„Warstwy podskórne” Marcin Silwanow – recenzja

„Warstwy podskórne” Marcina Silwanowa – debiutancka powieść detektywistyczna pióra… prywatnego detektywa!

ODEJŚCIE OD NORMY

„Rajski zawsze był ostrożny i śliskich w jego przekonaniu spraw nie tykał. Kryminalnych zleceń unikał, a gdy przeczuwał możliwość kłopotów, wycofywał się najszybciej jak się tylko dało.”

Do tej pory praca białostockiego prywatnego detektywa Piotra Rajskiego nie przynosiła zbyt wielu skoków adrenaliny. Ot, a to sprawa zazdrosnych małżonków, a to przeszukiwanie archiwów historycznych, nic ponad normę. Do czasu! Najpierw sprawa pewnej działki i jej dawnego właściciela. Niewygodna przeszłość budzi się z uśpienia. A potem pełna uroku klientka i zlecenie sprawdzenia statusu finansowego nowego narzeczonego. Niby nic, ale temperatura wokół Rajskiego zaczyna rosnąć, grunt chwieje się pod nogami i nic już nie jest takie pewne jak było. A to dopiero początek.

PROFESJONALNA ROBOTA

Korzystając z własnego, wieloletniego doświadczenia, Marcin Silwanow pokazuje złożoność pracy prywatnego detektywa. Z jednej strony mamy aspekt stricte dokumentalny – związany z całą papierologią i archiwami, z przebijaniem się przez zakamarki internetu. To podstawa pracy Rajskiego. To jest chleb powszedni, klik za klikiem, telefon za telefonem, raport za raportem, bezpieczna i powtarzalna biurkowa robota. Aż do chwili, gdy jego nowa sprawa wybije go z wygodnej rutyny i wysadzi z fotela. No właśnie, z drugiej strony bowiem mamy akcję i aspekt czysto fizyczny pracy detektywistycznej. Poszukiwanie, przemieszczanie się, badania w terenie, rozmowy z ludźmi… W powieści całość nabiera charakteru niebezpiecznego i podejrzanego, w końcu mówimy tu o kryminale z krwi i kości.

Marcin Silwanow dba jednak o realizm sytuacyjny, nigdy nie przekracza granic prawdopodobieństwa, nie pozwala sobie na amerykanizowanie czy niepotrzebne fabularyzowanie. W „Warstwach podskórnych” można poczuć na własnej skórze stres i strach bohaterów. Ich rozterki i przemyślenia. Tu każda scena, każda postać, każde wydarzenie mogłyby zaistnieć, mogłyby naprawdę mieć miejsce. Białystok to nie tylko miasto z googlowej mapy i przypadkowych zdjęć, ale tętniące, pulsujące ulice, zakamarki i miejscówki. Ożywa na kartach powieści i dopełnia realistycznego obrazu całości. Nawet ten mrożący krew w żyłach finał…

„Warstwy podskórne” mogłyby z miejsca zostać przeniesione na ekran – Marcin Silwanow pisze obrazowo, kreując kolejne sceny jak migawki filmowe czy serialowe. Akcja jest wartka, wyważona, każde ujęcie dopracowane, bez zbędnych dłużyzn, ale też bez sztucznego podkręcania czy koloryzowania. Przed czytelnikiem polskie miasto w mrocznej odsłonie, która niewidoczna dla oczu gdzieś tam ukrywa się w cieniu. I człowiek, który zostaje wciągnięty w cudzą grę, w intrygę, której się nie spodziewał. Debiut napisany z lekkością i pomysłem, w klasycznym stylu z detektywem w roli głównej. Na dokładkę, zakończony zawieszeniem akcji godnym naszej uwagi i oczekiwania. Czekam więc na więcej Rajskiego!

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.

Dodaj komentarz: