„Krew z krwi” Przemysław Piotrowski – recenzja PATRONACKA

Autor tak uwielbianej przez Was serii kryminalnej z Igorem Brudnym powraca, by zaserwować lekturę ponurą i bolesną, bardzo emocjonalną, w której jednak wybrzmiewają tak klasyczne dla niego bezkompromisowe nuty – „Krew z krwi” Przemysława Piotrowskiego.

KREW Z KRWI

Pisarz kryminałów Daniel Adamski nigdy nie sądził, że jego życie przybierze tak dramatyczny obrót. Jednak gdy jego pięcioletni synek zachorował – świat rozsypał się w posadach. Śmiertelna choroba dziecka, odejście żony… A teraz policja puka do jego drzwi, by oświadczyć, że ktoś w okolicy zabija ludzi na modłę mordercy z książek Daniela. Sytuacja zagęszcza się z każdym kolejnym dniem, ofiar przybywa, a Daniel musi podjąć grę, których zasad sam jeszcze nie zna.

DO CZEGO JESTEŚ ZDOLNY?

Przemek Piotrowski stawia w swojej najnowszej powieści jedno, dręczące pytanie – do czego zdolny jest człowiek, by uratować własne dziecko? To właśnie wokół tego pytania obraca i buduje całą fabułę z kryminalnym wątkiem na czele. Pozwala nam wejść w intymny, rodzinny świat swojego bohatera. Z delikatnością, ale też niezwykłym realizmem, opisuje bolesne emocje rodzica, który z narastającą bezsilnością obserwuje swoje umierające dziecko i nic nie może z tą nadchodzącą śmiercią zrobić. Nic nie może zrobić z bólem, nie może przejąć tego cierpienia.

„Krew z krwi” to miejscami bardzo przejmująca, nawet wzruszająca lektura, ale ten wątek emocjonalny Przemek Piotrowski równoważy doskonale poprowadzonym wątkiem zbrodni, które mnożą się wokół bohaterów. Całość jawi się jako przewrotna, mroczna i miejscami diabelnie ponura. To właśnie ta ponurość przypomina świat Igora Brudnego – on również został wciągnięty w niezrozumiałą z początku rozgrywkę, z jedną jednak różnicą. Stawka w „Krew z krwi” jest nieporównywalnie wyższa, bo gra nie toczy się już tylko o życie dorosłego mężczyzny, ale śmiertelnie chorego małego chłopca.

Przemysław Piotrowski udowadnia, że potrafi zaskoczyć, potrafi celnie uderzyć, potrafi wciągnąć czytelnika w grę pozorów i skomplikowanych emocji, a wszystko to w tak charakterystycznym dla siebie gniewnym stylu. Chociaż „Krew z krwi” to niby zupełnie inna historia, to wciąż ten sam Piotrowski, który tak zachwycił nas trylogią z Brudnym na czele. Czekam na więcej, bo wiem, że jest na co czekać.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: