„Cudowna moc miłości” Kristin Hannah – recenzja

Mistrzyni pięknej literatury obyczajowej – Kristin Hannah – snuje opowieść o rodzinnej tragedii, cichej miłości i drugiej szansie w „Cudownej mocy miłości”.

MOC MIŁOŚCI

„O tym, jakim jest się człowiekiem, decydują pojedyncze chwile porozrzucane jak plamy farby na płótnie życia. To, kim byłeś i kim będziesz, kryje się w małych, pozornie nieważnych codziennych decyzjach. (…) Każda z tych decyzji wydaje się nie mieć większego znaczenia, tak jak bez znaczenia jest, czy skręcisz w lewo, jadąc bez celu nieznaną drogą. Ale każda decyzja nakłada się na inne, aż wreszcie pewnego dnia uświadamiasz sobie, że to one właśnie uczyniły z ciebie człowieka, jakim jesteś.”

To był tragiczny wypadek. Mikaela kochała konie, konie kochały ją, przypadek sprawił, że tego październikowego ranka zwierzę zrzuciło ją na słupek. Zapadła w śpiączkę. Matka dwójki dzieci, żona doktora Liama Campbella, właściciela malowniczego rancza w jednym z tych zagubionych pośród górskich szczytów miasteczek. Pewnego dnia jednak, los daje Mikaeli drugą szansę – zaczyna reagować, ale… na imię pierwszego męża, swojej wielkiej miłości z młodzieńczych lat. Liam podejmuje najtrudniejszą decyzję w swoim życiu, ale dla zdrowia Mikaeli gotowy jest poświęcić wszystko.

W CIENIU PRZESZŁOŚCI

Każda z powieści obyczajowych, która wychodzi spod pióra Kristin Hannah ma swój motyw przewodni, swojego anioła, który prowadzi opowieść – tak poetycko – tym motywem w „Cudownej mocy miłości jest”… miłość, nic więcej, nic mniej. Miłość, która kryje się w rzeczach małych i codziennych. W przelotnym pocałunku, w kubku gorącej kawy o poranku, we wspólnym obiedzie i zachodach słońca, która mijają niepostrzeżenie za oknem. Miłość, która może nie jest niczym miedź brzęcząca czy cymbał brzmiący, ale jest cicha i cierpliwa. Ukrywa się w szczegółach, w pełnych uczucia spojrzeniach – co z tego, że nie do końca odwzajemnionych? Z czasem przyjdzie zrozumienie i to poczucie, że miłość była tam od zawsze, nie trzeba było jej wcale szukać.

Miłość w „Cudownej mocy miłości” jest również siłą, jest źródłem, które niesie pocieszenie i pozwala czerpać garściami w tych najtrudniejszych chwilach. Bohaterowie powieści Hannah zmagają się z największym wyzwaniem, śmierć czeka w cieniu, nie wiadomo, co może się wydarzyć. To miłość pozwala rodzinie przetrwać i sprawia, że może przeżyć każdy kolejny dzień, nawet jeśli ciężar bólu, strachu, rozstania wydaje się być nie do zniesienia.

Ale… Miłość bywa tutaj także słabością, chociażby wtedy, gdy idealizuje przeszłość, wygładza wspomnienia, zaburza percepcję prawdy. Może wtedy wcale nie jest miłością, a przywiązaniem? Pozostałością, jakimś śladem, widmem czegoś co było, ale nie przetrwało próby czasu?

Powieść Kristin Hannah jest czuła i ciepła, ale nie ma w sobie nic ckliwego, nic banalnego. Tej autorce udało się odnaleźć równowagę między powieścią obyczajową a romantyczną, między historią do bólu życiową a na granicy innego nieco świata. „Cudowna moc miłości” potrafi nieść pocieszenie, potrafi zamotać emocjonalnie, wzruszyć do łez… Jako czytelnicy z łatwością potrafi zżyć się z bohaterami Hannah, zrozumieć ich rozterki, życiowe wybory – razem z nimi stajemy na rozstajach i stajemy się częścią nowej przyszłości. To kolejna wyjątkowa powieść autorki, kolejne niezwykłe doświadczenie.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Dodaj komentarz: