Przed czytelnikiem piękna, łamiąca północne schematy opowieść o tęsknocie za byciem potrzebnym, o poszukiwaniu sensu życia i o samotności w cierpieniu. Kolejny tom niezastąpionej Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich – „Blizna” Auđur Avy Ólafsdóttir.
„Wymień jeden powód, dla którego mam dalej istnieć.”
Jonas Ebenezer nie jest szczęśliwy. Przechodzi kryzys wieku średniego, zbliża się do pięćdziesiątki, jest po rozwodzie i czuje się po prostu samotny. Jego była żona zdradza mu przykry sekret, jego córka jest już dorosła i ma swoje życie, a matka pogrąża się w demencji. Jonas ma wrażenie, że tylko te trzy kobiety go definiowały, a teraz, bez nich, nie umie znaleźć sobie miejsca i sensu życia. Planuje odejść, na własnych zasadach, nie robiąc nikomu kłopotu. W tym celu zostawia wszystko za sobą i jedynie z małym bagażem i wiertarką w walizce wyrusza w ostatnią podróż do kraju, który niedawno ogarnięty był wojną. A tam czekają na niego ludzie, którzy noszą prawdziwe blizny, których świat legł w gruzach, a teraz on, Jonas, może pomóc im go naprawić, rura po rurze, zawias po zawiasie.
„(…) zbliżałem się kilka razy do prawdy, gdzie cienie są to długie, to znów krótkie, i wiem, że człowiek zarówno płacze, jak i się śmieje, że cierpi i kocha, że ma kciuki i pisze wiersze, i wiem, że człowiek wie, że umrze.”
Auđur Ava Ólafsdóttir miała odwagę, by skonfrontować dwa oblicza cierpienia, tak różne, bo oparte na tak odmiennych założeniach. Z jednej strony, „Blizna” to opowieść o zmęczeniu życiem w tym najbardziej europejskim, a nawet zachodnim wymiarze. O osamotnieniu jednostki, która krąży bez celu pośród innych samotnych wysp, obija się jak atom i nie może się już odnaleźć. Ten brak celu i sensu jest pożywką dla nihilizmu, dla cynizmu, dla wewnętrznego zagubienia. I nagle zmiana i inny świat, świat jednego z krajów wschodu, który został zmieciony przez wojnę, a w nim prawdziwe ofiary i drugie oblicze rozpaczy. Mężczyźni i kobiety i dzieci, którzy utracili swoich bliskich pośród wybuchów, pyłu, lejącej się krwi. Ta konfrontacja blizn wyśnionych i blizn realnych, namacalnych okazuje się być dla bohatera otrzeźwieniem, którego tak bardzo potrzebował. Bo jak można skończyć ze sobą, gdy ktoś naprawdę cię potrzebuje, gdy wokół jest tyle nieszczęścia i rozpaczy większych i mniejszych?
„Blizna” jest zdecydowanie jedną z najważniejszych powieści tego roku, perełką rodem z Islandii, która otwiera oczy na to, co naprawdę ważne. Tym bardziej teraz, w chwili największej próby i największego kryzysu ostatnich lat. Porusza najważniejsze tematy, ale robi to iście po skandynawsku: czysto, minimalistycznie, bez zbędnej egzaltacji i niepotrzebnych wzruszeń, tak jak lubię najbardziej.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Poznańskim.
**Zapraszam na film i na KONKURS!
Komentarze do: “„Blizna” Auđur Ava Ólafsdóttir – recenzja”