber „Złodziejki książek”, to jasne, ale nie widzę tego wszystkiego, o czym napisałeś. Most ma być metaforą – czy to idiotyczny pomysł, czy niekoniecznie, czy oklepane, czy nie, to już zupełnie inna kwestia. Subiektywna kwestia odbioru.
Co do opisów Polski – tutaj nie tyle chodzi o Polskę, jako o kraj, ale o komunizm, o ukazanie obrzydliwego reżimu w konkretny i uproszczony dla młodego czytelnika sposób. Nie było miejsca na odcienie szarości, tylko na konkretny kontrast. W kontekście fascynacji młodego pokolenia komunizmem i socjalizmem – bardzo celny.
A całość ma być przypowieścią, stąd przerysowanie.
Niemniej rozumiem Twoje podejście, bo każdy czytelnik ma swoje zdanie i swoje własne spojrzenie.
Ależ to nie jest powieść dla młodzieży. Skąd taki pomysł? Bo główni bohaterowie są nastolatkami? (nie wszyscy). Jeśli już uogólniamy totalitaryzm i komunizm, to nie umieszczajmy go w konkretnym kraju. Wszędzie wyglądał on trochę inaczej, a bywało że różnice były kolosalne (i dalej są, patrz Chiny). A mi bardziej chodzi o pokazanie Polski (czy jakiegokolwiek innego kraju z naszego bloku) jako wiecznie zimnego, paskudnego, brzydkiego miejsca, pełnego smutnych, nieszcześliwych ludzi,a przecież ustrój (za wyjątkiem Chin) nie ma na to wpływu jak wygląda dane miejsce. Trochę żyłem w tym ustroju i mam same dobre wspomnienia. Wiadomo, byłem dzieckiem, ale i dorośli często byli wtedy szczęśliwi. Komunizm = szary kraj, smutnych, szarych ludzi to zbytnie uproszczenie nawet dla młodzieży.
To jest powieść dla młodzieży – z przeznaczeniem młodzieżowym, także według samego autora i jego australijskiego,amerykańskiego i brytyjskiego wydawcy (chociaż także spodoba się dorosłym). I wcale nie dlatego, że bohaterami są nastolatkowie (ciekawy zarzut). 😀
Masz swoje zdanie, masz swoje negatywne nastawienie – szanuję je, jak najbardziej.
Co do Polski: rodzina Zusaka emigrowała do Australii właśnie po to, by uciec od reżimu, tak zapamiętali skąpany w komunizmie świat, taki obraz przekazali autorowi, a on ukazał go jeszcze bardziej po swojemu.
I ma prawo Ci się to nie podobać, skoro masz same dobre wspomnienia z czasów komuny (ciesz się nawet z tego, bo inni tak pięknych wspomnień nie mają).