„B.Bomb” Marta Kozłowska – recenzja

Zaskakująca opowieść o wojnie, o wierze, o zderzeniu cywilizacji – „B.Bomb” Marty Kozłowskiej.

W CHAOSIE PUSTYNI

Trwa wojna w Iraku. Na pustyni żar, smród spalin, próba przywrócenia pozorów bezpieczeństwa i stabilizacji na obcej ziemi. Przyczajone siły czekają na znak, na ruch, na jakiekolwiek działanie. A opętany humanistyczną myślą generał Melville czeka na przyjęcie międzynarodowego kontyngentu w bazie wojskowej „Babilon”. Po drugiej stronie niezrozumiały miejscowy świat, a w nim Malik al-Suri, szpieg, który gotowy jest zrobić wszystko, by przetrwać, by przeżyć, by podążać za słowami mędrca jednej ze wspólnot. Dwie różne kultury, dwie cywilizacje, Wschód i Zachód pogrążone w nieustannej walce.

ZDERZENIE CYWILIZACJI

Świat na pustyni ogarniętej wojną jest inny niż świat zwykłej, szarej codzienności. To świat wyostrzony, przerysowany, trochę jak z krzywego zwierciadła, gdzie nawet codzienne obowiązki zwykłego żołnierza wydają się nosić posmak ironii. U Marty Kozłowskiej to pełen celowej hiperboli opis rzeczywistości, którą miała okazję poznać na własnej skórze. Jako analityk sytuacji militarno-politycznej na Bliskim Wschodzie uczestniczyła w misjach wojskowych w Iraku i w Afganistanie, obserwowała zarówno żołnierzy baz sojuszniczych, jak i przyglądała się działaniom przeciwników. W swojej powieści pokazuje ich zaślepienie przerysowane do granic absurdu  Obie walczące tu siły wierzą i wiarą się kierują, próbując okiełznać chaos zderzających się cywilizacji. A w tle trzecia siła – siła popkultury, telewizora, spersonalizowana przez jakże wymownego Johna Rambo, ucieleśnienie udręczonego weterana, dla którego wojna nigdy się nie kończy.

Z lektury „B.Bomb” można wyjść nieco oszołomionym i ogłuszonym. Marta Kozłowska wrzuca czytelnika w to szaleństwo pustyni, w bałagan przemocy i egzystencjalnego zagubienia. Poprzez metafory, poprzez stylistyczną różnorodność, poprzez lekkość i ciężkość wypowiedzi naprzemiennie, buduje opowieść o konflikcie, który wszyscy z zapartym tchem obserwowaliśmy z ekranów komputerów i telewizorów. Konflikcie, który odmienił naszą rzeczywistość, chociaż my tę pustynię widzieliśmy przez filtry wybranych obrazów i ściśle tkanych słów. Jednak z tamtego świata niektórzy przywieźli swoje opowieści – oni często do dzisiaj próbują ubrać swoje doświadczenia, pokazać to, co zobaczyli wtedy na pustyni, a co towarzyszyć będzie im przez całe życie.  W „B.Bomb” Marta Kozłowska zaklęła swoją historię. Nieco poetycką, trochę baśniową, miejscami szaloną, za którą kryje coś, o czym wie tylko ona sama, a co my możemy próbować poddawać interpretacji.

Tematyka trudna, a jednak podana w lekki, zadziwiający sposób, który usatysfakcjonuje niejednego czytelnika.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Instytutem Literatury.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: