„Jedyna z archipelagu” Kristin Hannah – recenzja

Opowieść o rodzinie, o więzach i sercach, które nawet zranione do głębi potrafią odnaleźć się w największej ciemności. Opowieść o powrotach i przebaczeniu. „Jedyna z archipelagu” Kristin Hannah.

„A tylko walka, by odzyskać to, co stracone,
Odnalezione i utracone znowu i znowu:
i teraz, w warunkach,
Które wydają się niepomyślne.
Lecz, myślę, nie są ani zyskiem, ani stratą.
Dla nas są tylko usiłowania.
Reszta nie naszą jest sprawą.”

SEKRETY NORY BRIDGE

Nora Bridge miała całe Stany Zjednoczone w radiowej garści. Co wieczór prowadziła autorskie talk-show, wspierając amerykańskie kobiety dobrymi radami. Jej słuchaczki uznawały ją za ikonę moralności – dla nich była idealną żoną, idealną matką, idealną panią domu. Do czasu, bo nagle prawda o Norze wyszła na jaw, a jej kariera stanęła pod znakiem zapytania. Okazało się, że Nora nie była ani idealną żoną, ani matką, a tym bardziej panią domu. Nie tylko dopuściła się w przeszłości zdrady, ale od lat nie utrzymuje też żadnego kontaktu ze swoją młodszą córką Ruby. Przeznaczenie da jednak matce i córce drugą szansę, gdy obie powrócą na Wyspę Lata, tam, gdzie wszystko się dla nich zaczęło.

SIŁA RODZINNYCH WIĘZI

Kristin Hannah potrafi pisać o tych najtrudniejszych emocjach w sposób, który zawsze trafia do serca czytelnika. Potrafi również brać po lupę skomplikowane relacje międzyludzkie, szczególnie rodzinne, oparte na oddaniu i o miłości. „Jedyna z archipelagu” porusza cały wachlarz tematów, których główną osią jest – rodzina. Rodzina rozbita, rodzina porzucona, rodzina rozszarpana przez niezrozumienie, uprzedzenia, niemoc… Wszyscy to znamy – jak nie z doświadczenia, to z obserwacji rodzin wokół. Ktoś coś kiedyś powiedział, ktoś coś kiedyś zrobił, ktoś kogoś zranił. Powstała niezmywalna rysa, skaza, która z biegiem lat, z narastającym milczeniem zamieniła się w skamieniałe pęknięcie pełne wyrzutów i skrywanej nienawiści.

W „Jedynej z archipelagu” Kristin Hannah przypomniała, że rodzina – także ta wybrana, nie tylko rodzona – może stać się niezgłębionym źródłem siły w chwili największego kryzysu. Może okazać wsparciem i jedyną bezpieczną przystanią, gdy cały świat jest przeciwko nam. Jedyną szansą, by wyjść z z ciemności z podniesioną głową, na nowo stanąć w świetle, spoglądając na własne błędy z nowej, dojrzalszej perspektywy. Rodzina to także ciepło, które żegna nas w ostatnich chwilach, gdy śmierć zagląda głęboko w oczy. Warto o nią walczyć, warto odbudowywać wzajemne zaufanie, warto odzyskiwać to, co stracone.

Oczywiście, warto pamiętać, że książki Kristin Hannah pisane są ku pokrzepieniu serc, by pocieszyć i podnieść na duchu. Opierają się na idealistycznych konceptach, a proponowane rozwiązania często sprawdzają się jedynie fabularnie, jedynie w uproszczonym świecie fikcji. Obudowują jednak czytelników bezpiecznym kokonem pewności, że nawet, gdy życie wali się w posadach, to jest nadzieja, to jest jakaś ścieżka, droga, która może nie będzie łatwa, ale pozwoli znów odbić się od dna. Jakiejkolwiek nie sięgałoby głębiny. To budujące poczucie, które sprawia, że po książki Hannah sięga się z prawdziwą przyjemnością.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Dodaj komentarz: