„Głodnemu trup na myśli” i „Niedaleko pada trup od denata” Iwona Banach – recenzja

Komedia z motywem kryminalnym, kryminał z przymrużeniem oka, czyli trochę śmiechu, trochę zbrodni w powieściach kryminalnych Iwony Banach „Niedaleko pada trup od denata” i „Głodnemu trup na myśli”. Serię można czytać po kolei albo chaotycznie, jak kto woli, wszystkiego i tak dowiecie się między słowami i między żartami.

W niewielkich Wykrotowicach niemal każdy ma coś z prawdziwego oryginała, a z pewnością nikt nie jest do końca normalny. Niektórzy od miesięcy szykują się na końce świata pośród oparów sztucznej mgły, inni czekają na karę boską prosto z nieba, inni bawią się luminalem to tu, to tam. A pośród nich Magda, która pragnie jedynie założyć agencję detektywistyczną, wbrew wszystkim i wszystkiemu, a najbardziej wbrew swojemu nowemu ukochanemu. Na razie przyjdzie jej rozwiązać kolejną zagadkę zbrodni w ekskluzywnym ośrodku leczenia zaburzeń odżywiania. Duchy, tajemnice, bogactwa… Dziwnościom nie będzie końca!

Iwona Banach serwuje czytelnikom iście pokręconą, zakręconą, pełną absurdów i ironii lekturę, podczas której nie sposób nie chichotać, czasami zaśmiewać się do rozpuku, po prostu dobrze bawić. Jej bohaterowie są karykaturami samych siebie – przerysowani do granic możliwości, podkręceni, naciągnięci być może nie mogliby istnieć w normalnym życiu, ale ich przywary to nic innego, jak nasz współczesny świat w dużym powiększeniu. Dobrym przykładem jest tutaj Emilia Gałązka, która szykuje się na koniec świata i zabezpiecza z każdej możliwej strony – a to testuje wieloletnie konserwy z odzysku, a to przerabia sprzęty, by lepiej było się bronić przed plagą zombizmu. Absurd goni tutaj absurd, a jeśli dołożymy portret amerykańskiej Polonii w krzywym zwierciadle, to dopełnimy całego obrazu.

Czytelnik, który lubi szpileczki ironii wbijane to tu, to tam, jak w fabularną laleczkę voodoo, ten będzie z pewnością zadowolony. To, co może spodobać się mniej to dydaktyczna forma niektórych żarcików, które po kilku zdaniach brzmią jak wykład, zamiast anegdotka. Iwonie Banach zdarza się od czasu do czasu zapędzić o krok za daleko, ale może to właśnie sprawia, że jej książki są tak nietuzinkowe, a humor tak zróżnicowany? Zarówno bowiem w „Głodnemu trup na myśli”, jak w „Niedaleko pada trup od denata” znaleźć można żarty śmieszne, żarty ironiczne, żarty nad wyraz błyskotliwe, ale zdarzają się również żarty do bólu przaśne. Warto jednak spróbować dorzucić to zróżnicowanie, a jeśli dorzucimy jeszcze wspominki różnorodne o kuchni wszelakiej, to takie komedie kryminalne można polecić wszystkim miłośnikom gatunku.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: