„Diabelska lalka” Yrsa Sigurðardóttir – recenzja

Wyłowiona z morskich otchłani, przeklęta i koszmarna „DIABELSKA LALKA” Yrs Sigurðardóttir, czyli pysznie mroczne islandzkie krymi.

DIABELSKA LALKA

„Lalka musiała leżeć w morzu przez długi czas. Była oblepiona pąklami, białymi robakami i mnóstwem innych żyjątek. Wokół szyi miała cienki łańcuszek, nie dało się jednak dostrzec , co na nim wisi, bo muszle niczym zbroja zasłaniały jej pierś. Po jednym oku została tylko dziura, a drugie gapiło się na nich szklanym spojrzeniem pod powieką, która wyglądała, jakby miała się zamknąć, gdyby lalkę przechylić. Większości rzęs brakowało. Część włosów na głowie też zniknęła, odsłaniając równe rządki dziurek w plastiku. Te, które się uchowały, tworzyły ciemną zmierzwioną masę. Do takiej zabawki żadne dziecko nie chciałoby się przytulić.”

Podczas rodzinnego wypadu na ryby nad zatokę, z sieci wyłowiona zostaje lalka. Ten stary typ lalki – porcelana, sukieneczka, włoski… Byłaby pewnie piękna, byłaby cenna, gdyby nie była obleczona pąklami, pokryta szlamem i morskim drobiazgiem. Od wyrzucenia ratuje lalkę mała Rosa, która upiera się, by wziąć ją do domu. Tej samej nocy ginie mama Rosy, a dziewczynka trafia do systemu opiekuńczego. Kilka lat później, z tej samej zatoki wyłowione zostają zwłoki. Czy to możliwe, że to właśnie przeklęta lalka i mała osierocona dziewczynka mogą je połączyć? Sprawą zajmą się detektyw Huldar i psycholożka Freya.

ISLANDZKIE KRYMI

Już podczas lektury powieści grozy Yrsy Sigurðardóttir zauważyłam, że to ten rodzaj autorki, która donikąd się nie spieszy. Z uwagą, pieczołowicie rozrysowuje intrygę, buduje swój świat, kreuje nastrój… Czytelnik może na własnej skórze poczuć fale pod stopami, wilgotną bryzę we włosach, smród wyciąganego połowu, ze zniszczoną lalką na czele. Obraz sytuacji pojawia się powoli, nawet zbrodnia ma niespieszne tempo, życie w książkach Sigurðardóttir rządzi się swoimi prawami, śmierć także. Zresztą, autorka jest tutaj niczym władczyni marionetek – obudziła wielu bohaterów i powiązała ich ze sobą w przeszłości, w teraźniejszości, tworząc zawiłą intrygę, w której nie można wcale tak łatwo się połapać. Wszystko jednak wiąże się ze sobą i nawet najmniejszy szczegół ma tutaj znaczenie.

Kluczem do rozwiązania zawiłości fabularnych jest tutaj tytułowa Diabelska Lalka – wyłowiony z morskich otchłani koszmarek, który chciała pokochać mała dziewczynka, a który przyniósł jej jedynie rozpacz i zniszczone, zaprzepaszczone dzieciństwo. Wydawać by się mogło, że to jakaś klątwa, jakiś potwór ukryty za pustym oczodołem, horror, który prowadzi w ramiona nadprzyrodzonego. U Yrsy Sigurðardóttir potworami jednak okazują się ci najzwyklejsi ludzie i ich największe słabości. Duchów nie ma, a przynajmniej nie są do dosłowne zjawy, raczej widma złamanych pragnień oraz uzależnienia, które prowadzi człowieka w objęcia najgorszego. Autorka zdaje się pytać, do czego zdolny jest człowiek, a odpowiedź okazuje się przerażająca.

A w tle „Diabelskiej lalki” wyrasta przed oczami czytelnika Islandia, kraina zaskakująca pod każdym względem. To nie tylko księżycowe krajobrazy, niezwykłe pomniki natury, nieujarzmiona, niespotykana przyroda, ale też portret społeczno-obyczajowy miejscowej społeczności w całej swojej krasie. Yrsa Sigurðardóttir nie owija w bawełnę – pokazuje ludzi, którzy mają swoje problemy, którzy potrafią pogrążyć się w prawdziwej ciemności…

Przed czytelnikiem kryminał niespieszny, opowieść ku przestrodze, miejscami przygnębiająca, miejscami przerażająca, historia zbrodni, której konsekwencje ciągną się całymi latami. Rasowe islandzkie krymi.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.

Dodaj komentarz: