„Dom na Riwierze” Natasha Lester – recenzja

Wielka historia, wielka sztuka, wielka miłość i wielka odwaga w opartej na faktach opowieści o kobiecie, której odwaga pozwoliła uratować tysiące skradzionych przez hitlerowskie Niemcy dzieł sztuki – „Dom na Riwierze” Natashy Lester, która zachwyci wszystkich czytelników i czytelniczki takich opowieści jak „Słowik” Kristin Hannah czy „Sieć Alice” Kate Quinn.

DOM NA RIWIERZE

„Madame Valland wyszła, a Éliane miała wrażenie, że ściany galerii przemówiły – albo były to kobiety na obrazach, albo kryjący się za nimi artyści – i powiedziały jej, iż nic nie jest takie, jak się wydaje, a w sytuacji, gdy żadne pytania nie są dozwolone, będzie musiała sama znaleźć odpowiedzi.”

II Wojna Światowa, Paryż, Niemcy wkraczają do miasta. Młodziutka Éliane Dufort marzyła, by zostać artystką, marzyła, by malować, pracowała na pół etatu w Luwrze. Była świadkiem ukrywania największych dzieł sztuki przed rękami grabieżców, ale… To dopiero początek. Niemcy zatrudniają Éliane oraz kustoszkę muzeum Rose Valland jako pomoc. Nie wiedzą jednak, że kobiety prowadzą sekretny rejestr skradzionych dzieł, szyfrują informacje i przekazują ruchowi oporu. To niebezpieczna gra i nie każdy wyjdzie z niej żywy.

Po latach, Remy Lang próbuje pozbierać się po śmierci najbliższych. Odpoczywa w odziedziczonym domu na francuskiej Riwierze i tam, przypadkiem odnajduje niezwykły katalog. Katalog dzieł skradzionych podczas II Wojny Światowej.

Przeszłość i przyszłość połączą się…

NIEZWYKŁA HISTORIA

„Luwr był miejscem, w którym o utraconych dziełach sztuki przypominały jedynie prostokąty niewyblakłej farby tam, gdzie kiedyś wisiały obrazy.”

W czasie II Wojny Światowej hitlerowskie Niemcy plądrowały całą Europę. Stworzona została nawet jednostka specjalna, która przeszukiwała nie tylko galerie, ale też prywatne mieszkania i domy. Gromadzili największe dzieła sztuki, kradli, odbierali, poświęcali czas i środki, by tworzyć kryjówki i ukrywać to, co najcenniejsze. Podobno w jednej ze starych kopalni soli, na głębokości ponad 600 metrów odnaleziono niejeden prawdziwy, bezcenny skarb. To dzięki Rose Valland i jej niezwykłej odwadze do Francji po wojnie powróciło 60 tysięcy skradzionych dzieł sztuki. Rose prowadziła rejestr, zapisywała każdy przyjazd wysoko postawionych dowódców Rzeszy, opisywała zabierane dzieła sztuki. Największym zaskoczeniem była informacja, że zdobyła listę magazynów, o której nawet Niemcy nie mieli pojęcia! Współpracowała z ruchem oporu, a potem z elitarną amerykańską jednostką „Monuments Men”, której zadaniem było właśnie odszukiwanie zrabowanych zabytków. Jej wkład okazał się nieoceniony.

Powieść Natashy Lester ożywiła nieco zapomnianą, zakopaną w historycznych meandrach historię Rose Valland. Autorka, korzystając ze źródeł i archiwów, obudziła tamte lata na nowo, ożywiając zarówno wojenny Paryż, jak i powołując do życia postacie, które mogły wspomóc sekretną działalność Rose. To umiejętne połączenie fikcji literackiej i faktów, udramatyzowane i podkręcone tak, by poruszyć serce czytelnika w najdelikatniejszy możliwy sposób. Autorka włożyła mnóstwo pracy z nakreślenie niebezpiecznej sytuacji, w jakiej postawieni zostają bohaterowie. Podbiła stawki do nieprzytomności, uzupełniając dzieje Valland o historię młodziutkiej pomocnicy kuratorki, jej wielkiej miłości i niepojętego poświęcenia. Całość uzupełniła współczesną klamrą, którą domyka „Dom na Riwierze”, a która ukazuje również dobrze to, za co czytelniczki za oceanem tak pokochały prozę Lester.

„Dom na Riwierze” to jedna z tych opowieści, które łączą wielką historię z fikcją literacką i pozostają po sobie niezatarte wrażenie.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Słowne.

Komentarz do: “„Dom na Riwierze” Natasha Lester – recenzja

  1. Magdalena K. napisał(a):

    Spośród wielu publikacji, filmów podejmujących temat II wojny światowej wybrałam książkę dla młodszego czytelnika, a mianowicie “Kaktusy z Zielonej Ulicy” Wiktora Zawady. Jest to jedna z tych niezapomnianych książek z dzieciństwa, którą czytałam z zapartym tchem, mimo że podejmowała trudny, wojenny temat i którą do tej pory pamiętam.
    Wiktor Zawada w wyjątkowy sposób ukazuje w niej dziecięcy punkt widzenia wydarzeń rozgrywających się po wrześniu 1939 roku. Z perspektywy Dzidka, Byśka Stawskiego, Milki, Szybkiego Jędrka i ich „dowódcy” Jaśka od Pawła, czasy wojenne mają słodko-gorzki posmak. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie zderzenie beztroskiego dzieciństwa z postępującym okrucieństwem II wojny światowej. Autor stworzył wspaniałych bohaterów, którzy w naturalny, sposób wprowadzają czytelnika w swoją rzeczywistość, a przy okazji rewelacyjnie oddaje realia czasu niepokoju.
    Największą zaletą tej powieści jest wartość historyczna, bo “Kaktusy z Zielonej Ulicy” to nienachalna, pozbawiona nudnego dydaktyzmu lekcja historii naszego kraju. Młodszy czy starszy czytelnik po lekturze książki wyjdzie z wiedzą, z szacunkiem do przeszłości i do ludzi, którzy walczyli o naszą wolność. Dodatkowym, wielkim plusem jest humor, a dzięki temu książka nie jest trudna w odbiorze, choć opowiada o najgorszym koszmarze – o wojnie.
    Ponadto książka promuje najważniejsze wartości: przyjaźń, honor, wierność, patriotyzm, uczciwość, godność. Gorąco polecam ja nie tylko dzieciom, ale i czytelnikom w każdym wieku.

Dodaj komentarz: