„Tajemnice Fleat House” Lucinda Riley – recenzja PATRONACKA

Nastrojowy, pierwszy i jedyny kryminał pióra nieodżałowanej autorki – „Tajemnice Fleat House” Lucinda Riley.

Tę powieść Lucinda Riley napisała w 2006 roku. Planowała do niej powrócić, zredagować na nowo, ba, planowała rozpocząć nowy kryminalny cykl, jak tylko zakończy serię Siedmiu Sióstr. Życie i ciężka choroba zweryfikowały te marzenia. Rodzina autorki zdecydowała się jednak wypuścić powieść w takiej formie, jak zostawiła po sobie Riley.

W MURACH FLEAT HOUSE

Jazmine Hunter zwana Jazz na razie zakończyła swoją policyjną karierę, a przynajmniej tak sądziła. Podejrzana śmierć chłopca w prywatnej szkole z internatem w Norfolk wciąga ją znów w detektywistyczne tryby. Rusza śledztwo, chłopak został celowo otruty, a motyw? Ofiara była prześladowcą, być może ktoś chciał się na nim zemścić? Przed Jazz trudna sprawa, bo za murami szkoły ludzie nabierają wody w usta, mają tendencję do znikania, pojawiają się też kolejne trupy. Wkrótce okaże się, że odpowiedzi warto poszukać w przeszłości.

NASTROJOWY KRYMINAŁ

Chociaż już od lat 60. XX wieku rozwarstwienie społeczne w Wielkiej Brytanii powoli normowało się, a zwykli ludzie odzyskiwali głos, to mimo wszystko te różnice klasowe – szczególnie na tych najwyższych szczeblach – wciąż stanowią podłoże konfliktów. Zresztą, to właśnie w Wielkiej Brytanii, dzięki istnieniu tak widowiskowej monarchii oraz tytułów arystokratycznych i szlacheckich, wciąż najlepiej widać klasę uprzywilejowaną. Książęta, baronowie, dziedzice… Wydawać by się mogło, że to znamiona tych odległych, feudalnych czasów, a one tam wciąż istnieją i mają się całkiem dobrze. Brytyjska elita ma swoje tradycje, ma swoje miejsca, w których wciąż panują nieco odmienne warunki i zwyczaje, niż w tej zwykłej, spauperyzowanej rzeczywistości, do której jesteśmy przyzwyczajeni. To właśnie do takiej elitarnej, prywatnej szkoły pozwala nam zajrzeć Lucinda Riley. A tam pod maską otwartości wciąż sączy się jad.

Lucinda Riley wykreowała skomplikowane śledztwo, zbudowała fantastyczną miejscówkę, tworząc klimat odciętej od świata szkoły, która lubi trzymać sekrety głęboko w swoich murach. Autorka nie epatuje przemocą, brutalny mrok przeplata przytulnym światłem. Akcja toczy się niespiesznie, posuwa się naprzód spokojnym trybem na wzór klasycznych brytyjskich kryminałów, jej bohaterowie natomiast to nie tylko czarno-białe kukiełki, ale postacie z krwi i kości, które żyją, przemieszczają się, rozmawiają. To w dialogach należy doszukiwać się wskazówek, w ukrytych spojrzeniach, w detalach, które Riley podrzuca jak baśniowe okruszki. Intryga jest zawiła, skomplikowana, wytrawni czytelnicy literatury gatunkowej nie powinni być zawiedzeni, nawet jeśli uda im się odgadnąć wcześniej, kto jest tu sprawcą.

„Tajemnice Fleat House” byłyby doskonałym wstępem do nastrojowej serii kryminalnej jednej z ukochanych, bestsellerowych autorek. Jazz Hunter to bohaterka, której poczynania śledzi się z prawdziwą przyjemnością, której przeszłość chcielibyśmy zgłębić, towarzyszyć jej w kolejnych sprawach. Lucinda Riley wyważyła napięcie, dosypała szczyptę czarnego brytyjskiego humoru, sprawiając, że po zakończonej lekturze czujemy się zadowoleni i przepełnieni nadzieją, bez tego poczucia nadchodzącej klęski. Dostrzec można w tej powieści ducha obyczajowego, życiowego, ten ciepły sznyt, który tak charakteryzuje serię Siedmiu Sióstr. Na koniec nie pozostaje nic innego, jak westchnąć z żalu, że nie będzie więcej.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dodaj komentarz: