„Świąteczna mordercza gra” Alexandra Benedict – recenzja PATRONACKA

Świąteczna powieść? Proszę bardzo! „Świąteczna mordercza gra” Alexandry Benedict, czyli pyszna zagadka i sekrety rodzinne w starej posiadłości na odludziu. Dla miłośników Agathy Christie, dla fanów morderczych opowieści ze Świętami w tle – jak znalazł!

RODZINNY POJEDYNEK

Dwanaście dni. Dwanaście zagadek. Dwanaście kluczy. Tylko jeden zwycięzca. Ten, kto na koniec otrzyma klucz do rodzinnej posiadłości rodu Armitage, posiadłości zwanej Endgame House. Przez lata podobna gra w zagadki była częścią rodzinnej tradycji, ale po śmierci właścicielki ktoś musi dziedziczyć całość. Przed rodziną ostatnia taka gra – gra, w której zagrają nie tylko tytuł własności, ale także o własne życie. O czym przekona się niejaka Lily, która przybywa do Endgame House nie tylko z zamiarem walki o dom, ale przede wszystkim, by rozwikłać rodzinne sekrety. A sekretów to ród Armitage ma całkiem sporo.

ZABAWA MOTYWEM

Wiekowa, pełna korytarzy i zakamarków posiadłość na odludziu. Klaustrofobiczna atmosfera burzy śnieżnej. Rodzina, która walczy o życie… między sobą. Zagadki i sekrety na dokładkę – czy jest coś bardziej nastrojowego?

Lubię w literaturze gatunkowej, gdy pisarz lub pisarka (jak w tym wypadku) podejmuje świadomą grę z czytelnikiem. Podrzuca znajomy motyw, rozpoznawalne tropy, przetwarza to jednak po swojemu, daje szansę, by czytelnik samodzielnie mógł wyłowić podobieństwa, jeśli tylko ma na to ochotę. „Świąteczna mordercza gra” to właśnie taka opowieść, która celowo nawiązuje do powieści legendarnej mistrzyni kryminału Agathy Christie, która sięga też po kultowe wątki ze świątecznych morderczych filmów, ale sama w sobie tworzy zupełnie inną historię. Alexandra Benedict co rusz puszcza oko do czytelnika – już na wstępie wyciąga rękę i zaprasza do wspólnej zabawy, całkiem dosłownie. Taki postmodernistyczny, współczesny koncept nie sprawdza się zawsze (szczególnie, gdy twórca przedobrzy sprawę), ale odpowiednio wyważony daje moc frajdy z lektury, pozwala przeżywać fabułę i docenić pomysł autorki.

A jest co docenić! Alexandra Benedict serwuje nie lada zagadkę okraszoną porcją rodzinnych sekretów i tajemnic z przeszłość. Rodzina naszej głównej bohaterki Lily to specyficzna grupa ludzi, którzy w chwili zagrożenia gotowi są na wszystko, by wygrać. Dosłownie. Sama Lily do rodziny trafiła z zewnątrz. Przysposobiona dziewczyna, która trzyma się na uboczu, a która powrót do posiadłości traktuje raczej jako obowiązek niż przyjemność. Świadoma jest też zagrożeń, jakie może tam spotkać. To z jej perspektywy śledzimy wydarzenia – czujemy narastające zagrożenie, poczucie osaczenia i to przeczucie, że w zakamarkach domu kryje się ktoś, przed kim nie sposób uciec. Przyczajony drapieżnik, który całkiem dobrze się bawi, wykluczając z gry kolejne ofiary.

Kto chciałby tak naprawdę poczuć atmosferę Endgame House, ten po „Świąteczną morderczą grę” powinien sięgnąć właśnie w okresie świątecznym i pozwolić ponieść się wyobraźni. Alexandra Benedict ożywia dom na kartach swojej powieści, nadaje mu charakter i naznacza historią rodzinną bohaterów. Każdy jego korytarz, pokój, kąt pełen jest wspomnień, pełen przeszłości, która pozwala oswoić się z jego przytłaczającą, klaustrofobiczną obecnością. Wisienką na torcie jest tutaj zagadka, do której rozwiązania prowadzą zgrabnie poprowadzone fałszywe tropy, poukrywane mylne wątki.

Wszystko to sprawia, że „Świąteczna mordercza gra” okazuje się być lekturą nastrojową i pysznie niezobowiązującą, która umili nam czas okołoświąteczny i pozwoli oderwać się od zabieganej codzienności.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Kobiece.

Dodaj komentarz: