„Serce wiedźmy” Genevieve Gornichec – recenzja PATRONACKA

Retelling mitologii nordyckiej, opowieść o bogach i ich zawikłanych ścieżkach, o losach przeznaczenia, które nawet jeśli znane i znajome może zaskoczyć nieśmiertelnych – „Serce wiedźmy” Genevieve Gornichec.

SERCE WIEDŹMY

„Dawno temu, gdy bogowie byli jeszcze młodzi, a Asgard dopiero zbudowano, z krańca świata przywędrowała wiedźma, która – choć znała wiele starożytnych zaklęć – najbardziej umiłowana seidr,odłam magii pozwalającej na podróże astralne i poznawanie przyszłości.”

Dawno, dawno temu, gdzieś hen daleko w Asgardzie, krainie bogów, herosów i potworów, zjawiła się wiedźma. Wiedźma, która potrafiła przewidywać przyszłość, a była to cenna umiejętność, szczególnie dla samego Odyna. Wiedźma jednak odmówiła współpracy, tym samym skazując się na trzykrotną śmierć na płonącym stosie. Teraz, zraniona wiedźma ukrywa się w przepastnej zieleni Żelaznego Lasu, gdzieś na końcu świata. I to właśnie tam znajduje ją ten, z którym przypieczętują przeznaczenie.

NORDYCKI RETELLING

– Co czeka na takich jak my? – zastanawiał się tymczasem Loki.
Angerboda oderwała wzrok od płomieni, by spojrzeć mu prosto w oczy. Nagle poczuła nieziemski spokój, niepodobny do niczego, z czym zetknęła się kiedykolwiek wcześniej.
– Wieczność – wyszeptała.”

„Serce wiedźmy” to historia Angerbody – olbrzymki, być może wieszczki, być może wiedźmy, być może matki dzieci Lokiego… Być może, bo Edda Poetycka i Edda Prozaiczna, z których czerpiemy dziś opowieści mitologii nordyckiej, wspominają o niej jedynie mimochodem, gdzieś między wierszami. Genevieve Gornichec wycisnęła z pieśni nordyckich tyle, ile mogła, uzupełniając białe plamy, dopełniając jej niezwykłą opowieść. Na wzór powieści Madeline Miller – „Kirke”, „Pieśń o Achillesie” – wyczarowała jedną z możliwych wersji, łącząc pourywane wątki, nadgryzione motywy. To wersja jakże niespokojna, mroczna i tragiczna, bo Angerboda pod piórem Gornichec zamienia się w tą, która zna przyszłość i niczym grecka Kasandra skazana jest, by przeżywać ją raz po raz w osamotnieniu. Ona wie, co nadchodzi i wie, że nie może tej nieokiełznanej siły przeznaczenia zatrzymać.

Genevieve Gornichec pisze z lekkością i prostotą, oddając głos mitologicznym postaciom, tym mniej i bardziej znanym. To w języku próbuje oddać ich charakter – w płynności wypowiedzi, w dowcipie, w sprycie. Wykorzystuje zwroty jak najbardziej współczesne, takie, które przybliżają czytelnika do bohaterów, które nie pozostawiają niedopowiedzeń. Wręcz przeciwnie, „Serce wiedźmy” pozbawione jest zbędnej metaforyki, zbędnej symboliki. W powieści bogowie, olbrzymi to istoty, które kochają, które nienawidzą, które wykonują te najbardziej prozaiczne czynności. Śledzimy codzienność Angerbody, podpatrujemy jak udaje jej się przetrwać, jak przyjaciółka buduje jej meble, jak opieka się królik na ruszcie, jak rodzą się jej dzieci. Ale to właśnie w tej zwyczajności okazuje się być tą, która zdolna jest do największych możliwych poświęceń. W tej zwyczajności dostrzegamy jej wielkość.

„Serce wiedźmy” to opowieść o legendarnej postaci, ale też o zwykłej kobiecie. O przyjaźni, o miłości, o macierzyństwie. O wyborach, które naznaczają codzienność. O przeznaczeniu, od którego nie sposób uciec. Kto zna mitologię nordycką, ten domyśla się w jakim kierunku całość zmierza, zresztą autorka nie pozostawia złudzeń. Kto do tej pory nie znał tych opowieści, na tego czekają nie lada zaskoczenia. Czekają też emocje – często druzgoczące – które przyjdzie przeżyć z bohaterami. Genevieve Gornichec stworzyła retelling, który warto dostrzec i docenić, piękny i kobiecy, oddający hołd nie temu, co magiczne, ale temu, co tak w gruncie rzeczy zwyczajne.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Kobiece.

Dodaj komentarz: