„Niebezpieczne związki” Pierre Choderlos de Laclos – recenzja

Prawdziwy majstersztyk literatury osiemnastowiecznej, epistolarna ponadczasowa perełka – „Niebezpieczne związki” Pierre’a Choderlos de Laclos w przekładzie Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

KNOWANIA, INTRYGI

„Chłodny spokój, sen duszy, obraz śmierci nie wiodą bynajmniej do szczęścia; namiętność jedynie zdolna jest doń zaprowadzić.”

Młodziutka, naiwna Cecylia ma wejść w dorosłość i stać się tym samym ozdobą najpopularniejszych salonów. Opuszcza więc klasztor, dołącza do ukochanej matki, nie zdając sobie sprawy, że na oku ma ją już prawdziwy drapieżnik, pozornie urocza i pobożna Markiza de Marteuil. Cel Markizy jest jeden – całkowicie zdeprawować dziewczynę, rzucić ją na pożarcie nieodłącznego towarzyszowi broni, czyli Wicehrabiemu de Valmont. Ten jednak ma inne plany i… unika odpowiedzialności względem przyjaciółki. I też nie wie, że tym samym wypowiedział Markizie wojnę. Nie ma bowiem nic bardziej niebezpiecznego od zranionej kobiety – kobiety, która gotowa jest na wszystko, by się zemścić.

O MIŁOŚCI LIBERTYŃSKIEJ

„Czy to nie jest w istocie zabawne pocieszać tak za i przeciw i być wspólnym rzecznikiem dwóch przeciwnych sobie interesów? Oto jestem jak bóstwo: przyjmuję sprzeczne modły ślepych śmiertelników, nic nie zmieniając w niewzruszonych wyrokach.”

Powieść „rozwiązła i nieobyczajna”, na indeksie zakazanych dzieł swoich czasów. Dlaczego? Skażona bowiem myślą libertyńską, światopoglądem wolnomyślicieli i rozpustników, którzy porzucili maski konwenansów i salonowych gierek, kreując nową rzeczywistość, cyniczną i próżną. To była nowa moda pochłoniętej bezczynnością osiemnastowiecznej francuskiej arystokracji, która nic sobie nie robiła z prawdziwych uczuć. W zamian oferowała natomiast cielesne, puste uniesienia i wyścigi w kolekcjonowaniu kolejnych kochanków. Dobiegł końca czas szeptów, salonowej dyskrecji, ukrywania się po buduarach – nadszedł czas głośnych podbojów, w których prym wiedli tak panowie, jak i panie. To czas zimnej polityki, skomplikowanych intryg i woli zniszczenia przeciwnika lub przeciwniczki w zalotach. Celem było zdeprawowanie wszelkiej cnoty, zgubienie niewinności, upodlenie bez żadnego tabu. To, co dawniej przynależało do sfer niższych – nadmierny puder, kuszące muszki, rozpasane dekolty – teraz trafia na salony elity. Zaczyna się czas zepsucia, czas egoizmu, czas wyuzdania.

W tym właśnie przełomowym okresie powstają „Niebezpieczne związki”. Czyli powieść, w której główną rolę odgrywa miłość libertyńska. Swobodą obyczajów i swobodą myśli wyróżnia się tutaj szczególnie jedna postać. Mowa oczywiście o niesamowitej Markizie de Marteuil, wielkiej mistrzyni gry w świecie tej powieści. Niebezpiecznej gry, bo niebezpiecznych związków między kobietą a mężczyzną. To postać makiaweliczna, potworna (w słowach samego Tadeusza Boya-Żeleńskiego), pajęczyca, która snuje swoją sieć intryg, oplata ciasno kokonem upodlenia, niszczy po cichu, uderzając prosto w najczulsze struny. Ona nie ma litości, o czym przekona się nawet jej własny przyjaciel, partner w wyuzdaniu, wicehrabia de Valmont, pogrążony w emocjonalnej apatii, nieświadomy wojny, jaką wytoczyła ta jakże groźna przyjaciółka.

W ich życie trafiamy przypadkiem – Laclos postanowił całą powieść i całą fabułę przedstawić za pomocą listów. Wykreował fascynującą powieść epistolarną, uniwersalną i ponadczasową, zwięzłą i prostą w przekazie. Ani zbędnego słowa, tylko tyle, ile w listach możemy znaleźć. Dzięki temu poznajemy różne perspektywy, sami możemy oceniać i poznawać bohaterów z różnych punktów widzenia. Ta forma sprawia również, że lektura powieści staje się w jakiś sposób trochę jak czytanie w ukryciu cudzej korespondencji. Im dalej idzie w okrucieństwo poczynań, tym bardziej mamy wyrzuty sumienia, że nic nie możemy zrobić.

De Laclos to mistrz ukazywania psychologicznych gierek, emocjonalnych rozgrywek. Z łatwością możemy przepaść w intrydze „Niebezpiecznych związków”, zanurzyć się w ten zdradziecki i zdeprawowany świat prawdziwej libertynki, która potrafi sama upaść w otchłań, byle pociągnąć wszystkich za sobą. Możemy podziwiać kunszt niemal szachowej gry, jaką prowadzi. Zaledwie kilku bohaterów, określona, pachnąca kosztownym pudrem przestrzeń – tyle wystarczyło, by stworzyć powieść o miłości wszech czasów.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Komentarz do: “„Niebezpieczne związki” Pierre Choderlos de Laclos – recenzja

Dodaj komentarz: