„Pani England” Stacey Halls – recenzja

Historyczny domestic thriller, między Sarą Waters a Daphne du Maurier – „Pani England” Stacey Halls.

„Schodziłam z nią. Zdawało się, że przygotowuje się przed otwarciem drzwi, bierze oddech i rzuca się do środka; zatrzymała się z wahaniem w progu, jakby wchodziła do pokoju pełnego obcych ludzi. Widziałam, jak matka mierzy ją obojętnie wzrokiem z góry na dół, ocenia spódnicę i górę jak na manekinie w sklepie. Co takiego mówił pan Booth o nieszczęśliwych rodzinach? Może jednak rodzaje nieszczęścia nie różnią się między sobą aż tak bardzo.”

W DOMU PAŃSTWA ENGLAND

„Wiedziałam coś niecoś na temat tajemnic, także to, że jedna pociąga za sobą drugą. Była głupia, sądząc, że nie będzie miała ich więcej.”

Jest rok 1904, dom państwa Englandów w hrabstwie West Yorkshire, w którym pracę niani zaczyna Ruby May, opiekunka z prestiżowego Instytutu Norland, który szkoli najlepsze nianie w kraju. To specyficzny dom, w którym panują określone zasady. Nocą sypialnia dzieci zostaje zamknięta na klucz, podobnie jak sypialnia pięknej pani domu. Natomiast wszystkie sprawy, nawet te uznane w towarzystwie za kobiece, należy omawiać z panem Englandem. To on panuje tutaj nad wszystkim. Ruby ze swojej pracy niani wywiązuje się w najlepszy możliwy sposób, nie zadaje też zbędnych pytań. Do czasu. Coś w domu Englandów jest nie do końca tak jak być powinno, a młoda niania spróbuje dotrzeć do prawdy.

ZA DRZWIAMI SYPIALNI

Lektura licznych domestic thrillerów, dreszczowców małżeńskich, nauczyła nas, że największe domowe tajemnice możemy odkryć tylko jeśli zajrzymy za drzwi sypialni. To właśnie tam opadają maski, to właśnie tam prawdę widać jak na dłoni, tam rozgrywa się wszystko to, czego nie widać gołym okiem. Świat poza sypialnią to świat pozorów, świat wymuszonych uśmiechów i konwenansów, świat towarzyskiej gry. Każdy musi się dopasować do jej reguł, nawet ci, którzy w sercu najbardziej cierpią, a ich cierpienie prześwituje im spod maski. Takim domestic thrillerem z historycznym sznytem okazała się być właśnie „Pani England” Stacey Halls. Przenosi nas w przełom wieku, do Wielkiej Brytanii, moment, początki epoki edwardiańskiej, gdy epoka wiktoriańska już dobiegła końca, ale jej dogmaty wciąż silnie utrzymywały się w społeczeństwie.

Małżeństwo Englandów obserwujemy z perspektywy młodej niani, młodej kobiety, doświadczonej zarówno przez samo życie, jak i doświadczonej w pracy. Wraz z nią zanurzamy się w domowy świat rodziny, poznajemy bliżej dzieci, i podglądamy relacje między domownikami. W miejsca można dostrzec, że Ruby może nie wie zbyt wiele o stosunkach między kobietami a mężczyznami, jednak z obserwacji poprzednich pracodawców potrafi wywnioskować, że z Englandami coś nie do końca jest w porządku. Stacey Halls buduje nastrój osaczenia i narastającej grozy. Poczucia niemocy i zaciskających się ścian. Sekrety i tajemnice sączą się niespiesznie, objawiają powoli, liczy się atmosfera, liczy się klimat, wszystko to, co ukryte między słowami. A jest tutaj co odkrywać i czego się domyślać. Nie tylko podglądając Englandów, ale także samą Ruby.

Stacey Halls z miejsca ujęła moje czytelnicze serce. Spragniona tajemnicy, spragniona niepokoju pochłonęłam „Panią England” w dwa letnie wieczory z narastającym zachwytem. To nie jest lektura odkrywcza, zakończenie w pewnym momencie samo przychodzi na myśl, a jednak to jedna z tych powieści, które hipnotyzują, przyciągają, sprawiają, że chcemy jej więcej i więcej. Niewiele w niej gotyku, Halls nie zależało na kreowaniu sztucznej grozy. Tutaj liczą się słowa – te wypowiedziane i te przemilczane. Tutaj liczą się gesty – także te, które tak trudno zauważyć. Liczy się portret rodziny, która jak to w opowieściach na wzór Tołstoja – nieszczęśliwa jest na swój sposób.

„Pani England” dla miłośników małżeńskich tajemnic z historycznym sznytem i bohaterkami, które chciałoby się poznać bliżej.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Dodaj komentarz: