„Las znikających gwiazd” Kristin Harmel – recenzja

Powieść historyczna inspirowana prawdziwymi, dramatycznymi wydarzeniami, napisana pod wpływem rozmowy z kimś, kto przeżył prawdziwy koszmar i wyszedł z niego żywy – „Las znikających gwiazd” Kristin Harmel.

W SERCU PUSZCZY

Stara kobieta miała dar, tak jak inne kobiety w jej rodzinie od pokoleń – przeczuwała przyszłość, przeczuwała nieszczęścia, które nadchodzą. Pozwalała kierować się opatrzności i tak, w roku 1928 pod jej opieką znalazła się dziewczynka. Dziewczynka, która razem ze starą kobietą zamieszkała w sercu puszczy. Dziewczynka o gołębim znamieniu i wielkim przeznaczeniu. Dziewczynka, która w przyszłości wyrośnie na młodą kobietę o tej najpotrzebniejszej wiedzy i niezwykłych umiejętnościach. To ona pomoże tym, którym nikt nie chciał i nie potrafił już pomóc. Pod jej skrzydłami grupa żydowskich uciekinierów będzie mogła przetrwać najgorsze i zobaczyć jeszcze światło dnia.

INSPIRACJE HISTORYCZNE

Do napisania powieści „Las znikających gwiazd” zainspirowała Kristin Harmel rozmowa z Aronem Bielskim, legendarnym już członkiem żydowskiej grupy partyzanckiej, która dzielnie stawiała zbrojny opór na granicy dzisiejszej Białorusi. W grupie Bielskiego znajdowali się uciekinierzy z pobliskich miasteczek i uciekinierzy z gett, których zdołano uratować przed niechybną śmiercią. Grupa kryła się po lasach pobliskiej puszczy, tworzyła społeczność ponad 1200 osób, którym udało się przeżyć. Powieść Harmel jednak nie opowiada wspomnień Bielskiego słowo w słowo – posłużyły ono jako inspiracja, jako podstawa pod fabularyzowaną opowieść, która czerpie z prawdziwej historii garściami, ale snuje swoją własną, dramatyczną, pełną zwrotów akcji fabułę.

Jej osią jest dziewczyna z lasu – młoda kobieta, która jest niczym pochodnia, promień nadziei w świecie, który obezwładniła ciemność. Jest odważna i silna, potrafi przetrwać tam, gdzie przetrwanie wydaje się niemożliwe. Pełna oddania, zdolna do niezwykłych poświęceń, zdaje się być kimś więcej niż tylko zwykłym człowiekiem. Jest ręką przeznaczenia. W „Lesie znikających gwiazd” temat wiary, losu, opatrzności obecny jest na każdej stronie, prowadzi tę historię, daje nadzieję zarówno bohaterom powieści, jak i samym czytelnikom. Kristin Harmel – kierując się słowami samego Arona Bielskiego – pokazuje, że światło istnieje, istnieje to wielkie dobro, istnieje siła, która potrafi wyprowadzić człowieka, istnieje wspólnota, która potrafi zrobić więcej, niż mogłoby się wydawać.

„Las znikających gwiazd” to opowieść o potwornościach wojny, o okrucieństwie i barbarzyństwie, którego nic nigdy nie wytłumaczy. Ale przede wszystkim, to opowieść o niezwykłym poświęceniu, o przetrwaniu, o braterstwie i siostrzeństwie w chwili największej próby. O grupie obcych sobie ludzi, którzy stworzyli rodzinę, którzy gotowi byli zrobić dla siebie wszystko, nawet zginąć. Warto pamiętać, że Kristin Harmel udramatyzowała swoją fabułę, odrealniła ją nieco, wykreowała nie tyle postacie, co bohaterów o wielkich sercach, bardziej symbole niż ludzi z krwi i kości. Całość jednak rozgrywa się wokół prawdziwych miejsc – miast, wiosek, lasów – także wokół prawdziwych tragicznych wydarzeń, co autorka tłumaczy szczegółowo w obszernym posłowiu. Tam też znajdziemy motywację, która przyciągnęła Kristin Harmel do historii partyzantów, która sprawiła, że potrafiła przyciągnąć i przywiązać do niej również i nas, czytelników.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Dodaj komentarz: