„Dzień popiołów” Jean-Christophe Grangé – recenzja patronacka

Jeden z najlepszych thrillerów tego roku, najbardziej nastrojowy jesienny dreszczowiec od francuskiego mistrza gatunku, czyli „Dzień popiołów” Jean-Christophe’a Grangé! Alzackie winnice, brudne sekrety zamkniętej wspólnoty religijnej i… Pierre Niémans na tropie!

TAJEMNICE WSPÓLNOTY

„W XVI wieku prześladowani w Szwajcarii i Niemczech anabaptyści schronili się w Alzacji. Spośród różnych odłamów – menonitów, huterytów, amiszów – tylko Emisariusze pozostali na miejscu, uważając, że Bóg powierzył im cudowny dar, tę ziemię, która rodzina niezwykłe winogrona.


W rzeczywistości to miejscowy pan, wzruszony ich wiarą, oficjalnie podarował im w XVII wieku ponad trzysta hektarów pól. Od tego czasu wciąż tam byli. Zwykła wspólnota ubranych w biel i czerń ludzi, którzy przed nikim nie musieli się tłumaczyć i wytwarzali swoje wino – gewürztraminer – regularnie jak w zegarku.”

W sercu Alzacji, pośród zjawiskowych winnic u szczytu winobrania, w odizolowanej wspólnocie religijnej anabaptystów dochodzi o tragicznego zdarzenia. Jeden z jej duchowych przywódców ginie w wypadku w miejscowej kaplicy. Sprawa jest mocno niedopowiedziana, członkowie wspólnoty milczą, dlatego też miejscowa prokuratura zgłasza się do Centralnego Biura Walki ze Zbrodniami. Były komisarz Pierre Niémans i jego partnerka Ivana Bogdanović specjalizują się w zbrodniach niezwykłych i skomplikowanych. Teraz przyjdzie im zbadać sekrety tych, którzy zwą się Emisariuszami. Ivana zinfiltruje grupę od środka, a Niémans dołączy do miejscowej policji.

W ZNAJOMYM KRĘGU

„Bardziej niż stroje o przynależności do Wspólnoty zdawał się świadczyć ich wygląd. Właściwie wszyscy byli do siebie uderzająco podobni. Blada cera i delikatnie nakreślone rysy u kobiet, okrągłe oblicza okolone brodą u większości rudych mężczyzn.
Wydawało się, że przybyli z innego stulecia, epoki pionierów Dzikiego Zachodu, pielgrzymów ze Wschodu, tych, którzy przemierzyli ocean, pustynie, góry z Biblią w jednej, a motyką w drugiej ręce.”

Jean-Christophe Grangé dobrze wie, jak wciągnąć czytelnika w swoją opowieść i osaczyć go całkowicie, wplątując w całą sieć kłamstw, tajemnic i przyczajonych sekretów. W „Dniu popiołów” pojawia się znajomy dla serii z Niémansem motyw, zresztą niejeden, jak się wkrótce okazuje. Trafiamy do odciętej od współczesnego świata wspólnoty religijnej. Z zewnątrz wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Pracowici, sumienni, wyzbyci współczesnych pragnień członkowie jawią się jako skromni, oddani swojej pracy i swojej wierze. Jedyne czego pragną, to być świat z zewnątrz nie wtrącał się w ich sprawy, tak jak oni nie wtrącają się do świata na zewnątrz. Śmierć prominentnego członka ich wspólnoty jednak ujawni, że pod powierzchnią, między cedzonymi słowami, między ich czujnymi spojrzeniami, zsynchronizowanymi ruchami brzęczy najgorszy rodzaj zła.

Nie pierwszy raz, szczególnie w kontekście serii z Pierrem Niémansem, Grangé bierze na tapet temat fanatyzmu, ślepego oddania czy to ideologii czy religii czy jednemu i drugiemu naraz, ukazując ludzi, którzy wirują wokół największej ciemności. By móc konfrontować się z tak złożonymi zagadnieniami w fabule, wykreował bohaterów, którzy mierzą się z własnymi demonami, ze własną przeszłością, z własną wiarą… Dzięki ich pogmatwanej naturze oni właśnie potrafią destylować prawdę, potrafią odławiać najgorsze, wyciągając konkretne, pozbawione emocjonalnej skazy wnioski. Zło ich brzydzi, zło ich oburza, zło jest ich największym przeciwnikiem, ale stają naprzeciw niego na zimno, z nadzieją, że uda się dokonać tak potrzebnych aktów sprawiedliwości, doprowadzając sprawę do końca. A potem ruszyć dalej, świadomi, że nie czeka ich w tej robocie nic dobrego.

„Dzień popiołów” to do tej pory najciekawsza odsłona serii, również jedna z najlepszych książek Jean-Christophe’a Grangé. Spójna od początku do końca, pozbawiona zbędnych dłużyzn, oddziałująca na zmysły i wyobraźnię czytelnika. Skondensowana, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Zagadka na jaką natrafiamy nie jest wcale prosta, kryje się w tym, czego nie widać, w tym, co niedopowiedziane, tym, co ukrywa się za symbolami, metaforami, znaczeniami. Kolejne morderstwa (ciąg zbrodni bowiem kontynuuje się) to jedynie klucz, wejście do skomplikowanej otchłani ludzkich niegodziwości.

Wpadamy w „Dzień popiołów” jak śliwka w kompot – a stosowniej do treści, jak winogrono do kadzi. To prawdziwa gratka dla miłośników dreszczowców, jeden z najbardziej nastrojowych thrillerów tego roku. I jeden z najlepszych, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.

Dodaj komentarz: