„Szkoła niemieckich narzeczonych” Aimie K. Runyan – recenzja

Kiedy nawet materiał na sukienkę staje się upolityczniony… Jedna z tych powieści historycznych, które przyciągają uwagę czytelnika detalem, pokazując urywek rzeczywistości jak pod lupą, dając wgląd w zwyczajną rzeczywistość sprzed dziesięcioleci – „Szkoła niemieckich narzeczonych” Aimie K. Runyan.

CISZA PRZED BURZĄ

Rok 1938, w niemieckiej III Rzeszy wrze, nastroje intensyfikują się, ludzie gorączkują, idzie zmiana, idzie koszmar po pozorem spełnionego snu. Hanna Rambauer po śmierci matki zostaje odesłana pod opiekę stryjostwa do Berlina. Trafia do wykwintnego towarzystwa, które od niemieckiej młodej damy wymaga konkretnej etykiety. W ławach specjalnej szkoły dla młodych kobiet poznaje zasady panujące w jej nowej rzeczywistości. Poznaje też ludzi, którzy zadecydują o jej przyszłości, a których los splecie z jej własnym losem. Nadchodzi nieuniknione.

KOBIECE PERSPEKTYWY

W powieściach historycznych cenię sobie ogromnie detal, cenię sobie szczegóły, zwracanie uwagi na to, co często rozmywa się w granicach tej wielkiej historii. Cenię sobie opowieści o zwykłych ludziach, o codzienności, o perspektywach, które pomija się w szerokich, uogólnionych omówieniach. Taką perspektywę ukazuje nam Aimie K. Runyan, przenosząc czytelników na ulice Berlina 1938 i 1939 roku. To miasto rozedrgane, miasto, które wrze i buzuje. Na językach wszystkich – polityka, nazistowski sen, plan, który ma odmienić losy niemieckiej III Rzeszy. W tym planie znalazło się miejsce dla każdego. Każdy bowiem ma pełnić konkretną rolę, każdy ma swoje obowiązki, bardzo konkretne cele. Także – a może przede wszystkim – młode kobiety. Trenowane na boginie ognisk domowych, przebrane w przaśne sukienki na wzór bawarski, wyfiokowane w stylizowane korony mają uczyć się na dobre żony i matki, które w swoich czterech ścianach będą zaszczepiać i kontynuować hitlerowską myśl.

W „Szkole niemieckich narzeczonych” obserwujemy ten przerażający świat z perspektywy zwykłej ulicy i berlińskiego salonu. Obserwujemy zmiany, jakie zachodzą w rzeczywistości młodych kobiet. Jak zmieniają się zasady panujące w rodzinach, jak ambicje i pozycja w partii kierują kolejnymi wyborami. Kończy się czas zaufania. Teraz każdy aspekt życia staje się upolityczniony. Nawet wybór materiału na sukienkę nabiera wymiaru symbolicznego. Nawet porcja jedzenia na talerzu okazuje się mieć znaczenie. Młoda kobieta ma być uległa, ma być silna, ma być płodna i rodzić dzieci. Ma mieć figurę matki, a nie filigranowej postaci z ekranów filmowych. Jej wizerunek kulturowy przeistacza się w wizerunek mityczny – kobieta niemiecka ma przypominać podobizny z plakatów propagandowych, ni mniej, ni więcej. Bohaterki Aimie K. Runyan nie mają wyboru – muszą się dopasować, bo każdy wymiar buntu staje się buntem przeciw systemowi.

Przed czytelnikiem wycinek historii, który pozwala wyobrazić sobie rzeczywistość u progu wybuchu II Wojny Światowej w nazistowskich Niemczech widzianą z perspektywy młodych dziewcząt, które dopiero wchodzą w dorosłość. Jednocześnie, to opowieść o niezgodzie, o buncie, o przywiązaniu i przyjaźni, która rodzi się we wzajemnym zrozumieniu. Fascynujący kawał opowieści.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Insignis.

Dodaj komentarz: