„Jedziemy z matką na północ” Karin Smirnoff – recenzja

Saga Rodu Kippów powraca – po „Pojechałam do brata na południe” czas na „Jedziemy z matką na północ” Karin Smirnoff w Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich w przekładzie Agaty Teperek.

„Jesteście do siebie podobni. Bardzo łatwo jest Was traktować jak jedność. Dlatego na koniec chciałbym zwrócić się do każdego z Was z osobna z ostatnimi słowami.

Brorze. Spadek po ojcu to piętno. Nie bądź jak ojciec.

Jano. Spadek po matce to piętno.”

WIZYTY RODZINNE

Jana Kippo przypadkiem wróciła do rodzinnego domu, nie planowała tego powrotu. Czekał tam na nią brat bliźniak, czekał stary pokój, czekała przeszłość, która nagle ścisnęła ją ze wszystkich stron. Jana rozgrzebywała stare rany, uczyła się wybaczać, próbowała zrozumieć… Teraz jej matka nie żyje, a ona wraz z bratem ruszają do wioski na północy, by ją pochować. Jadą tam, gdzie wszystko się zaczęło. Na miejscu czeka ich rozległa rodzina, czeka zbór religijny o restrykcyjnych zasadach, czekają traumy sprzed lat – to wszystko, czego nie da się tak po prostu pogrzebać. Rodzeństwo Kippo będzie musiało stawić czoła przeszłości i zadecydować o swojej własnej przyszłości.

WIWISEKCJA PRZEMOCY

Nie każdy będzie przygotowany na to, z czym mierzy swoich bohaterów Karin Smirnoff, a mierzy ich z największym możliwym bólem, cierpieniem, traumą przeszłości. Saga Rodziny Kippów to historia rodziny destrukcyjnej i patologicznej, niszczącej i okrutnej. Wspomnienia przeszłości nie niosą ulgi, ale rozgrzebują niezaleczone nigdy do końca rany. Nasi bohaterowie stawiają czoła przemocy psychicznej i fizycznej, przemocy seksualnej, przemocy wobec dzieci, wobec kobiet. W tej rzeczywistości rodzina nie stanowi azylu, a dom rodzinny nie daje bezpiecznej przystani – to pułapka, to koszmar, to powrót do strachu w tej pierwotnej, dziecięcej postaci. Smirnoff dokonuje wiwisekcji rodziny, wiwisekcji zbiorowości, wiwisekcji społeczności. Rozkrawa ją, precyzyjnie rozcina, przygląda się jakby pod mikroskopem, światłem swojej opowieści pozwala zajrzeć w najgłębszą ciemność.

Jej narzędziem w konstruowaniu i dekonstruowaniu pozostaje niezmiennie język sagi. Surowy, prosty, wykreowany z rozmysłem, by lepiej zobrazować rzeczywistość bohaterów. Smirnoff unika interpunkcji, dzieli słowa lub je łączy, rozkłada zdania na części pierwsze, dodaje własne elementy. To język traumy, to język bólu, to język rozpaczy, inny, własny, charakterystyczny. W przekładzie Agaty Teperek ożywa dla polskiego czytelnika, pozwala wejść do tego intymnego, bardzo prywatnego świata jednej, niemałej wcale, rodziny, stać się świadkiem, podarować im swoją obecność. Wysłuchać.

O ile „Pojechałam do brata na południe” operowała w małej, zamkniętej przestrzeni zaledwie garstki bohaterów, to kontynuacja, czyli „Jedziemy z matką na północ” poszerza horyzont, nadaje mu głębszego znaczenia, wyznacza też początek. Rodzina Kippów rozrasta się, wychodzą na jaw długo tłumione tajemnice, skrycie pochowane sekrety. To już nie tylko opowieść o Janie Kippo, o jej doświadczeniach i świecie, w którym musi się odnaleźć. To także opowieść o kobietach tłamszonych, niszczonych, spętanych. O zbiorowości toksycznej i zaślepionej, w której nie ma radości, nie ma książek, nie ma muzyki… Ale! Nie ma tam też Boga, tylko pusta obietnica szczęścia, które nigdy nie nadchodzi. Karin Smirnoff podnosi poprzeczkę, podnosi stawki, buduje też napięcie jak w najlepszym dreszczowcu. Nic więc dziwnego, że to właśnie ona została kontynuatorką bestsellerowej sagi thrillerów Millennium, zapoczątkowanej przez Stiega Larssona. Nic też dziwnego, że sama stała się autorką uwielbianą, cenioną, której książki sprzedają się jak świeże bułeczki. Nie więc dziwnego, że kto raz spotka się z jej prozą, ten zapamięta ją na zawsze.

Teraz boję się tego, czym zakończy się Saga Rodziny Kippów… Jakie plany ma Karin Smirnoff dla swojej Jany i jej napiętnowanej rodziny? Czy mogą liczyć na rozliczenie, na pogodzenie, na życie bez tego cienia, który wciąż góruje nad nimi?

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Poznańskim.

Dodaj komentarz: